Przez całą moją edukację szczerze nie znosiłam lekcji historii; w ogóle nie uważałam się za humanistkę, bardziej interesowały mnie nauki ścisłe (a skończyłam pisząc recenzje i zgłębiając tajniki literaturoznawstwa – życie bywa przewrotne). Uraz z czasów szkolnych przez długi czas powstrzymywał mnie przed sięganiem po książki choćby luźno związane z historią. Cóż więc mam do powiedzenia o „Gorejących śniegach” – powieści nomen omen historycznej?
Jednym z głównych bohaterów powieści jest Nielub; na pozór zwykły łucznik, skrywający jednak niejedną tajemnicę. Wraz z poznanym przypadkowo mnichem Cyrylem zmierza on do grodu kniazia Szjurpy, który przygotowuje się do przyjęcia przedstawicieli ościennych plemion. W tajemnicy przed koroną władcy planują zawarcie przymierza, lecz nie podejrzewają, że wkrótce ktoś – lub coś – pokrzyżuje ich plany. Czy będą to skrytobójczy szpiedzy, czy może klątwa zesłana przez bogów?
Więcej o fabule nie napiszę, wszak próżno na to język strzępić. W zamian postaram się przekonać Was, że „Gorejące śniegi” są rewelacyjną lekturą – nawet dla kogoś, kto na co dzień z historią jest na bakier. Przede wszystkim poznajemy tu postacie z krwi i kości. Osobiście najbardziej zżyłam się z Nielubem (uwielbiam jego character arc), szczerze polubiłam też krotochwilnego Szjurpę i poczciwego Zadara. Liczba imion, statusów i krain, z których pochodzą bohaterowie, może na początku przytłaczać, lecz autor poświęca każdemu z nich tyle uwagi, by czytelnik dobrze ich poznał i zapamiętał.
Przez pierwsze 150 stron (mniej więcej) fabuła toczy się dość powoli – poznajemy kolejnych uczestników spisku oraz realia społeczno-polityczne, które wówczas panowały. Jakub Nowak posługuje się niezwykle plastycznym, bogatym, stylizowanym na staropolski językiem – szczególnie wyraźnie widać to w dialogach. Z tych dwóch powodów moim zdaniem początkowo lektura wymaga skupienia, jednak liczne przypisy z tłumaczeniami archaicznych słów nieco ją ułatwiają. Później akcja wyraźnie nabiera tempa, język staje się naturalny i zaczynamy z nim płynąć (przynajmniej dla mnie był on jednym z najważniejszych elementów budujących klimat tej powieści). Pojawiają się kolejne trupy i tajemnice, panika w grodzie narasta, powodzenie spisku wisi na włosku. W ostatnim rozdziale autor serwuje nam istną jazdę bez trzymanki, solidnie doprawioną pogańskimi gusłami i pradawną magią – ja nie mogłam się oderwać.
Jakub Nowak bez wątpienia posiada ogromną wiedzę historyczną; szczególnie zaimponował mi licznymi wzmiankami bóstw z przeróżnych panteonów oraz opisami rytuałów i obrzędów (akcja rozgrywa się w czasie zahaczającym o Jare Gody). Mimo ogromu informacji oraz przestarzałego języka zamieszcza w „Gorejących śniegach” również sporo humoru – czytając o niektórych przygodach Nieluba miałam wręcz wrażenie, że autor puszcza do mnie oko, mówiąc: „hej, nie traktuj tego do końca serio, masz się przede wszystkim dobrze bawić”. I wiecie co? To działa. Naprawdę, dawno się tak dobrze nie ubawiłam podczas lektury (i to nie tak, że czytam głównie smutne książki). Również dialogi między postaciami – nie raz dość uszczypliwe – dostarczają masę rozrywki i sprawiają, że z zapartym tchem śledzimy losy bohaterów aż do ostatniej strony.
Muszę jeszcze wspomnieć o stylu narracji – w kilku miejscach pojawiają się bowiem odniesienia do współczesności, co nadaje powieści klimat gawędy o dawnych czasach opowiadanej z dzisiejszej perspektywy. Moim zdaniem jest to zagranie bardzo sprytne i pozwalające czytelnikowi lepiej pojąć, co autor miał na myśli.
Podsumowując, „Gorejące śniegi” Jakuba Krzysztofa Nowaka to powieść, która uczy, bawi i zaskakuje; jeśli lubicie historie o potężnych bóstwach, dzielnych wojach i politycznych intrygach, a do tego szukacie ciekawego języka i dobrej zabawy podczas lektury – ta książka będzie dla Was strzałem w dziesiątkę.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.