Cieszy mnie kiedy w powieści danego gatunku można znaleźć nieszablonowy wątek, ciekawą postać czy nietradycyjny pomysł na fabułę. W książkach z gatunku kryminał, thriller, sensacja było chyba już wszystko. Choć najbardziej irytuje kopiowanie, próba oszukania czytelnika i łączenie pomysłów kilku powieści w jedną.
„Zatrutka” Ewy Przydrygi zapowiadana jest na okładce jako fascynujący thriller. Pod polecajką na okładce autograf dała piosenkarka młodego pokolenia Sarsa, co nie ukrywam mocno mnie zdziwiło. Kojarzę ją jedynie z programem typu talent show oraz jednym przebojem, który na dokładkę nie wpisuje się w mój gust muzyczny. Nurtowało: dlaczego Sarsa poleca książkę?! Okazuje się, że nie bez przyczyny, bo jej piosenki będą bardzo ważne dla bohaterów i przyznam, że gdy w trakcie lektury mocno promowany był jeden utwór, to z ciekawości po niego sięgnęłam.
Młode małżeństwo, w pierwszym odczuciu szczęśliwe. Wymarzony dom w Gdyni. Zwykły poranek. Niemowlę za ścianą. Anka zmaga się z depresją poporodową więc Piotr daje jej przestrzeń. Kiedy znajduje kartkę na stole, że Anka poszła na spacer, nie ma w tym nic dziwnego. Kolejne godziny nieobecności wzbudzają niepokój tym bardziej, że znalezione na plaży rzeczy Anki wskazują na popełnienie samobójstwa. Prócz działań policji Piotr prowadzi prywatne śledztwo, które z czasem odkrywa niechcianą prawdę i udowadnia, że o Ance wie mało, tym bardziej o jej przeszłości.
„Zatrutka” wciąga od pierwszych stron. Jest w niej coś niepokojącego i tajemniczego. Ból Piotra po stracie ukochanej jest przejmujący, a historia wiarygodna. Jako całokształt oceniam „Zatrutkę” bardzo dobrze. Bohaterowie są bardziej lub mniej, ale wciąż normalni. Zwykli młodzi ludzie, którzy mają życie zawodowe, zakochują się i próbują zbudować wspólny dom. Z depresją poporodową zmaga się wiele kobiet, często przez to niezrozumianych, nie diagnozowanych. Mówienie o tej chorobie, choćby za pomocą powieści, jest niezwykle potrzebne. Na uwagę zasługuje wątek teatralny Anki, który staje się głównym tropem dla Piotra. Dzięki niemu mężczyzna zdobędzie kolejne elementy układanki.
Powieść nie jest pozbawiona wad. Najmocniej rzuca się w oczy Basia, córeczka Anki i Piotra, która to pojawia się, to znika. Na początku powieści mocny akcent położony jest na opiekę nad dziewczynką, zaangażowanie ojca w samotne wychowywanie, po czym w dalszych scenach Piotr jakby o niej zapominał, a jeszcze później niespodziewanie na scenę wkracza niania. Sam finał historii w mojej ocenie jest mocno spłycony, za dużo tu fantazjowania i słodkości, rodem z amerykańskich filmów. Akcja „Zatrutki” biegnie nierówno, bo są fragmenty które bardzo szczegółowo opisują emocje jakie targają bohaterami, by za chwilę całość zamknąć w kilku zdaniach.
Dobrym zabiegiem jest umiejscowienie akcji książki nad polskim morzem. Gdynia jest przedstawiona bardzo realistycznie, te wszystkie opuszczone miejsca, nadmorskie zakamarki i małe uliczki stanowią wyraźne tło powieści. Na skrzydełkach książki jest mapka, która prowadzi przez wszystkie miejsca związane z Anką, co urealnia historię i pozwala lepiej wczuć się w temat powieści. Dodatkiem jest możliwości zeskanowania mapy za pomocą kodu QR, który przeniesie całość do naszego telefonu!
Genialny tytuł zachęca do czytania. Od samego początku chcesz się dowiedzieć co znaczy tytułowa zatrutka. To od trucizny? Zatrucia? Co może szkodzić?
"Zatrutka" to opowieść o maskach, które przywdziewany, w każdym dniu inne. To historia o tajemnicach, poszukiwaniu prawdy, demonach przeszłości, którym prędzej czy później uda się nas dopaść. Jest tu element zbrodni, zaginięcia, manipulacji, rodzinnych tragediach oraz wątpliwości, wielu obaw i granych pozorów. Książka Ewy Przydrygi jest intrygującą i daje do myślenia. Mimo kilku uchybień – polecam. To idealne lektura na jesienne wieczory.