Jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością Beaty Majewskiej i musze przyznać, że całkiem udane. Książka rozpoczyna się tragiczną wiadomością. W wypadku ginie żona Rafała i ich synek. Pogrążony w żałobie mężczyzna próbuje poukładać sobie życie na nowo w małej wsi Milikowo. Tam poznaje atrakcyjną, acz rozpieszczoną panią sołtys. Luiza, pomimo wpojonych wartości zdaje się być osobą próżną, skupioną wyłącznie na sobie. Jednak pod wpływem Snarskiego przechodzi ogromną przemianę. Zaczyna zauważać swoje wady i pracować nad nimi. Dostrzega także zalety innych, staje się bardziej skora do pomocy, także najbliższym.
„Zupełnie dopiero teraz, w ciągu ostatnich dni, dojrzałą do pewnych spraw i zmieniła sposób patrzenia na siebie i innych.”
Autorka w słowach mamy Luizy – pani Kazi zawarła wiele mądrości ludowych. Ta kobieta to skarbnica mądrości życiowej. Zwyczajna pani domu, a widzi i wie więcej niż można by było się spodziewać. Bardzo polubiłam tę bohaterkę. Wie, kiedy należy milczeć. Jest to kobieta całkowicie oddana rodzinie. Momentami aż za bardzo, ale przecież taka jest właśnie miłość matki.
„Nie mnóż plot, póki nie wiesz na pewno. Łatwo kogoś skrzywdzić złym słowem, ale naprawić trudniej.”
W życiu Luizy wszystko pozornie wydaje się być idealne, w przeciwieństwie do trudnego życia i tragicznej przeszłości Rafała. Na początku lektury mocno wyczuwalny jest kontrast między tymi dwoma światami. Ona ma wszystko – rodzinę, pozycję społeczną, nie musi martwić się o pieniądze. On musi o wszystko walczyć, na dodatek stracił najbliższe osoby.
Jednak i u Luizy nie wszystko jest takie, jak by chciała. W związku z Damianem coś nie gra. Jej narzeczony wydaje się fałszywy, wręcz śliski. Odnosiłam wrażenie, że spotyka się z nią dla majątku, nie dla niej samej. Przeczuwałam, ze jest to związek skazany na porażkę i nie myliłam się. Zwłaszcza, że we wsi pojawił się przystojny i bardzo męski Rafał.
W pewnym momencie do głosu dochodzi niebezpieczna i odrobinę mroczna przeszłość Rafała, przez którą cała wiejska sielanka zaczyna się psuć. Sielskie życie Rafała zaczyna być niszczone przez kolejne tragedie. Autorka ukazuje tu ogrom miłości mężczyzny, który dla najbliższych potrafi poświęcić siebie. Postać ta jest bardzo ciekawie skonstruowana. Z pozoru gruboskórny gangster, a wewnątrz jest troskliwym i opiekuńczym człowiekiem, który jak każdy potrzebuje miłości. Choć Rafał boi się uczuć. Nie jest to niczym dziwnym, zważając na fakt, że stracił ukochaną żonę i syna.
Cała fabuła książki opiera się na postaci Rafała. Jest on osią konstrukcji „Zapomnij, że istniałem”. Jego sposób na rozliczenie się z przeszłością jest bardzo ryzykowny. Musiał działać zdecydowanie. Paradoksalnie chcąc chronić bliskich, sprawił im ból.
W książce zabrakło mi kontynuacji wątku z ciocią Rafała. Czy dowiedziała się o sposobie w jaki mężczyzna spróbował uwolnić się od przeszłości? Mam nadzieję, ze w kolejnej części autorka rozbuduje ten motyw. Czekam więc na nią z niecierpliwością.
Książkę czytało się bardzo dobrze. Momentami przeszkadzały mi lekko wulgarne sceny seksu, ale w końcu takie jest życie. Nie składa się tylko z czułych słówek i delikatnego dotyku. Podczas lektury chwilami udzielała mi się adrenalina Rafała, czasami cierpiałam z Luzią. Załamywałam się z nią, zadawałam sobie pytanie dlaczego tak się stało? Czy nie było innej możliwości? Przecież książka powinna się skończyć happyendem. Zakończenie było zupełnie nieprzewidywalne. Nasuwa się tylko jedno pytanie: jak to możliwe?? Autorka kończąc historię w tym momencie jeszcze bardziej zachęca do sięgnięcia po kolejną część, która pojawi się już jesienią.