Są ludzie, którzy rodzą się po to, by pomagać innym. Ich ofiarność względem drugiego człowieka zazwyczaj pozostawia trwały ślad, którego nie sposób zatrzeć. W czasach II wojny światowej, kiedy pomoc drugiemu człowiekowi była na wagę złota, nie zabrakło ludzi dobrej woli. Do nich właśnie należał Henryk Goldszmit, którego po dziś dzień znamy jako Janusza Korczaka. W sierpniu bieżącego roku minęło 70 lat od czasu jego „ostatniego spaceru" ze swoimi podopiecznymi. Był to pochód niezwykły, bo na jego końcu czekała okrutna śmierć w Treblince. By uczcić pamięć o Januszu Korczaku, Wydawnictwo W.A.B. postanowiło stworzyć zbiór najważniejszych zapisków sporządzonych przez Starego Doktora. W ten sposób powstała publikacja pt.: "Pamiętnik i inne pisma z getta", którą miałam przyjemność przeczytać.
"Dostojewski mówi, że wszystkie nasze marzenia spełniają się w biegu lat, tylko w tak wynaturzonej formie, że ich nie poznajemy. – Ja poznaję swe marzenie z lat przedwojennych" [1].
Janusz Korczak rozpoczął swoje regularne zapiski pamiętnikarskie w maju 1942 roku, choć zamysł pisarski powstał już trzy lata wcześniej. Ogrom codziennych obowiązków nie pozwalał jednak lekarzowi na systematyczne pisanie. W późniejszych latach sytuacja wyglądała podobnie. Na wielu kartach "Pamiętnika" możemy przeczytać, że Korczak sporządzał wpisy głównie w nocy, bo tylko wtedy miał chwilę dla siebie. O czym pisał? Najpierw o sobie, dzięki czemu stworzył krótką autobiografię. Powracał w niej pamięcią do lat dzieciństwa spędzonego w ukochanej Warszawie. Snuł również wiele opowieści o swojej rodzinie. Szaleństwo ojca, a potem śmierć matki odcisnęły na późniejszym doktorze wyraźne piętno. W tych latach, kiedy rozpoczynał swoją karierę lekarską i podróżował po Europie odbywając praktyki zawodowe, Korczak miał jedno wielkie marzenie. Chciał pojechać do Chin, gdyż od dzieciństwa interesował się tamtejszą kulturą i obyczajami. Wybuch II wojny światowej odebrał mu jednak nadzieję, na rychłą podróż. Rok później Henryk Goldszmit znajdował się już za murami getta warszawskiego, gdzie zapisał te dramatyczne słowa:
"Nie ja do Chin, ale Chiny przyjechały do mnie. Chiński głód, chińska poniewierka sierot, chiński pomór dzieci"[2].
Sytuacja Żydów w getcie z miesiąca na miesiąc była coraz gorsza. Mimo ciągłych zmian lokalowych (z Krochmalnej 92 na Chłodną 33, zaś z Chłodnej na Sienną16/Śliską 9) Korczak nie poddał się i nawet za murami prowadził słynny Dom Sierot. Najpierw trafiały do niego dzieci osierocone, potem porzucone, ostatecznie rodzice oddawali Goldszmitowi swe potomstwo, byle jak najdłużej uchronić je od śmierci. W ten sposób sierociniec szybko zapełnił się dziećmi, które Stary Doktór traktował jak własne. W swym "Pamiętniku" pisze o nich następująco:
"Miasto wyrzuca mi dzieci, jak muszelki, ja nic – tylko dobry jestem dla nich"[3].
Ta niezrównana dobroć niewątpliwie pomagała lekarzowi w kontaktach z dziećmi. Stary Doktór traktował każde z nich jak dorosłego człowieka[4]. Słuchał ich problemów i proponował rozwiązania. Nie narzucał swojej woli, nie pouczał podopiecznych, a mimo to zaskarbił sobie ich miłość. Być może miały na to wpływ także bajki, które opowiadał malcom przed snem. Dzięki nim, dzieci poznawały inne, piękne historie, tak odmienne od codziennej egzystencji w murach getta.
"Jestem nie po to, aby mnie kochali i podziwiali, ale po to, abym ja działał i kochał. Nie obowiązkiem otoczenia pomagać mnie, ale ja mam obowiązek troszczenia się o świat, o człowieka"[5].
Z kolejnych zdań "Pamiętnika" spoziera na nas człowiek, który ani przez chwilę nie skarży się na swój los. Korczak widzi otaczających go współbraci i czuje się im potrzebny. Nawet, gdy dopada go ból lub choroba, nie zapomina o dzieciach. Jest z nimi zawsze. Je z nimi, pomaga im i czuwa nad ich snem dzieląc z maluchami sypialnię. Jest wszędzie tam, gdzie go potrzebują. Choć wiele razy ma szansę wydostać się z getta i wyjechać z dala od Warszawy, decyduje się poświęcić dzieciom całe swe życie.
Korczak zastanawiał się w "Pamiętniku", czy można zrozumieć cudze wspomnienia. Ja myślę nad tym, jak je ocenić. Są to z pewnością zapiski o wartości dokumentalnej, bo dzięki inicjatywie Igora Newerly`ego[6] przetrwały tragiczne lata wojny. Czy jednak mają jakieś znaczenie dla współczesnego czytelnika? Mają i to większe niż nam się wydaje. Niezwykła inteligencja i racjonalizm, jakim kierował się Stary Doktór są godne podziwu. W maju 1942 roku o likwidacji getta warszawskiego mówiło się już całkiem oficjalnie. Nasz bohater niewątpliwie miał świadomość rychłej zagłady Żydów. Mimo tego, nie zapisał ani jednej wzmianki, która mówiłaby o nadchodzącej tragedii.
Kolejne karty dzieła Goldszmita doprowadzają nas do 4 sierpnia 1942 roku. W ten letni dzień, Stary Doktór widzi za oknem esesmana uzbrojonego w karabin. Podejrzewa, że Niemiec nie strzela do niego, bo nie otrzymał rozkazu. Wówczas jeszcze lekarz nie miał pojęcia, że ów rozkaz padł i będzie realizowany już następnego dnia.
Oprócz "Pamiętnika" w zbiorze autorstwa Janusza Korczaka znajdziemy również wiele innych pism. Są tutaj różnego rodzaju prośby o pomoc materialną skierowane do odpowiednich instytucji. Widnieją tu również zapiski dotyczące pracy z dziećmi mieszkającymi w sierocińcu, dywagacje na temat sensu eutanazji, a nawet bajki opowiadane często podopiecznym. Na szczególną uwagę zasługuje jednak krótki zapis zatytułowany: "Jak będę żył po wojnie". Dowiadujemy się z niego, że Stary Doktór polecił spisywać dzieciom pamiętniki. Tematem pierwszego wpisu miała być perspektywa dalszego życia po wyjściu z getta. Na dowód zaangażowania maluchów, Korczak przytoczył czytelnikowi kilka tych „przyszłościowych wizji”. By nie zdradzić Wam tych opowieści, powiem tylko, że podczas ich lektury nie sposób powstrzymać łez.
"Pamiętnik i inne pisma z getta" to pozycja obowiązkowa dla każdego, komu bliska jest postać czołowego pedagoga, który poświęcił swoje życie dla dzieci. Dzięki zamieszczonym w niej dokumentom, przekonacie się, że ten bez reszty oddany sprawie człowiek przeżywał również chwile zwątpienia i miewał czasem myśli samobójcze. Okoliczności, w jakich przyszło mu żyć, skutecznie udaremniły jego plany na przyszłość. Wbrew pozorom pozostało po nim jednak bardzo wiele. Mimo upływu siedemdziesięciu lat, pamięć o jego ofierze z życia jest nieustannie obecna i oby tak już pozostało.
[1] J. Korczak: "Pamiętnik i inne pisma z getta". Warszawa 2012, s. 50.
[2] Ibidem.
[3] Ibidem, s. 48.
[4] Doktor popierał bowiem założenia programu „nowego wychowania” popularnego wówczas w światowej myśli pedagogicznej.
[5] J. Korczak: "Pamiętnik i inne pisma...", s. 84.
[6] Igor Newerly był sekretarzem, a potem współpracownikiem Janusza Korczaka.