"Ja osobiście myślę, że w tych czasach za szybko zażywamy lekarstwa. (...) Moglibyśmy się bardziej posiłkować naturą. Oczywiście, czasem trzeba się wspomóc konwencjonalną medycyną, ale zwykle wystarczy to."
"Zielarnia pod starym dębem" to następna po "Perfumerii na rozstaju dróg" książka Magdaleny Witkiewicz traktująca o losach bohaterów z Małej Przytulnej. Miejscowości cichej i spokojnej, w której życie toczy się swoim rytmem. Muszę przyznać, że wróciłam tam z radością. Lektura tej powieści rozlała w moim sercu błogi spokój i pozwoliła nieśpiesznie rozkoszować się małomiasteczkowym klimatem. Na kartach książki czytamy, że człowiek często zachwyca się nowościami i to w ich stronę kieruje swój wzrok, jednak kiedyś nadejdzie czas, gdy ponownie zwróci się ku naturze. Zatęskni za bliskością z nią, symbiozą, dzięki której może czerpać z jej niewyczerpanych zasobów.
Ostatnio coraz częściej natykam się na książki podkreślające znamienny wpływ łączności z naturą na życie człowieka. Zastanawia mnie czy to jakiś ogólny trend, czy też może ja sama, szukając odpowiedzi na pewne pytania podświadomie wybieram publikacje, w których znajduję właściwe odpowiedzi. Czytam o darach natury, o których wielu z nas zapomina w dzisiejszym świecie, a przecież bardzo często pomagają nam one uporać się z męczącymi nas dolegliwościami. Zatapiając się w lekturze książki Witkiewicz przez chwilę mogłam być książkową Renatą i wraz z nią odkrywać dobrodziejstwa przyrody.
Jedną z bohaterek "Zielarni pod starym dębem" jest właśnie wspomniana wcześniej Renata, zielarka, która z różnych względów została pozbawiona korzeni i teraz, po latach, odkrywa je na nowo. Uczy się z prawdwnych ksiąg i czuje, że nauka ta ma dobroczynny wpływ na jej postrzeganie świata. Renata zaznajamia się nie tylko z podstawami dotyczącymi roślin, ale także z ich wpływem na organizm człowieka, a nabyta wiedza pomaga jej zrozumieć siebie i swoje potrzeby. Czasem trzeba czasu, by osiągnąć harmonię i żyć w zgodzie z własnym ja.
Żeby złagodzic ciężar przekazywanych treści książka okraszona jest subtelnym poczuciem humoru autorki, które momentami wywołuje uśmiech na naszych twarzach. Już sam fakt, że nowoprzybyła do miasteczka Renata jest uznawana przez Halinę za czarownicę, jest wielce wymowny. Choć mieszkańcy Małej Przytulnej są mili i sympatyczni, potrafią z rezerwą traktować kogoś obcego, kogo zachowania nie są w stanie zrozumieć. Wątek ten ma na celu wprowadzenie elementu humorystycznego do powieści, jednak stanowi też potwierdzenie tego, że często osobom z zewnątrz trudno jest zaklimatyzować się w hermetycznie zamkniętej społeczności.
Choć obie książki z powodzeniem można czytać osobno, polecam zaznajomić się z nimi z zachowaniem wlasciwej kolejności. Każdy z tytułów charakteryzuje się dojrzałością autorki, która świadczy o tym, że pisarka dąży do osobistej samorealizacji. Zarówno "Perfumeria...", jak i "Zielarnia..." są pełne rozważań na tematy dotyczące życia i jego charakteru. W tej drugiej Witkiewicz zwraca uwagę na powtarzalność schematów z pokolenia na pokolenie oraz zgubny charakter tego zjawiska. Pisze o dążeniach zmierzających do jego zaniechania oraz o korzyściach wynikających z harmonii człowieka z naturą. "Zielarnia pod starym dębem" to pełna ciepła i serdeczności lektura, w której autorka podaje nam receptę na szczęśliwe życie.
Moja ocena 9/10.