Pierwsza powieść Wielkopolanki Weroniki Czaplarskiej okazała się miłym zaskoczeniem i po raz kolejny utwierdziła mnie w przekonaniu, że po debiuty warto sięgać. "Wszystkie moje sekrety" to opowieść o stracie, samotności, zdradzie i zemście, która czasem może przesłonić to, co w życiu naprawdę ważne i wartościowe.
Wraz z Mary Grey przybywamy do sennego, prowincjonalnego miasteczka Greenmory na szkockiej wyspie Mull. Dlaczego właśnie tam bohaterka postanowiła przenieść się z Londynu?... Bo magia Szkocji polega na tym, że "czas zdawał się tu nie przestrzegać żadnych reguł. Płynął swoim własnym tempem, nie zwracając uwagi na to, co powinien, a czego nie. Ludzie chyba przyjęli tę samą zasadę." Ale to nie był jedyny powód... Mary przybyła tu pod przybranym nazwiskiem, gdyż ma do wykonania pewną misję - pragnie zemścić się na kimś, kto przed laty doprowadził do rozpadu jej rodziny i pośrednio przyczynił się do choroby jej matki. Czy uda jej się zrealizować swój plan i jakie konsekwencje przyniesie chęć zemsty oraz skrywanie sekretów przed otoczeniem przeczytacie w książce. Gwarantuję, że ciekawych wrażeń nie zabraknie.
Weronika Czaplarska podzieliła się z czytelnikami intrygującą i bardzo prawdziwą opowieścią, która pozwala nam zakosztować szkockich klimatów. Urokliwe miasteczko ma swoją niepowtarzalną atmosferę, którą tworzy niewielka społeczność mieszkających tam ludzi. Szkocka tradycja, zwyczaje i kuchnia przenikają z kart powieści, a my, podobnie jak Mary Grey, czujemy się w Greenmory, jak w domu. Dlatego tak trudno rozstać się z bohaterami, których zdołaliśmy dość dobrze poznać i w większości polubić. Trzeba jednak pamiętać, że pobyt na szkockiej wyspie Mull to nie tylko sielanka, ale także ludzkie dramaty, rozczarowania, codzienne troski i kłopoty, które spędzają postaciom sen z powiek. Historia ma w sobie sporo autentyzmu i pozytywnej energii. Relacje łączące bohaterów rozwijają się powoli, bez niepotrzebnego wymuszania pewnych zachowań, bez presji czasu i bez sztucznego podkręcania emocji. To wszystko sprawia, że w stosunkach międzyludzkich króluje realizm i naturalność. Dotyczy to zarówno płaszczyzny romantycznej, przyjacielskiej, jak i stosunków rodzinnych. Jedynie kamuflaż Mary wydał mi się troszkę niedopracowany i szczerze mówiąc nie mogłam uwierzyć, że tak długo nikt na wyspie Mull nie odkrył jej prawdziwej tożsamości.
Autorka umiejętnie buduje napięcie i mimo, że pewne schematy udało mi się rozgryźć, to wprost nie mogłam doczekać się finału. Przyznaję, że na koniec pani Weronika zupełnie mnie zaskoczyła - kompletnie nie spodziewałam się takiego zakończenia.
"Wszystkie moje sekrety" to bardzo udany i dojrzały debiut. Słodko-gorzka opowieść obyczajowa, którą można się delektować. Historia ma w sobie pewną wyjątkowość. Dobrze napisana, ciekawie skomponowana, zmusza do głębszych przemyśleń. Warto się zastanowić choćby nad tym, iż pragnienie zemsty może sprawić, że ominie nas coś naprawdę pięknego. Jak to zwykle bywa, tak i w przypadku tej historii, zemsta na pewno nie jest słodka i wiążą się z nią określone konsekwencje.
Myślę, że każda następna powieść autorki będzie jeszcze lepsza, ciekawsza i bardziej zaskakująca. Weronika Czaplarska ma prawdziwy talent do snucia interesujących opowieści. Podobno swoje inspiracje czerpie ze snów. Już się zastanawiam, jaka będzie jej następna książka i co też autorce może się jeszcze przyśnić. "Wszystkie moje sekrety" wyszukałam w Klubie Recenzenta serwisu nakanapie.pl. i przyznaję, że był to bardzo dobry wybór.