Bridget wiedzie sielankowe życie w Ameryce. Jako druga w kolejce do tronu, nie musi przejmować się królewskimi obowiązkami. Udziela się charytatywnie, imprezuje i stara się jak najlepiej reprezentować na obczyźnie swój mały kraj. Jej nieustannym cieniem jest jej przystojny ochroniarz Rhys Larsen. Tych dwoje nie dogaduje się od pierwszego dnia. Bridget pragnie normalnego życia, a on nie pozwala jej zapomnieć o tym, że jest księżniczką. Jego opiekuńczość i sumienność, denerwuje ją, ale jednocześnie jest mu po cichu wdzięczna za takie zaangażowanie. Gdy nieoczekiwanie starszy brat Bridget abdykuje, aby poślubić niepochodzącą ze szlachetnej rodziny stewardesę, świat młodej księżniczki lega w gruzach. Miała być tą zapasową. Miała być tylko ozdobnikiem, a ma zostać królową. Nie jest na to gotowa. Nie jest gotowa na oddanie swojej wolności i suwerenności, a to ją czeka, gdy wróci do Eldorry. Problemy zaczynają się piętrzyć w momencie, gdy odkrywa, że przez ostatnie dwa lata Rhys urósł do rangi kogoś ważniejszego, a niż tylko ochroniarza. Zakazane uczucie, wisząca nad głową koronacja i wizja ślubu bez miłości. Z czym jeszcze będzie musiała zmierzyć się Bridget w swojej drodze do niezależności i prawdziwego szczęścia?
W pierwszym tomie kreacja Avy i Alexa przypadła mi do gustu, ale miałam kilka zastrzeżeń. W przypadku Bridget i Rhysa mamy kilka powielonych schematów w ich kreacji, ale ta dwójka zdecydowanie bardziej skradła moje serce. Kilka lat temu miałam okazję czytać serie Emmy Chase, gdzie książę zakochał się w zwykłej śmiertelniczce. Wówczas tamta seria skradła moje serce i długo nie mogłam znaleźć podobnej książki, aż dotąd. Jest coś magicznego w księżniczkach i książętach, pragnących zaznać normalnego życia. Bridget to twardo stąpająca po ziemi bohaterka, która ma bardzo przyziemne marzenia. Chciałaby się zakochać i być szczęśliwą. Przez lata kiełkuje w niej zakazane uczucie do ochroniarza. Rhys zawsze był obok, gotowy oddać za nią swoje życie. I chociaż nie raz działał jej na nerwy, miała w nim wsparcie. Mężczyzna jest tajemniczy, skrupulatny i zamknięty w sobie. Niewiele rzeczy jest w stanie wyprowadzić go z równowagi, ale Bridget wychodzi to po mistrzowsku. Pomimo że wie, że to, co do siebie czują, jest najsoczystszym zakazanym owocem, nie potrafią się sobie oprzeć. Rhys jest nieco szorstki, ale jego kreacja, kradnie serce czytelnika. Jest opiekuńczy i gotowy oddać swoje życie za Bridget, nie tylko z powodu swojej profesji, ale też oddania. Mężczyzna dźwiga na barkach bolesny bagaż doświadczeń. Przez lata był sam ze swoimi mrocznymi wspomnieniami, ale gdy na jego drodze pojawia się nieustępliwa księżniczka, otwiera się. Ich rozmowy są piękne, zabawne i wzruszające. Na dłoni oddaje jej całe swoje serce, kradnąc przy tym serce nie jednego czytelnika.
W "Grach" mamy kilka przeskoków czasowych, co było bardzo dobrym posunięciem, dając szerszy obraz rodzącej się na przestrzeni lat relacji Bridget i Rhysa. Historię poznajemy z perspektywy dwójki głównych bohaterów, co było kolejnym dobrym posunięciem, dając tym samym szersze spojrzenie na ich miłość. Wzajemnie odnajdują w sobie zagubione bratnie dusze. Powierzają sobie wzajemnie marzenia, troski i tajemnice. Uzupełniają się. I chociaż oboje wiedzą, że lada moment ich bańka może prysnąć, wykorzystują każdą sekundę, aby nacieszyć się kiełkującym między nimi uczuciem.
"Gry" to świetnie napisana powieść romantyczna. Rhys i Bridget pochodzą z dwóch odmiennych światów. Ona jest zmuszona podporządkować się wiekowej tradycji, ale dlaczego ktoś, kto żył setki lat przed nią ma do dzisiaj decydować, kogo ma kochać? Autorka ma bardzo lekki styl, co sprawia, że przez książkę dosłownie się płynie. Od samego początku chemia między tą dwójką jest wyczuwalna. Ogromnym plusem jest fakt, że ich uczucie rozwija się bardzo powoli w ciągu kilku lat. Taki zabieg pozwolił utrzymywać czytelnika w ciągłej niepewności, wypatrującego ich pierwszego pocałunku, pierwszego muśnięcia skóry o skórę. Sposób, w jaki Rhys traktuje, swoją podopieczną jest wyjątkowy. Jest gotowy dla niej na każde poświęcenie i nawet gdy wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że ich historia dobiega końca, nie rezygnuje z niej. Wzajemnie walczą o prawo do swojej miłości.
Ana w swojej najnowszej powieści skupia się nie tylko na miłości, ale porusza wiele istotnych tematów jak nierówności społeczne, czy zmaganie się z traumą. Nasi bohaterowie to silne jednostki z bagażem doświadczeń chwytającymi za serce. Książka nie raz bawi, ale i wzrusza. Podczas lektury czytelnikowi towarzyszy cały kalejdoskop emocji. Cieszyłam się, że nie jest to przesłodzona i ckliwa historia, a opowieść z głębszym przesłaniem, okraszona nutą nostalgicznego romantyzmu.
Podsumowując, "Gry" to bajkowa historia o przyszłej królowej i jej ochroniarzu. Świetnie skonstruowani bohaterowie, piękna magiczna aura bajkowego królestwa, miłość mogąca przenosić góry i wzajemne oddanie są elementami napędzającymi całą opowieść. Uwielbiam Rhysa i Bridget i żałuję, że ich historia jest już za mną. Z pewnością jeszcze kiedyś do niej wrócę. Jeżeli zraził was nieco pierwszy tom, radzę zamknąć za sobą tamten rozdział i z czystą kartą, zabrać się za tom drugi. Jestem pewna, że historia skradnie wasze serce, a ja niecierpliwie przebieram nogami w oczekiwaniu na trzeci tom.