Czytając kryminały, często zadaję sobie pytanie, czy istnieją morderstwa doskonałe? Oczywiście zdaję sobie sprawę, że pewnie są, jednak nie dowiem się wtedy, dlaczego one takie były. Czy sam zbrodniarz, który postanawia zabić człowieka, zdaje sobie sprawę z tego, co czyni? Co dzieje się wtedy w jego umyśle, co w ogóle kieruje jego pobudkami? Nie jestem psychologiem (uff) i nie wiem, co, jak i dlaczego. Może dlatego lubię tego typu książki, gdzie jest zbrodnia, jest ofiara i jest zabójca...
Już sam tytuł książki, debiutującej na rynku wydawniczym, Renaty Furman, dawał nadzieję, że powieść będzie interesująca. Morderstwo na kempingu to na pewno intrygujące miejsce na popełnienie przestępstwa. Miejsce, w którym na pewno jest sporo ludzi, a gdy dowiemy, że kemping ten znajduje się w nadmorskiej miejscowości na Helu, zdajemy sobie sprawę, że zabójca może w pewnym sensie czuć się pewnym, że nie zostanie przyłapany i jego wina nie wyjdzie na światło dzienne.
Najpierw jednak moja uwaga. Cieniutko!!! Cieniutko to wyszło. Oczywiście pod względem objętości działa literackiego. Można śmiało rzec, że jest to powieść na jeden wieczór. Może ten wieczór na kempingu?... Na okładce znajdziemy przyczepę kempingową, która została postawiona w lesie. Jest na pewno późny wieczór, więc w środku jest widno, jednak wokół przyczepy roztacza się aura tajemniczości. A gdy dokładnie przyjrzymy się okładce, w lewym dolnym rogu zaobserwujemy stopy, prawdopodobnie kobiety.
Zuzanna Grabowska to główna bohaterka kryminału, którego akcja rozgrywa się na Helu położonym na Mierzei Helskiej, nad Morzem Bałtyckim. To tutaj mieszczą ośrodki turystyczne, piękne kąpieliska, to tutaj można połowić ryby, popływać jachtem. To tutaj znajduje się port morski z przystanią rybacką i jachtową. To w tym miejscu znajduje się garnizon Marynarki Wojennej. Zuzanna nie może doczekać się zasłużonego urlopu i wyjazdu w to urokliwe miejsce na mapie Polski. Nad morzem wynajmuje turystom swoją przyczepę kempingową, jednak od dwóch lat znajduje sobie inne lokum, by odpocząć od trudów pracy i tego, że: nie będzie musiała oglądać nadętej gęby swojego szefa, który - jak by się nie starała - nigdy nie był zadowolony. Przyczepa, nie tylko jej, ale innych, którzy pragnęli zysków z tego typu zarobków, cieszyła się sporym powodzeniem. I teraz gdy planowała wyjazd nad polskie morze, zdążyła wynająć przez Internet swoje M1. Nie spodziewała się jednak, że wkrótce w jej przyczepie dojdzie do bestialskiego morderstwa, gdzie ofiarą okaże się młoda kobieta. Oskarżenia pada na wynajmującego to miejsce, Grzegorza Sumińskiego. Ten w nocy pokłócił się z nową partnerką i postanowił spędzić czas w innym towarzystwie, pozostawiając Martę Dulębę samą. Udał się do klubu Eldorado na innym kempingu i bawił się tam aż do świtu. Nie miał wyrzutów sumienia. Nie chciała spędzić miło kolejnej nocy w kurorcie, więc niech sama siedzi w przyczepie i się umartwia. Nie zdaje sobie jednak sprawy, że wkrótce zostanie pierwszym, który będzie posądzony o zabójstwo kobiety.
Czy młody, rozrywkowy chłopak okaże się mordercą? Na Helu sprawy toczą się dynamicznie, bo Marta nie jest jedyną ofiarą. Gdy w stolicy Polski, w Warszawie, dochodzi do podobnego zabójstwa, a ofiara ma wiele wspólnego z Zuzanną Grabowską, sprawa komplikuje się jeszcze bardziej. Dariusz Sztuk, policjant z komendy rejonowej we Władysławowie próbuje rozwikłać sprawy zabójstw. Spotyka się z właścicielką przyczepy, Zuzanną. Między nimi dochodzi do uczucia. Czy to pokrzyżuje plany ambitnemu policjantowi?
To wszystko znajdziecie na zaledwie 162 stronach mini powieści. Spokojnie można ją przeczytać do wieczornej herbatki, kawki bądź kieliszka czerwonego wina. Najlepiej siedząc gdzieś na kempingu w lesie nad morzem. Czy wtedy jednak będziemy się czuć bezpiecznie?
Książkę otrzymałem z Wydawnictwa Novae Res, za co serdecznie dziękuję.