Mason wraz z przyjaciółmi odbywa rutynowy lot w kosmos, na pokładzie SS "Egipt". Dwunastolatkowi czas bardzo się dłuży. Wszystko zaczyna nabierać jednak tępa, gdy na horyzoncie pojawia się "Sokół" Tremistów. W jednej chwili spokój i znużenie zmieniają się w walkę o przetrwanie. Czy sytuacja zostanie opanowana? Kto zostanie nowym kapitanem Egiptu? Jak potoczy się historia obu cywilizacji?
"Złodzieje planet" to już druga książka amerykańskiego pisarza Dana Krokosa, którą miałem okazję przeczytać. Lektura jest zupełnie inna od "Obcej pamięci", różni się przede wszystkim narracją i czasem, ale także akcją powieści, która przeniosła się w kosmos. Od samego początku byłem ciekaw, jak nowa odsłona Krokos'a przypadnie mi do gustu. Muszę przyznać, że jestem zachwycony.
Ostatnimi czasy pojawia się coraz więcej książek o tematyce podróży kosmicznych, zasiedlania innych planet czy walki z obcymi cywilizacjami. Są to tematy bardzo atrakcyjne - szczególnie dla mnie - i każdy pisarz może popisać się czymś nowym, na co nie wpadł nikt inny. W "Złodziejach planet" przez dłuższy czas nic nadzwyczajnego mnie nie zaskakiwało. Oczekiwałem pomysłów, które nigdzie indziej się nie pojawiły ale czytałem historię, którą jakbym już skądś znał. Na szczęście jednak, autor również zdołał popisać się niebywałą wyobraźnią. Bramy, zamki, pazury i rękawice to coś, na co czekałem. Nigdy nie spodziewałbym się jednak, że Krokos tak bardzo mnie zaskoczy; to, co zdarzyło się na Błękitnej Nori wcisnęło mnie w fotel.
Fabuła jest bardzo dobrze przemyślana. Miałem wrażenie, że wszystko dzieje się nie bez przyczyny i każde zdarzenie będzie miało swoje rozwinięcie w przyszłości. Autor dobrze zaplanował intrygę powieści i sumiennie krzyżował plany naszych bohaterów, chociaż momentami zdawało mi się, że naszym kadetom idzie nieco zbyt gładko. Oprócz zwyczajnej walki między rasami, Krokos pokusił się o coś więcej. Przedstawił nam historię, legendę, wciągającą i poruszającą. Wciąż czuję niedosyt i czekam na chwilę, w której będę mógł dowiedzieć się o Ludzie czegoś więcej. Ponadto, cieszę się, że pisarz nie bał się pokazywać (jak to czasem bywa), że opisuje przyszłość - nie zabrakło nowych, ciekawych wynalazków, sztucznej inteligencji i zadziwiających podróży w przestrzeni. Dodatkowo, autor ukazał bardzo poważny problem obu ras (który może dosięgnąć i nas) - zaniedbanie, a w rezultacie zniszczenie swojej własnej planety i potrzeba znalezienia nowego globu, na którym można kontynuować życie.
Oprócz wspaniałej fabuły, do której nie mogę się przyczepić, warto zwrócić uwagę na warsztat pisarza. Mimo małego - jak mogłoby się wydawać - doświadczenia, Krokos dobrze włada piórem przez co jego historia jest naprawdę wiarygodna. Osobiście sądzę, że dość umiejętnie opisywał emocje bohaterów - lepiej, niż miało to miejsce w "Obcej pamięci", dzięki czemu można było poczuć ich smutek, złość czy też radość. Dodatkowo, autor opisuje świat w dobry, ale raczej przeciętny sposób. Jego opisy pozwalały na wyobrażenie sobie miejsc i postaci ale nie zachwycały. Mimo wszystko, sądzę, że książka jest napisana w poprawny sposób, lekkim i przyjemnym językiem.
Ważnym elementem każdej książki są jej bohaterowie. Krokos, w "Złodziejach planet", przedstawił cały szereg różnych postaci. Poznajemy głównie kadetów SS "Egiptu", którzy po obronie statku muszą wyruszyć na walkę o Ziemię. W lekturze spodobało mi się przede wszystkim to, że kilkunastolatkowie muszą objąć stanowiska, niedawno obsadzane przez doświadczonych dorosłych i wyruszyć ramię w ramię z innymi do boju. Poznajemy historię dzieci, na których barki spada zadanie wręcz niewykonywalne. W jednej chwili muszą stać się dojrzałymi żołnierzami. I nie ma co, idzie im naprawdę świetnie. Ale czy nie za świetnie... Czy ktoś, kto przed chwilą stracił rodziców, lub siostrę, jest w stanie bez emocji ruszyć do działania? Krokos wniknął głębiej w emocje ludzi i na pewno długo zastanawiał się, czy Mason i Tom będą w stanie wytrzymać presję. Wytrzymali i o takich właśnie bohaterach czytelnicy chcą czytać.
Ziemianie Ziemianami, w książce pojawiają się przecież obcy! Ale czy tak bardzo obcy, jak nam się wydaje? Zaskakujące podobieństwa są naprawdę przerażające, aż czytelnik dowiaduje się prawdy, która ścina go z nóg. Ale chciałem skupić się teraz na czymś niebywałym. Ktoś, kto wydaje się być naszym wrogiem numer jeden, może w każdej chwili, bezceremonialnie, stać się twoim przyjacielem. To nagłe, ludzkie, dostosowywanie się do realiów i ufność w obliczu zagrożenia naprawdę mną poruszyły. Jak widać, nie tylko wojna leży w naturze człowieka.
Czas już na podsumowanie. "Złodzieje planet" to książka, o której długo nie zapomnę. Krokos od samego początku wciąga nas w niezwykłą, dobrze przemyślaną fabułę, wplata własne pomysły między dobrze znane nam już szablony, ale mimo wszystko nie pozwala nam na nudę. Pisząc książkę używa prostego języka a jego opisy uczuć i świata przedstawionego, są, moim zdaniem, na dobrym poziomie. Bohaterowie dają się lubić i chce się o nich czytać. Momentami zaskakują swoim zachowaniem i nieprzewidywalnością. Dodam jeszcze jedno - na koniec Krokos miażdży nas swoim geniuszem i wyobraźnią. Cieszę się, że miałem okazję zapoznać się z tą pozycją i oceniam ją na 8 na 10.