"- Po prostu... towarzystwo... raczej od niego stroni, ale jakie to ma znaczenie? (...)
- Stroni, aha. (...) Chce Pani powiedzieć, że wszyscy go unikają, bo mają go za mordercę, czy tak?"
Tak. Książe Evan de Clare nie cieszy się nieposzlakowaną opinią. Od czasu śmierci żony znajduje się na językach wszystkich w towarzystwie. Mówi się nawet, że mężczyzna osobiście pomógł małżonce pożegnać się ze światem!
Sytuacji nie poprawia zachowawczość w zachowaniu księcia, który odnosi się do wszystkich z rezerwą.
Gdy Rosalyn Foster decyduje się ubiegać o pracę guwernantki córki księcia, nie zdaje sobie sprawy z ciążących na nim podejrzeń. Kiedy docierają do niej wszystkie informacje, wydaje się już być za późno na odwrót.
Czy Rosalyn zgodzi się podjąć pracę u księcia? A może ten wystraszy ją swoim zachowaniem i zniechęci do piastowania wybranego stanowiska?
Ach! Jak dobrze było po raz kolejny zanurzyć się w świecie wykreowanym przez Melisę Bel, tym bardziej, że spotkałam tu postaci, które miałam okazję już poznać we wcześniejszej jej powieści. Akurat, dziwnym zrządzeniem losu, miałam okazję poznać "Wilczego lorda", jedną z książek z poprzedniego cyklu autorki, do której nawiązuje w tym tytule. Czułam się tak, jakbym czytała jej bezpośrednią kontynuację. Choć powieści nie stanowią jednej serii, to rozgrywają się w tym samym miejscu i łączą je te same postaci, mimo, że każda książka poświęcona jest innej parze bohaterów.
"Zabójczy książę" jest drugim tytułem z cyklu "Co za para!" Muszę przyznać, że nazwa ta idealnie odzwierciedla temat powieści. Główni bohaterowie, Evan i Rosalyn, tworzą naprawdę wyjątkową parę, która wzbudza w czytelniku całą paletę emocji. Namiętność między tą dwójką rodzi się bardzo szybko, jednak obowiązujące konwenanse nie pozwalają na natychmiastowy rozwój kiełkującego uczucia. Zaczyna się zabawa w kotka i myszkę, która dostarcza odbiorcy wielu wrażeń. Co więcej, cała akcja okraszona jest poczuciem humoru, dzięki czemu powieść nabiera niepowtarzalnego charakteru.
Choć fabuła książki nie jest w jakikolwiek sposób innowacyjna, to pomniejsze elementy tworzące całość, już są. Ogromnie podobała mi się kreacja Rosalyn, która w żaden sposób nie wpisuje się w obraz ówczesnej damy. Impulsywna, o niewyparzonym języku, bardzo szybko zdobywa uznanie księcia swoją bezpośredniością. Ogromnie ciekawe są również poglądy kobiety, które nijak nie przystają do obowiązujących standardów. Rosalyn pragnie być wolna i niezależna, co było przecież nie do pomyślenia w tamtych czasach. Uparcie dąży do obranego celu, niestety, książę de Clare wyraźnie stoi jej tu na przeszkodzie.
Pamiętam, jak jeszcze będąc nastolatką, zaczytywałam się w zagranicznych romansach historycznych. Teraz nie muszę. Jestem dumna, że na naszym podwórku mamy autorkę, która tworzy tak świetne historie! Powieści Melisy Bel niezmiennie mnie pobudzają i jednocześnie bawią, sprawiają że ich lektura mija zupełnie niepostrzeżenie. Trudno zauważyć upływ czasu, gdyż strony same umykają, a w wyobraźni tworzą się kolejne obrazy, które czytelnik ogląda niczym film. Dzięki plastycznemu językowi autorki, bez problemu można wszystko zobaczyć wewnętrznymi oczami, a przyznam, że są to całkiem kuszące widoki.
Moja ocena 8/10.