To właśnie Wy stanowicie klientelę bibliotek. Teraz zwracam się do Was, lubieżne babcie! (...) Ta książka ma być dla Was, starsze panie, jak wczasy pod gruszą, jak dodatek do renty! (...) Będę się starał, aby wpisano ją na listę leków refundowanych, jako środek, który przywróci Wam wiarę w siebie! (...) Chciałbym z każdą z Was wziąć ślub, (...) a jak już odejdziecie z tego świata, wtedy będę chciał (...) odziedziczyć Wasz majątek (...).Oto wirtualny czytelnik sprecyzowany przez autora ustami bohatera, Damiana Pięknego, w rozdziale "zerowym", otwierającym powieść. Damian jest typowym "lujem", jacy zapełniają powieści Witkowskiego, lecz tym razem (nie zdziwiłbym się, gdyby powodem była możliwość otrzymania dofinansowania na "literaturę dla osób Trzeciego Wieku", o ile takie fundusze istnieją) mającym upodobanie w podstarzałych mamuśkach, zamiast w chłopakach. No cóż: pecunia non olet. "
Big tits mature teaches young innocent boy - oto moje najczęstsze wyszukiwania na stronach XXX" - spowiada się nam bohater Witkowskiego już na samym początku. Na psychologię tej postaci szkoda tracić czas - równie dobrze można by na kozetce posadzić amebę. Trudno się dziwić, że powieściowy psycholog - pan Dzierżanowski - też nie daje rady. Zresztą równie "głęboko" zarysowane są i pozostałe postaci - ich charakterystyka składa się ze stereotypów "warsiawki" wobec prowincji, a szczególnie wobec "moherowych beretów". Nawet opowiadając losy dwóch silnych kobiet,"kobiet życia" Damiana, nie wychodzimy poza komiks. Obie kobiety nienawidzą (nawet zresztą w podobny sposób) komunizmu: babcia, wywodząca się z kręgu przedwojennych przemysłowców spod Grudziądza głównie ze wzgl. estetycznych - za jego brzydotę i przaśność, natomiast Alexis, późniejsza babcio-żona Damiana, także ze względu na jego stosunek do prywatnej inicjatywy, ponieważ sama wywodzi się z kręgów praskiej bandyterki i handlarzy z Bazaru Różyckiego, a ma wielką smykałkę do nieopodatkowanych interesów.
Ale kim jest główny bohater? Co sobą reprezentuje? To babciny pieszczoszek, klepie biedę, jak to młody luj, ale jest ładny, więc uważa, że będzie utrzymankiem lub gwiazdą internetu. Bycie celebrytą to jego jedyny cel i życiowa ambicja. Cała reszta pobocznych bohaterów to same "stare baby" (z wyjątkiem dwóch przydupasów Alexis), które swą urodą epatuje Damianek. Miejsce akcji - Tijuana i parking dla TIRowców przy polsko-ruskim przejściu granicznym - nawiązuje do wcześniejszych powieści Witkowskiego. Nie robię autorowi zarzutu z plastikowych postaci i slapstickowej akcji (widać w tym zresztą zabawne elementy autentycznej obserwacji polskiej rzeczywistości), ponieważ powieść jest swego rodzaju słownym komiksem, więc czystą rozrywką. A "gadanego" (czytaj: dobrego opanowania języka) oraz umiejętności opowiadania i poczucia specyficznego humoru nie można Witkowskiemu odmówić. Z fabuły w pamięci pozostają wyłącznie perypetie życiowe babci i Alexis. Pokolenie Damiana, reprezentowane w powieści jeszcze przez 2 jego koleżanki - Jagodę "gwiazdę" jakiegoś kolejnego bigbrothera i artystowską Sylwię, która natychmiast machnie ręką na wszelkie ambicje, gdy tylko poczuje łatwy pieniądz w garści - to "lewe ręce" i bierne ofiary massmediów.
Wszystko i wszyscy podlegają tu przerysowaniu, wszystko jest groteskowe, wszystko jest brudne, trujące, bezwstydne, żałosne, chore, stare, grube i beznadziejne. Mimo to niemal każda z kobiecych postaci budzi w czytelniku jakieś pozytywne uczucia. Jednoznacznie pozytywną cechą powieści jest także (miejscami) pełen humoru język. Mam tylko wrażenie, że autor, sam znudziwszy się najwyraźniej pisaniem tej książki i nie mając pomysłu na rozwiązanie, wymyślił - zupełnie od czapy - zemstę Damianka na burmistrzu Wymazanego. Jedyną jego przewiną jest, jak się zdaje, to, że należał do "bardzo brzydkiej partii" (czyli wg Witkowskiego niewątpliwie PiS), przy czym w powieści nie było ani pół słowa o przekonaniach politycznych Damianka. Jesteśmy chyba świadkami mimowolnego przebicia do fabuły powieści sympatii politycznych samego Witkowskiego, no, chyba że to "wina Tuska", który działa i "czuje tak samo"? Po dokonaniu "zemsty za nic" młodzi bohaterowie mogą już sobie - za cudze pieniądze - odjechać w świat używać życia. Tak więc owa "zemsta" - rzecz kompletnie z sufitu (dla oczytanych: ex machina) - mówi mi tylko, że to autor (a nie jego bohaterowie) ma jakiś kompleks, ma jakiś problem. Przypomina mi to trochę bezsilne, "powieściowe zabijanie" Arabów u
Wilbura Smitha po zamachu z 11 września 2001 roku. Trochę to żałosne, a trochę śmieszne. Przesłaniem ramotki Smitha było: "mamy dolary, czyli bóg (silniejszy niż Allach) jest z nami". Witkowski napisał tylko persyflaż, groteskę, ale i tak wolę nie rekonstruować przesłania jego powieści....
Lubię czytać Witkowskiego dla języka, nawet gdy jest wulgarny, bo ta wulgarność jest niejako przyrodzona - ich akcja toczy się w takich miejscach i środowiskach, gdzie to nie razi. Ale to, moim zdaniem, najsłabsza jego powieść. Jak dotąd. Nawet kilka razy otwarcie się tu starał lansować (autoreklama nie hańbi?) swoją poprzednią powieść... I któż to nam poleca "tą"(skoro korekta nie poprawia tej odmiany zaimka, to pewnie tak miało być? Ale Damian to czy Michaśka?) książkę? Damian Piękny, a jakże: ałtorytet, że przech...j. A co, słabo się sprzedaje?
Westchnienie nad niedolą tzw. kultury w Polsce, czego symbolem jest zamienienie biblioteki na dyskotekę w miasteczku, w którym toczy się akcja, może więc autor skierować również do samego siebie:
Ech, coraz mniej kultury, coraz więcej wypoczynku... (s.53)
Z pomysłów na inny tytuł recenzji (z tekstu):
Ulgowy do Piekła poproszę;
Może nie być szpitala, ale salon kosmetyczny zawsze;
Byłem nastolatkiem notorycznie molestowanym przez kobiety;
Ciekawie zobaczyć znajomą osobę w takim stanie;
Szata czyni szlachcicem;
Co ja mam z tymi pedałami, naprawdę skaranie boskie;
Niedoból sławy;
Potem przechodzili na rozmowy o sławie, ale, pardoł maj frencz - gówno wiedzieli;
Dla niektórych świat jest dotacją.