Czytaliście kiedyś książkę, której rozdziały urzekały Was z coraz to innych powodów? Ja doświadczyłam tego po raz pierwszy i dosłownie nie jestem w stanie opisać, jak niesamowicie się wówczas czułam.
Kilka pierwszych rozdziałów rozkochało mnie w sobie swoją autentycznością. Rozterki Luciano są do granic dojmujące i prawdziwe. Nawet w obliczu ścisłego powiązania z mafią, czytelnik z łatwością może wczuć się w jego sytuację, powiedziałabym również, że utożsamić. Ukazano prawdziwą twarz poświęcenia – postawienia dobra ukochanej ponad własnym, nie patrząc na egoistyczne pragnienia, czyniąc tą dwójkę niemal odpowiednikiem Romea i Julii. To również najzwyczajniejsze w świecie życie, odbierające nam szczęście, nim zdołamy się nim nacieszyć. A wszystko to na przełomie dwóch skrajnych czasów (komuny i okresu po niej), a także dwóch diametralnie różniących się krajów (Włochy i Polska).
Dalsza część skupia się na przeszłości i teraźniejszości Domenico. Autorka tworząc go, odchodzi od części kliszy typowego szefa mafii, tworząc nieznaną dotąd historię, w której to właśnie on staje się swego rodzaju ofiarą całej przestępczej machiny. Obfituje ona w falę obezwładniającej namiętności, opisanej w sposób wyrazisty – jakbyśmy czynnie uczestniczyli w tym emocjonalnym rollercoasterze, targającym naszym protagonistą i jego wybranką. Współodczuwamy ich niepokój, żal, radość oraz iskrzącą chemię. Dochodzi do tego, że kulminacyjny moment głównego bohatera staje się także naszym. Do tego stopnia, że ze ściśniętym żołądkiem angażujemy się w akcję, która ze strony na stronę staje się coraz bardziej bolesna i dramatyczna. Rozważamy rozmaite za i przeciw decyzji bossa, w międzyczasie sami wymyślając alternatywne wyjścia. A wszystko po to, żeby nasze umysły stały się papką, dodatkowo utopioną przez falę zwrotów akcji.
Prawda jest jednak taka, że „Zły” ma do zaoferowania coś znacznie więcej niż wspomniane emocje. Gołym okiem widać, że autorka poświęciła wiele pracy w napisanie porządnego, nietuzinkowego romansu mafijnego. Nie znajdziecie tu żadnych udziwnień, podkoloryzowań, charakterystycznych dla większości książek tego gatunku. Poznajemy bowiem świat ludzi, którzy równie dobrze mogliby wyjść z kartek i żyć z nami, kompletnie nie sprawiając wrażenia odrealnionych, fikcyjnych bohaterów. I na odwrót – mogłabym obudzić się w rzeczywistości Domenico, z myślą, że znalazłam się w gronie prawdziwych przestępców, a nie zwykłych postaci.
Relacje między bohaterami (w tym również dotycząca Luciano) można porównać do plasterka, który po pewnym czasie odpada wraz z fragmentem naszego serca. Ich rozterki są równie piękne, co tragiczne, przez co wręcz nie chce się przeoczyć choćby jednego zdania, dialogu, przemyślenia, niczego… Ponadto losy młodego Buscetty i jego obiektu westchnień są ogromnie nieszablonowe. Bo jak często macie okazję przeczytać książkę, w której główny bohater zakochuje się w kobiecie, która może go zniszczyć, której obecność w Rodzinie jest jednocześnie najlepszą i najgorszą rzeczą, jaka mogła go spotkać…? Zgaduję, że nie mieliście zbyt wiele takich okazji.
Reasumując: Nowa powieść Heleny Leblanc to porządny, nieszablonowy, pełen wartkiej akcji, wzruszeń i wyrazistych postaci romans mafijny z delikatnym wątkiem kryminalnym. Fabuła gwarantuje niezapomnianą przygodę podczas i po lekturze.
Musicie poznać ten tytuł!