Zbieracz Burz recenzja

"Zbieracz Burz" to kontynuacja "Siewcy Wiatru", wspaniałej książki M.L.Kossakowskiej, opowieści o aniołach, które po zagadkowym zniknięciu Jasności muszą same poradzić sobie ze wszystkimi obowiązkami. Obie książki bardzo lubię i polecam wszystkim, którzy cenią sobie ciekawą, pomysłową akcję i niebanalnych bohaterów. Mi samej najbardziej do gustu przypadł Daimon Frey, Anioł Zagłady, stając się tym samym moją ulubioną postacią książkową w ogóle. W "Zbieraczu Burz" akcja toczy się głównie wokół tego właśnie anioła. Poznajemy także albinosa w dreadach - Hariela - anioła stróża bezdomnych kotów, który pomaga Abaddonowi w chwili, kiedy wszyscy inni przyjaciele odwrócili się od niego, stwierdzili, że zwariował. On sam musi stoczyć walkę z samym sobą, stara się odróżnić prawdę od fikcji i cały czas ucieka przed nagonką wysłaną zresztą zarówno z Nieba jak i z Piekieł.
Zakończenie wcale nie rozwiewa wszystkich tajemnic i wątpliwości i utrzymuje nas w niepewności i oczekiwaniu na tom drugi.
Gorąco polecam tą książkę wszystkim. Anioły nie są przedstawione tutaj jako niewinne stworzenia w białych szatach i złotą aureolą nad głową, przeciwnie; piją, palą, chodzą do barów i nie stronią od bójek.
Dołączmy do tego zabawne dialogi i mamy wspaniały sposób na spędzenie popołudnia z ciekawą lekturą w ręku.