Manitou to legenda horroru, zapewne każdy miłośnik gatunku zapoznał się już z głośną twórczością Grahama Mastertona, która budzi niepokój. Debiut wydany w 1975 roku zdobył serca milionów czytelników, a opowieść o pradawnym demonie z wierzeń rdzennych Amerykanów została nawet zekranizowana. Czy Manitou to dobra książka na początek przygody z literaturą grozy? Postaram się Was do tego przekonać!
Zło, które czai się wszędzie.
Na karku młodej dziewczyny o imieniu Karen rośnie guz, lekarze nie potrafią określić jego pochodzenia. Karen znika w oczach, a chirurdzy podejmują próbę usunięcia dziwnej narośli. Młoda dziewczyna zgłasza się po pomoc do jasnowidza, Harry’ego, nie wiedząc, czy powinna zaufać lekarzom i zgodzić się na zabieg. Dopiero później okazuje się, interwencja chirurgiczna zapoczątkuje serie przerażających wydarzeń, a wszystko, co początkowo mogło się wydawać proste, zaczyna się jeszcze bardziej komplikować. Jeszcze wtedy nikt nie podejrzewał, że w ciele dziewczyny odradza się szaman z wierzeń rdzennoamerykańskich, który pragnie się zemścić na białych ludziach. Nagle stawką nie tylko okazuje się życie Karen, ale także całej ludzkości.
„- Wie pan co, Śpiewająca Skało? – zagadnął doktor. – To, co pan mówi, naprawdę przyprawia mnie o dreszcze.
Indianin spojrzał na niego uważnie.
- Ma pan wszelkie powody, by czuć dreszcze. To najbardziej przerażająca rzecz, jaka kiedykolwiek mi się przytrafiła.”
Klasyka gatunku
Graham Masterton utkał dla czytelnika niezwykłą historię, która sprawia wrażenie, jakby cała fabuła działa się tuż za ścianą. W sny wkradaj się koszmary, a my nieuchronnie łapiemy się na tym, aby sprawdzić kark, czy nie rośnie na nim żadna gulka… Zdecydowanie Manitou budzi wyobraźnie. To historia pełna zwrotów akcji, których największą zaletą jest zaskoczenie. Manitou ma być pełne absurdów, magii rdzennych Amerykanów, niezrozumiałej zupełnie dla „białych ludzi”. Ma budzić grozę, przerażenie. Ta książka nie dawkuje napięcia, ono cały czas utrzymuje się na najwyższym poziomie od pierwszej do ostatniej strony. A gdy tylko kończy się ów opowieść, czytelnik zastanawia się ze strachem, co będzie następne, bo wiemy, że to nie jest koniec. A wizja zemsty Manitou sprawia, że ciężko nam zasnąć i musimy sięgnąć od razu po kontynuację.
„- To może być niemożliwe z punktu widzenia nauki – odparł Indianin po cichu. – Ale to nie jest nauka. To magia Indian.”
Bezsenna noc z książką.
Nie spodziewałam się, że kiedyś opowieść o siedemnastowiecznym indiańskim czarowniku zabierze mi cenne godziny snu na rzecz szalejącej wyobraźni. Choć historia jest napisana z perspektywy Harry’ego, jasnowidza, czujemy grozę. Harry jako obserwator wiele wnosi w fabułę, jest proaktywnym bohaterem, który chce rozwiązać zagadkę, a jednocześnie zapobiec największej katastrofie ludzkości. Lubię to, jak Masterton bawi się czytelnikiem, jak na każdym kroku go zaskakuje. Ta inność frapuje, intryguje i sprawia, że trudno się oderwać. Manitou wkrada się w umysł i nie daje o sobie zapomnieć. Groza nie opiera się tu na krwi, a na tym, co nieznane, nierzeczywiste i mogłoby nam się wydawać: zupełnie nierealne. Nic dziwnego więc, że książka osiągnęła taki sukces, stając się legendą i klasyką gatunku.