Bez względu na to czy Robert Ziębiński pisze biografie, slashery, powieści dla młodzieży czy sensacyjne czytam wszystko, co wyjdzie spod jego pióra, bo robi to naprawdę dobrze. „Medea” to już moja jedenasta książka jego autorstwa i druga po „Diable” część z Maksem Achtelikiem i jego wierną Suką.
Ekranizacji „Diabła” możecie wypatrywać w kinach już w listopadzie i jest to pierwsza powieść wydana w selfpublishingu, która się jej doczekała. O czym to świadczy? Oczywiście o niesamowitym wyczuciu Autora w tworzeniu nieodkładalnych historii, porywających od pierwszych stron bijącym z nich realizmem, pomimo rzucenia czytelnika, jak w przypadku „Medei”, w sam środek brudnych zakamarków polityki, medialnych intryg i terroryzmu.
W listopadzie zapraszam więc Was do kin na „Diabła”, a już dziś sięgnijcie po „Medeę” i dajcie się wciągnąć w napisaną z rozmachem historię o desperacji rodzącej zemstę i tragedii, która rozgrywa się nie tylko na deskach teatru. Bo opera, która ma być kulturalnym wydarzeniem roku przyciąga zarówno śmietankę warszawskiej socjety i najważniejszych polityków w kraju, jak i tych, którzy chcą w ten okrutny sposób, nie zważając na niewinne ofiary zademonstrować światu swój sprzeciw.
Autor wciąga nas w dynamiczną i wielowątkową fabułę budując duszny klimat strachu, desperacji i beznadziei. Dzieli świat na ten zamknięty wewnątrz budynku Opery, przesiąknięty wonią krwi i śmierci, i ten zewnętrzny, w którym dominuje nieudolność, kasa i rozgrywki polityczne. Łącznikiem pomiędzy nimi jest Maks, który rozpoczyna nierówną walkę o przetrwanie swoje i zakładników. Wraz z Suką wkraczają w sam środek piekła, jednak kto jak nie „Diabeł” może się w nim odnaleźć?
Powieść osadzona jest w rzeczywistości, która wydaje się aż nazbyt znajoma, ukazując polskie realia z ich aferami i podziałami, a Opera staje się nie tylko sceną dla terrorystów, ale także politycznych gier, w których ludzie to jedynie pionki na szachownicy władzy.
Śledzimy różne perspektywy i reakcje w obliczu kryzysu, z jakim nasze służby jeszcze nie miały do czynienia. Markowane działania, spychanie odpowiedzialności i szukanie kozła ofiarnego wychodzi sztabowi kryzysowemu najlepiej, a media bez skrupułów relacjonują rzeź, by zwiększyć dochody. W sytuacji zagrożenia wszelkie maski opadają, obnażając nieudolność polityków, oportunizm dziennikarzy i brutalność zamachowców.
Marketa Popowska, „dziennikarka – materac”, może nieco przerysowana, doskonale jednak odzwierciedla cynizm mediów, dla których krwawe wydarzenia są traktowane jedynie w kategoriach pożywki dla oglądalności i zysku.
Przerażający, zdominowany przez ciemne barwy obraz maluje przed nami Autor. Obraz, w którym życie ludzkie jest towarem, a prawda zależy od narracji, która się sprzedaje, jednak wysoce prawdopodobny w przypadku, gdybyśmy zostali kiedykolwiek postawieni przed takim zagrożeniem. Jedynym jasnym i ciepłym akcentem w tym bagnie najniższych ludzkich instynktów jest cudowna więź człowieka i psa, z której bije wzajemna lojalność, troska i miłość. I wola przetrwania.
To błyskotliwa, nieoczywista i napisana z rozmachem sensacyjna rozrywka, od której nie sposób się oderwać aż do poznania zakończenia. To również gorzka refleksja nad tym, kto tak naprawdę jest ofiarą, a kto katem oraz gdzie leży granica między bohaterstwem a zbrodnią. Znakomita! Czytajcie!