"Miłość nie jest pozbawiona cierpienia, zwłaszcza ta prawdziwa. Pamiętaj, że po każdej burzy zawsze wychodzi słońce. U was właśnie wyszło to słońce, tylko nie wiem dlaczego Ty chowasz się przed nim w cień."
Każdy z nas marzy o tej wielkiej, prawdziwej miłości, która wprawi nasze serce w drżenie. Gdy przychodzi, zmienia nasze dotychczasowe życie, ubogaca je i nadaje mu sens. Niestety, życie to nie bajka i oferuje nam nie tylko dobre, ale też i złe momenty. Czasem niektóre z nich sprawiają, że nasza miłość z dnia na dzień się kończy. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że raz zranieni, zamykamy się na szczęście. Boimy się ponownie zaryzykować, w obawie przed kolejną stratą.
Żyjemy na pół gwizdka.
Wero i Oskar są przyjaciółmi, którzy wiele razem przeszli, jednak historia opowiedziana na kartach "Zawsze chodziło o ciebie" Dominika Aniszewska rozpoczyna się w momencie nietypowej prośby chłopaka, która dużo zmienia między bohaterami. Sprawia, że dotychczasowe ustalenia tracą sens i młodzi zaczynają snuć nowe, bardziej śmiałe plany.
Czy ich zamierzenia mają szansę bytu, czy też niektórych rzeczy lepiej nie zmieniać?
Moja odpowiedź na to pytanie jest jedna: trzeba zawsze żyć na 100% i dawać z siebie wszystko. Nie warto zadowalać się połśrodkami i lepiej żałować, że się coś zrobiło, niż że się tego nie zrobiło.
Niestety, człowiek wydaje się być mądry, a jak przyjdzie co do czego, postępuje zupełnie inaczej. Tak też zrobiła Wero. W decydującym momencie wycofała się chowając głowę w piasek, a przecież o swoje szczęście należy walczyć do samego końca.
Przyznam, że historia kobiety bardzo mnie poruszyła, sprawiła, że momentalnie zaczęłam jej współczuć. Wydaje mi się jednak, że cała sytuacja została troche przerysowana. Od razu zaznaczam, że nie znam się na medycynie, jednak kwestie związane ze śpiączką wydają mi się nie do końca zgodne z rzeczywistością. Nie rozumiem, dlaczego nie można było powiedzieć Oskarowi prawdy. Dobrze, może nie na samym początku, ale nieco później? Nie wydaje mi się, by było to zgodne z zaleceniami lekarzy, ale, oczywiście, mogę się mylić.
Poza tym minusem, cała oś wydarzeń wydaje mi się prawdopodobna, a do tego ciekawa. Bohaterowie od pierwszych chwili zdobyli moją sympatię, dobrze, może Oskar trochę mniejszą, bo momentami zachowywał się naprawdę niedojrzale. Miałam ochotę wejść do książki i nim potrząsnąć. Natomiast Wero bardzo polubiłam i mocno kibicowałam jej szczęściu. Muszę przyznać, że zupełnie nie mogłam zrozumieć jej motywów postępowania w końcowych partiach książki, ale zdaję sobie sprawę, że patrząc z boku łatwo jest krytykować czyjeś zachowanie. Inaczej decyduje się, gdy do głosu dochodzą emocje, a inaczej na chłodno, z dystansu. Jak to mówią, punkt widzenia zależy od punktu siedzenia.
Myślę, że jak na debiut, to bardzo dobra książka. Wprawny język, wartka akcja, to niezaprzeczalne plusy tej książki. Może popracowałabym jeszcze nad fabułą, która momentami wydaje mi się trochę mało prawdopodobna, jednak jak na pierwszy raz jest naprawdę dobrze. Z niecierpliwością będę wyglądać kolejnej książki autorki, by móc ocenić jak rozwija się jej warsztat.
Moja ocena 7,5/10.