„Srebrnowłosa” stanowi dla mnie niezłą zagwozdkę. Ma niezwykle ważną zaletę i uciążliwą wadę. Co z tego wynikło? O tym za chwilę – najpierw parę słów o fabule.
Główna bohaterka, Marika, jest kuglarką należącą do wilantów – klasy pozbawionej praw, utrzymującej się z pokazów sztuczek i kradzieży. Życie dziewczyny diametralnie się zmienia, kiedy wychodzi na jaw, że stara legenda dotyczy właśnie jej. Dziewczyna musi poradzić sobie w sytuacji zmieniającej się jak w kalejdoskopie, w której na każdym kroku może trafić na wroga. Ponadto główny problem stanowią smoki. Już na tylnej stronie okładki czytamy, że to właśnie one mieszają najbardziej.
Największą zaletą książki jest akcja. Dużo się dzieje, a czytelnik nie ma miejsca na nudę. Wraz z bohaterami, których nie da się nie lubić, wpada w wir przygód i z przyjemnością wraca do świata przedstawionego. Jest jednak problem, bo drugą stroną medalu jest kiepski warsztat autorki. Widać, że Kaja Wasilewska ma talent – a przede wszystkim ogromną wyobraźnię! – ale brak doświadczenia sprawia, że książka nie jest tak przyjemna w odbiorze, jakbym sobie tego życzyła. Kłują w oczy potoczne zwroty, które w książce wyglądają paskudnie („ciuchy”, „oj tam, oj tam” – wrr!). Przeszkadzają niektóre szczegóły, a przede wszystkim niezbyt dobry styl pisania autorki – najbardziej zdziwiło mnie „ciemne światło”, a irytował fakt, że wszystko „lata” – „przed oczami latały mu gwiazdy”, „w powietrzu latały kamienie”… Można użyć ciekawszych, bardziej wyszukanych słów, prawda? Jestem pewna, że książka wiele by zyskała, gdyby warsztat autorki był lepszy.
Inną kwestią są bohaterowie, którzy sprawiają, że mamy wrażenie, iż „Srebrnowłosa” jest bajką. Postaci są bowiem czarne albo białe, bez żadnych odcieni szarości. Jeśli więc bohater jest dobry – autorka usprawiedliwia nawet fakt, że ów bohater jest nagminnym złodziejem, jeśli zły – to możemy być pewni, że nie zaskoczy nas żadnym dobrym uczynkiem. Takie uproszczenie jest dla mnie kolejnym minusem, ale mimo wszystko, jak napisałam na początku, polubiłam paru bohaterów i chętnie dowiedziałabym się, jak dalej potoczyły się ich losy.
Dwie wymienione przeze mnie wady, choć przeszkadzały w odbiorze i umniejszały nieco przyjemność czytania powieści, to jednak nie sprawiły, że będę źle wspominać „Srebrnowłosą”. Nie pochłonęłam tej książki „na raz”, ale też czytanie jej nie męczyło mnie i mogę powiedzieć, że miło spędziłam czas z tą powieścią. Mam nadzieję, że autorka nie poprzestanie na jednej książce i napisze coś jeszcze. Może byłby to dalszy ciąg „Srebrnowłosej”? Historia skończyła się w takim momencie, że aż prosi się o kontynuację…
Książka Kai Wasilewskiej zaliczana jest do gatunku literatury młodzieżowej. I w gronie młodzieżówek zdecydowanie się wyróżnia – nie mamy pięknej głównej bohaterki i jej księcia z bajki, ani cukierkowego wątku miłosnego. Mamy akcję, przygody, przyjaźń i lojalność. Życzyłabym sobie i reszcie osób czytujących ten gatunek, by takich wyjątkowych powieści ukazywało się więcej.
Komu polecam? Czytelnikom literatury młodzieżowej, rzecz jasna. Jeśli należycie dodatkowo do miłośników smoków i macie przesyt wszechobecnych paranormali, możecie od razu wpisać „Srebrnowłosą” na listę swoich lektur obowiązkowych. Jeśli o mnie chodzi – mocno trzymam kciuki za autorkę, by ćwiczyła swój warsztat i szybko wracała z nową powieścią.