Fantastyka to gatunek znajomy wszystkim czytelnikom książek. Jedni lubią go bardziej, inni mniej. Nie da się jednak zaprzeczyć, że czasem wręcz trzeba oderwać się od szarej, smutnej rzeczywistości i dać się porwać w całkowicie inny świat, świat magii. "Zaginione wrota" to pierwszy tom serii "Magowie Mitheru" znanego wszystkim fanom literatury fantasy autora Orsona Scotta Carda. Amerykanin, urodzony w 1951 roku, napisał już ponad 50 powieści, w tym bestsellerową "Grę Endera", sagę "Powrót do domu" oraz "Tropiciela".
Danny North jest drekką. Pokładane w nim nadzieje, na zostanie kimś wielkim legły w gruzach. Chłopak nie potrafi przywołać swojego zewnętrznego ja, nie umie stworzyć klanta, nie ma żadnej kontroli nad zwierzętami czy roślinami. Prawie jak suszłak. Mimo wszystko, chłopak stara się nauczyć jak najwięcej; jest prymusem w szkole, włada perfekcyjnie językiem nieużywanym od ponad tysiąca lat (który wciąż - na wszelki wypadek - jest w programie nauczania magów) i lubi biegać. Biega po osadzie zawsze, gdy ma czas wolny. Opuszcza nawet jej granice, mimo, że wie, iż jest to zakazane pod groźbą śmierci. Zastanawia go tylko jedna rzecz - w jaki sposób udaje mu się ominąć strażników granic? Pewnego dnia odkrywa prawdę i zaczyna się jego walka o przetrwanie.
Już nie raz słyszałem o fenomenie pana Carda. Fantastyka to mój ulubiony gatunek literacki, dlatego też bez wahania sięgnąłem po "Zaginione wrota". Właściwie już od pierwszych stron książka niesamowicie mi się spodobała. Przedstawia dość smutny, brutalny a przez to realny świat magów, którzy są w stanie zabić nawet własne dziecko jeśli jest tym, kim nie może być - czyli magiem wrót. Jak każdy się domyśla, nasz główny bohater staje się Ojcem Wrót czyli najpotężniejszym czarownikiem bram ze wszystkich. Przez co musi uciekać i tak zaczyna się jego podróż przez świat ludzi...
Książka nie jest naiwna. Mam na myśli to, że pokazuje problem tak, jakby zaistniał on naprawdę. Świat ludzi został przedstawiony tam taki, jaki jest naprawdę. Bez ogródek, bez podkoloryzowania. Prostytucja, kradzieże ale również miłość i przyjaźń - aż nasuwają mi się na usta słowa Danny'ego, że ludzie, którzy przed chwilą mogli kogoś zabić, teraz są dla ciebie mili i koleżeńscy. Tak właśnie jest i taki świat poznaje nasz główny bohater. Dzięki temu, możemy "z góry" spojrzeć na nasz świat, świat zdecydowanie niedoskonały i zastanowić się, czy to wszystko to prawda i niestety dojść do wniosku, że tak.
W trakcie podróży po Ameryce, Danny spotyka bardzo wielu różnych ludzi. Już w pierwsze kilka godzin po ucieczce, spotyka ochroniarza, który z wielką chęcią zabrałby go na komisariat. Wstawiają się za nim przechodnie, którzy widzą w chłopaku niezamożnego dzieciaka oczekującego mamusi. Potem poznaje chłopaka, który odmienia jego życie - może nie dosłownie ale jednak. Jest nim Eric, który zabiera głównego bohatera do stolicy USA. Po wielu nieprzyjemnościach, włamaniach i poznawaniu prawdy o swojej magii, dowiaduje się o Sierotach, magach żyjących wśród ludzi i za sprawą jednego z nich (kogo?) trafia do pewnej rodziny. I tu tak naprawdę zaczyna się cała akcja.
Jest to coś świetnego, że pan Card potrafił stworzyć magiczny świat, ukazując w tle problemy ludzi, niedoskonałość świata, biedę i bogactwo żyjące wspólnie i rywalizujące między sobą. Nie zapominajmy jednak, że głównym wątkiem jest poznanie magii wrót. W ciągu całej książki bohater nadużywa swojej magii i pozwala sobie na bardzo wiele, co również podoba mi się, gdyż nierzadko autorzy niejako zapominają o umiejętnościach bohaterów przysparzając im tym samym niepotrzebnych problemów. Wtedy nasuwa mi się pytanie "Czemu nie użyje magii?". Tutaj jednak kaprysy bohatera zostały podkreślone i wszystko to, czego chciał, mógł mieć po prostu otwierając do tego wrota i nigdy o tym nie zapominał.
Cieszę się, że Card poszedł w stronę przedstawienia świata fantastycznego na tle zwyczajnych szarych ludzi, ponieważ nie przepadam za światami elfów, nimf i smoków - zwyczajnie nudzą mnie. Tutaj tego nie było, czysta magia i chłopak zagubiony wśród "zwyczajnych". Ale jednak... W książce opisywane są dwa równoległe światy. Wygląda to w ten sposób, że kilka rozdziałów opisuje jeden świat a kilka następnych drugi. W naszym świecie, cywilizacja rozwinęła się do niebotycznych rozmiarów. W tym drugim zaś, nie zmieniło się nic - zatrzymali się w średniowieczu, w czasach zamków, rycerzy, króli oraz królestw z drewnianymi domkami o chłopami. Był to ciekawy motyw a z ostatniego rozdziału wynika, że autor pracował na tym światem długie lata i uważam, że jego praca nie poszła na marne.
Card używa prostego, przystępnego języka. Bardzo dobrze czyta się jego lekturę, nie ma tam czasu na nudę, ponieważ wciąż nowe to zdarzenia popychają akcję do przodu. Fabułą jest dobrze przemyślana a bohaterowie naprawdę świetnie zarysowani. Cieszę się z tego, że pojawiło się kilka nowych wątków i autor ujawnił istnienie innych magów wrót o czym dowiadujemy się dopiero później. Zmienia to jednak kolej rzeczy i to w sposób diametralny co zachęca do dalszego czytania. Mimo, że książka ma ponad 400 stron, wystarczy ją zacząć aby nie móc się oderwać.
Wspomnieć mogę jeszcze o opisach świata przedstawionego oraz bohaterów. Card nie zanudza nas niepotrzebnymi szczegółami ale nie zapomina o pokazaniu każdego miejsca dzięki czemu łatwo możemy sobie wyobrazić miejsce akcji. Spostrzegłem, że mimo skąpych opisów postaci, znam doskonale cechy wszystkich bohaterów, wypłynęły one po prostu w trakcie zdarzeń co uważam za mistrzostwo i bardzo mi się to spodobało!
Muszę jednak wspomnieć o jednej rzeczy. Danny - jako Ojciec Wrót, najpotężniejszy magik w dziejach - czasem zachowuje się skandalicznie. Wie, że na każdym kroku mogą go zabić dlatego... idzie do szkoły koło osady swojego rodu i... tworzy tam wrota publiczne... Przy okazji kradnie, zostawia wszędzie swoje ślady - już na początku pomyślałem, czy przypadkiem nie złapią go od razu jeśli tak bezmyślnie używa swoich umiejętności. W trakcie czytania lektury nie bardzo mnie to jednak irytowało, wszystko uchodziło mu na sucho co było nieznacznym minusem, mógłby choć raz dostać nauczkę ale cóż, opamiętał się sam na szczęście.
No więc czas już na podsumowania. Książką jestem naprawdę oczarowany. Ukazała niedoskonały świat ludzi i pozornie doskonały magów, ale jednak nie do końca, po zbrodni sprzed tysiąca czterystu lat... Fabuła jest świetnie przemyślana, fakty łączą się w jedną całość i dwa równoległe światy wreszcie łączą się ze sobą, choć nie tak, jak czytelnik by się tego spodziewał... Bohaterowie są świetnie wykreowani a książka nie zanudza przydługimi opisami a jednocześnie przedstawia świat w sposób realny i pozwalający na wyobrażenie sobie miejsc akcji. Jak najbardziej polecam i czekam z niecierpliwością na kolejne części! 10 na 10.