Zbiór trzech opowiadań mało znanego polskiego prozaika, o którym jest głośno ostatnio – czytałem duży artykuł o nim i o jego dramatycznym życiu w Magazynie Książki z sierpnia 2022; znamienny jest tytuł artykułu: 'Przeoczony geniusz '. Z zainteresowaniem zatem sięgnąłem po tę pozycję, którą można sobie ściągnąć za darmo z portalu Wolne Lektury.
Książka zawiera trzy opowiadania, będące po trosze wspomnieniami z pobytu autora w sowieckich łagrach w czasie II Wojny Światowej. Napisane to dobrze, ciekawie, ale wyglądają na jakby deczko niedopracowane, a może taki miał Lipski styl? A styl jego rwany jest, poza tym trochę autor patrzy na okropności łagrowe jakby z boku, z pozycji neutralnego obserwatora
Pierwsze opowiadanie, „Dzień i noc” dzieje się w na budowie gigantycznej tamy na Wołdze, wznoszonej rękami więźniów. Narratorem jest pomocnik lekarza 'pomlek' w gwarze obozowej. To pan życia i śmierci wielu więźniów, bo decyduje czy mogą iść do pracy, czy kwalifikują się do leczenia. A rzeczywistość łagrowa jest straszna; niektóre obrazy są wstrząsające, jakbym czytał relacje z nazistowskich obozów koncentracyjnych, na przykład ten opis łagrowej izby chorych: „Czterdziestu dwu ludzi leżało na ziemi, tak że nie wszyscy mogli równocześnie leżeć na plecach. Ich pot parował. Ich bulgotania, jęczenia, charczenia i chrapania. Ich ręce mieszały się. Oddechy też. Sanitariusz Andrzej nie podnosił nawet głowy, gdy ktoś wołał: — Basen!”
Drugie opowiadanie, 'Waadi' dzieje się gdzieś w szpitalu w Uzbekistanie, gdzie panują koszmarne warunki, szczególnie poruszył mnie następujący cytat, również skojarzył się z Auschwitz: „Niewiarygodnie chudzi, chorzy na dezynterię marzyli w groźne południe o cienistych latrynach, o spokoju, aby leżeć i spać w klozetach, aby nie trzeba było tam pełzać pięćdziesiąt razy dziennie, aby nie bolała kiszka stolcowa, aby spacerowały wokół nich duże, piękne skarabeusze, czarnozielonkawe żuki gnojne, toczące przed sobą, jak lwy w cyrku, kule kału.”
Napisane to dobrze, ale czytało mi się trudno, może dlatego, że ostatnio odczuwam przesyt tematyką łagrową. Poza tym nazywanie Lipskiego geniuszem i porównywanie go do Herlinga-Grudzińskiego, Sołżenicyna czy Szałamowa uważam za przesadzone. Jest to jedna z wielu relacji łagrowych, niezbyt moim zdaniem wyróżniająca się artystycznie od innych.
Zaznaczam, że piszę te słowa po zapoznaniu się tylko z częścią dorobku Lipskiego.