„Manipulacja” autorstwa Klaudii Muniak, stanowi bardzo dobry thriller psychologiczny, w którego fabułę zostały wplątane elementy wiedzy medycznej. Jeśli chodzi o twórczość tej pisarki to bardzo dużo o niej słyszałam, jednak nie wiem jakim cudem nasze drogi cały czas się mijały, dopiero teraz udało mi się przeczytać jej najnowsza powieść, którą oceniam bardzo pozytywnie.
Cześć jestem Anna, mam trzydzieści trzy lata, pracę, którą uwielbiam, ukochanego męża i własne mieszkanie. Do szczęścia brakuje mi już tylko dziecka. Niestety po kolejnym już poronieniu postanowiłam poszukać pomocy u znanej psychoterapeutki Irminy, która poddaje mnie leczeniu za pomocą nowoczesnej metody - ukierunkowanej inkubacji snów.
Chwilę po rozpoczęciu owej terapii zaczynam dostawać tajemnicze wiadomości na mediach społecznościowych. Tajemniczy nadawca - p@acjent twierdzi, że posiada informacje, które sprawią, że inaczej spojrzę na swoje dotychczasowe życie... Czy powinnam odpisać tej osobie? Czy jednak ją zignorować?
Przed chwilą skończyłam czytać ten tytuł i nie wiem co powinnam Wam o niej opowiedzieć - nie potrafię wyjść z szoku, który spowodowała u mnie autorka. Może zacznę od tego, że jest to powieść, w której akcja nie pędzi na łeb na szyję - w niektórych książkach ten element bardzo mi przeszkadza, jednak w tym przypadku nie uważam powolnej fabuły za wadę, czemu? Ponieważ dzięki temu autorka pozwala nam poznać dogłębniej bohaterów swojej powieści.
Tutaj wysuwa się kolejny atut tej pozycji - narracja pierwszoosobowa. Spokojnie, cała książka nie jest tylko i wyłącznie z wizji Anny - nie chcę Wam za dużo zdradzić, dlatego powiem Wam, że blisko połowy narratorzy zaczną się zmieniać. Dzięki takiemu rodzajowi narracji pisarka pozwala swojemu czytelnikowi wejść w umysł poszczególnych bohaterów, co ja osobiście bardzo sobie w thrillerach psychologicznych cenię. No sami powiedźcie czy thrillerem psychologicznym nazwiemy pozycję, w której nie występują portery psychologiczne postaci? No właśnie.
Skoro o bohaterach mowa opowiem o dwójce z nich: Annie i P@cjencie. Jeśli chodzi o pierwszego z nich to główna bohaterka niezmiernie mnie denerwowała. Zdaję sobie sprawę, że nie mam prawa jej oceniać, ponieważ nigdy nie poroniłam i mogę się tylko domyślić jakie piekło ta kobieta przeżyła, to jednak jej postawa w początkowych rozdziałach... Wybaczcie nie lubię bohaterów, którzy na siłę robią z siebie ofiarę oraz którzy odpychają innych, którzy chcą im pomóc - przez takie zachowanie miałam ochotę potrząsnąć Anią. Natomiast jeśli chodzi o naszego tajemniczego nadawcę wiadomości... Na samym początku zamiast strachu jego osoba powodowała u mnie ciekawość - chciałam po prostu dowiedzieć się jak najszybciej co takiego pragnie on przekazać naszej Ani. Jednak kiedy napisał, że sam znajdzie kobietę poczułam ciarki - czytałam ten fragment w nocy i aż musiałam spojrzeć przez okno czy nikt na pewno mnie nie obserwuje...
Klaudia Muniak w swojej najnowszej książce poruszyła dość poważny problem, którym jest temat poronień. Sami dobrze wiemy, że aktualnie staje się on tematem tabu, dlatego mam nadzieję, że ta książka da niektórym trochę do myślenia.
Na koniec chciałabym Was również przed czym przetrzeć. Pamiętacie pewnie, że kilka akapitów wcześniej wspominałam o narracji pierwszoosobowej, która pomoże Wam lepiej poznać bohaterów, jednak ten rodzaj narracji ma również swoje minusy... Jakie? Muniak w dość sprytny sposób wprowadziła mnie w pole - dopiero w drugiej połowie książki zaczęłam zastanawiać się czy wszystkie wydarzenia z wizji niektórych bohaterów wydarzyły się naprawdę czy są jednak przez nich lekko podkoloryzowane. Oczywiście nie zdradzę Wam kto jest tutaj kłamczuszkiem, a kto nie - tego musicie dowiedzieć się sami, jednak radzę Wam być czujnym.
Czy książkę polecam? Tak, Klaudia Muniak stworzyła bardzo dobry thriller psychologiczny - nie powiem, że jest genialny, ponieważ czytałam już kilka lepszych pozycji, jednak nie zaprzeczę, że „Manipulacja” jest jedną z lepszych premier tego roku. Może początek jest powolny, to ostatnie 50 stron... co tu dużo mówić przygotujcie się na niezłą jazdę bez trzymanki. Do tej pory jestem w szoku jakim cudem nie mogłam domyślić się motywu sprawcy - teraz wydaje mi się to bardzo oczywiste, jednak przez zabawę w kotka i myszkę nie byłam w stanie tego przewidzieć.