Jane Cook, wykladowczyni literatury francuskiej na fikcyjnym amerykańskim uniwersytecie, znajduje pod swoimi drzwiami maszynopis zawierający opis jej życia w formie powieści. Wraz z Jane czytamy historię jej życia przerywaną wstawkami, w których zastanawia się ona, kto z jej znajomych i przede wszystkim dawnych kochanków jest autorem tekstu - podejrzenie pada na kolejne osoby, w miarę jak powieść odsłania nowe intymne detale.
Opis wydawnictwa obiecuje nam "thriller psychologiczny" - no niestety, psychologia owszem w tym jest, natomiast dreszczyku niezbędnego, by powieść zaklasyfikować jako thriller - ani śladu. Jane oczywiście ma prawo czuć się dziwnie w tej sytuacji, ale my, czytelnicy, żadnej emocji tak naprawdę nie odczuwamy. Gdybyż jeszcze narracja sugerowała jakieś niebezpieczeństwo dla bohaterki, albo odsłaniała ukryte fakty, o których wolałaby ona milczeć... ale problemem Jane jest właśnie to, że beztrosko chlapie językiem na prawo i lewo, zdradzając szczegóły swego życia, a już zwłaszcza pożycia. Erotycznego, ma się rozumieć. Jeśli nawet Jane czuje się nieswojo, to książka nie jest nam w stanie tego odczucia przekazać, co biorąc pod uwagę, że bohaterka ma zwyczaj przy byle okazji zalewać się łzami i dramatyzować, jest szczególnie znaczące.
Myk "zgadnij, kto wie o tobie wszystko?" w pierwszej chwili był obiecujący, tyle że nie bardzo wiem, komu chciałoby się pisać powieść o osobie tak w gruncie rzeczy nudnej jak Jane - i po co. Życie profesorki od Flauberta w amerykańskim kampusie raczej tchu w piersiach nie zapiera. I nie zmienią tego liczne opisy bara-bara z kolejnymi partnerami ani relacja z tego, jak jej ukradli portfel. No i dostawała kiedyś przez chwilę anonimowe wiadomości. Jane zakłada, że ktoś chce ją znów nastraszyć - ale czym, opowieścią o jej banalnej egzystencji? Pomijam już fakt prostego nieprawdopodobieństwa całej sytuacji. NIKT nie napisze powieści o życiu innej osoby tak, by tamta co chwilę nie wykrzykiwała "co za bzdura, tak nie było!"
Mimo wszystko, jakoś tak dobrze i potoczyście się to czyta, po stu stronach myślałam, że rzucę tę całą Jane w kąt, a dobrnęłam do końca. Bohaterka irytuje i chwilami nudzi, ale podąża się za nią gładko. I wcale nie dlatego, że tak bardzo jest się ciekawym, kto stoi za tajemniczym maszynopisem.
Książka nie tłumaczona na język polski - no cóż, chyba nie ma czego żałować.