Rok temu sięgnęłam po „Jeleni Sztylet” Marty Mrozińskiej i przepadłam. Książka wciągnęła mnie od pierwszych stron, łącząc barwną fabułę z klimatem słowiańskich wierzeń. Gdy dowiedziałam się o kontynuacji – „Bursztynowym Mieczu”, byłam pewna, że prędzej czy później po niego sięgnę. Pytanie tylko – dlaczego zajęło mi to tak długo?
Sama nie wiem i teraz żałuję, zwłaszcza dlatego, że należę do osób, które szybko zapominają szczegóły fabuły przeczytanych książek.
Na szczęście, pomimo dziur w pamięci, szybko odnalazłam się w kolejnych wydarzeniach przedstawionych przez autorkę. Z każdą kolejną stroną wracały wspomnienia.
Bora to dziewczyna, która jako jedna z nielicznych potrafi komunikować się ze Starym Ludem, czyli boginkami, demonami i innymi stworami z mitologii słowiańskiej, zamieszkującymi pobliskie lasy. Prawdopodobnie jest czarownicą, a wspomniane postaci mają wobec niej pewne plany.
Trwa wojna między Awandią a Waregami. Bora — oskarżona o zdradę i skazana na śmierć, cudem unika egzekucji, ale trafia pod skrzydła babki, która pragnie wykorzystać jej moc do własnych celów. Wkrótce okazuje się, że nie tylko ona ma wobec Bory plany – również król dostrzega w dziewczynie narzędzie do osiągnięcia swoich ambicji. W obliczu zagrożenia Bora wyrusza na wyprawę, której celem jest odnalezienie artefaktu mogącego ocalić królestwo. Czy może ufać swoim towarzyszom? I czy uda jej się uniknąć przeznaczenia, które zdaje się nieubłagane?
Marta Mrozińska ma niesamowitą łatwość w pisaniu i kreowaniu postaci. Jej styl jest lekki, ale pełen detali, dzięki czemu świat ożywa na kartach książki. Już z pierwszą stroną przeniosłam się do komnat Bory i mocno przeżywałam wszystko to, co ona.
Wszebora to postać, którą łatwo polubić – nie jest idealna, popełnia błędy, ale jej upór i wola walki sprawiają, że chce się jej kibicować. Choć na początku, zniewolona przez babkę, wydaje się uległa, z każdą stroną coraz bardziej walczy o własną niezależność i znów przypomina dziewczynę, którą znamy z Włóczni.
Wszelkie odwołania do słowiańskiej mitologii to to, co kocham w tej powieści najbardziej. Uwielbiam mity, nie tylko nasze rodzime, dlatego każda powieść zawierająca ten motyw, od razu zyskuje w moich oczach.
Intrygi misternie wplecione w fabułę czytało się cudownie, nie wiedziałam, co wydarzy się dalej. Trudno było mi przewidzieć kolejne kroki bohaterów.
Mimo że motyw wybrańca sugeruje przewidywalność, wielokrotnie wątpiłam w powodzenie akcji bohaterki – to wywołało we mnie naprawdę silne emocje, co tylko świadczy o kunszcie autorki.
Kolejnym istotnym wątkiem jest motyw drogi, który często wykorzystywany jest w powieściach fantasy oraz przygodowych. Możemy go znaleźć m.in. we „Władcy Pierścieni” czy w „Wiedźminie".
W drugim tomie spotkać można nie tylko znane nam z „Jeleniego sztyletu” postaci, ale również poznać kilku nowych osobników, którzy świetnie dopełniają historię. Są to naprawdę barwne postacie, które wchodzą w interakcję, z Borą i nadają fabule biegu.
„Bursztynowy Miecz” utrzymał wysoki poziom i dostarczył mi wielu emocji. Już nie mogę się doczekać kolejnej książki Marty Mrozińskiej, bo jeśli dalej będzie pisać w ten sposób, ma szansę stać się jedną z czołowych autorek polskiej fantasy.