"- Skąd Ty się wzięłaś? O czym jest ta Twoja książka? (...)
- O królestwie Wereldy, o elfach i krasnoludach, i o magii, i o bohaterstwie, i o skrzatach oczywiście."
"Zaginiona księga" to pierwsza propozycja Kamili Goszczyńskiej skierowana do młodszego odbiorcy. Co ciekawe, bajka ta w pełni wpisuje się w uniwersum trylogii "Kwiat Datury", powstałej w ostatnich latach. Głównymi postaciami, o których przygodach czytamy, są: skrzatka Wandzia i kameleon Alojzy. Zaiste nietypowa para! Akcja rozgrywających się wydarzeń osadzona jest po części w rzeczywistym świecie i w Wereldzie, krainie, w której ma miejsce fabuła trylogii autorki. Te dwa światy wzajemnie się przenikają, a raczej to główne postacie swobodnie je przekraczają.
Opowieść powstała w oparciu o prawdziwe wydarzenia. Poznajemy historię książki, która zamiast trafić do Biblioteki Narodwej, ląduje w pobliskim antykwariacie. W bajce wytłumaczenie tego zdarzenia jest bardzo ciekawe i świadczy o pewnej nadpobudliwości Wandzi, małej skrzatki. W rzeczywistości powód tej pomyłki okazał się bardziej prozaiczny, niemniej na kanwie tych wydarzeń autorka potrafiła stworzyć piękną historię, w której poznajemy losy małych przyjaciół.
Dzięki wydarzeniom przedstawionym na kartach "Zaginionej księgi" autorka podkreśla znaczącą rolę przyjaźni w naszym życiu. Tak naprawdę, gdyby nie Alojzy, skrzatce nie udałoby się osiągnąć tego, o czym marzyła. Myślę, że to również wskazówka, nie tylko dla najmłodszych, że problem, którym podzielimy się z kimś innym, okazuje się nie taki znów straszny, jak nam się z początku wydawało. W kryzysowych sytuacjach warto wyciągnąć rękę po pomoc, dzięki czemu będzie nam z pewnością łatwiej, a i możemy w ten sposób nawiązać prawdziwie wartościowe znajomości.
Przygody bohaterów, o których czytamy, są naprawdę ciekawe, a już szczególną uwagę zwraca sposób ich przedstawienia. Wszystko widzimy oczami skrzatki, która wydaje się zachowywać niczym małe, żądne świata i przygód dziecko. Swoją drogą interesujące jest, jaki cel przyświecał autorce, gdy nadawała głównej bohaterce imię swojej córki. Czyżby była ona tak samo wszystkiego ciekawa? A może to tylko taki ukłon w jej stronę?
Ogromnie podoba mi się język bajki, zresztą, dar posługiwania się piórem przez autorkę od samego początku wzbudzał mój zachwyt. Pod tym względem nic się nie zmieniło. Choć tym razem książka skierowana jest do młodszego odbiorcy, więc i nieco inny jest styl jej wypowiedzi, to wciąż możemy zauważyć dużą dbałość o warstwę językową historii. Moim zdaniem, tak swobodne operowanie słowem, przemieszczanie się między światem dorosłych i dzieci, świadczy o prawdziwym talencie. Autorka bez problemu potrafi za pomocą dostępnych środków językowych tworzyć plastyczne obrazy, które pojawiają się w wyobraźni każdego czytelnika, bez względu na wiek.
Przyznam, że Kamila Goszczyńska zaskoczyła mnie tym tytułem. Nie sądziłam, że spod jej pióra wyjdzie bajka i to w dodatku tak interesująca! Teraz sama dziwię się swoim myślom, gdyż jako matka trójki dzieci i doula, autorka dużo czasu spędza z najmłodszymi. Chcąc nie chcąc, aktywnie uczestniczy w tym świecie i stanowi on przeważającą część jej życia.
Jestem zachwycona tym, co udało jej się osiągnąć, niemniej z niecierpliwością będę wyglądać kolejnej premiery pisarki, trzymając kciuki, by był to tytuł przeznaczony dla dorosłych.
Moja ocena 9/10.