W dzisiejszych czasach wiele się słyszy o zaginięciach dzieci. Jednak coraz mniej ludzi zaczęło się tym interesować, przechodzi obok takich spraw obojętnie. Dlaczego? Tak często słyszymy informacje o zniknięciu dziecka, że stało się to dla nas codziennością, częścią życia. „To jak zwykle wina rodziców”, myślimy i więcej nie zaprzątamy sobie tym głowy. „Nie potrafią się opiekować, i tyle…”. A gdyby to spotkało Ciebie i Twoją rodzinę? Ale uważasz, że takie rzeczy dzieją się tylko innym, nie Tobie. A jednak takie nieszczęście może spotkać każdego, i Ciebie, i mnie, i przypadkową osobę na ulicy. Taką jak Kim…
Kim, dziewięcioletnia dziewczynka, zostaje zmuszona iść z młodszą siostrą, Judy, do swojej przyjaciółki. Skutki spotkania są fatalne…
„Odeszła sztywno wyprostowana, z zadartą dumnie głową. Nie chciała włożyć kurtki, jej jaskrawa bluza przyciągała wzrok. Kilka osób odwróciło się za nią; mała dziewczynka z balonem, bez kurtki w zimny wieczór, wyglądała zabawnie. „Idę”, powiedziała, „nie będziesz mi rozkazywać”.
A ja stałam, patrząc, jak odchodzi w swoim różowym polarze, świecącym w mroku, jak oddala się coraz bardziej i ciemność pochłania ją bez reszty. Nigdy więcej jej nie zobaczyłam.”
Kim cały czas nęka poczucie winy. Pozwoliła odejść swojej siostrze. Nie zatrzymała jej. Cały czas ma nadzieję, że Judy wróci i będzie tak jak dawniej. Bezustannie myśli o swojej siostrze, zaczęła nawet śledzić podobne do niej dziewczynki. „Przecież to może być ona”.
Ta książka pokazuje co strata bliskiej osoby może zrobić z psychiką. Główna bohaterka cały czas myślała, że to jej wina. Czuła się taka bezradna, nie mogła pomóc w śledztwie, nie zapamiętała niczego szczególnego. Nawet po upływie ośmiu lat nie potrafiła ułożyć sobie życia.
Zachowanie Kim bardzo mnie wzruszyło. Tak bardzo chciała pomóc, wiedziała, że zawiedzie miłą policjantkę, jeżeli nic nie powie. Na początku nie rozumiałam, dlaczego skłamała, dlaczego wymyśliła czerwoną furgonetkę. Cały czas myślałam, że ja postąpiłabym inaczej. Jednak im bardziej zagłębiałam się w treść, tym lepiej mogłam poznać tok myślenia bohaterki. Możliwe, że ja też bym skłamała.
Autorka idealnie przedstawiła sytuację osoby, która straciła kogoś bliskiego. Ta książka była tak realna, że w momencie, kiedy czytałam, czułam, jakbym to ja była Kim. Jej emocje przechodziły na mnie. Kiedy płakała, ja płakałam, kiedy się śmiała, ja też się śmiałam. Czułam się takim małym intruzem w jej myślach. Byłam też zachwycona tym, jak pani Cassidy wciąga w świat pełen smutku, niepewności i cierpienia. Kiedy już zaczęłam czytać, nie mogłam przestać. Autorka popisała się wielkim talentem pisarskim.
Postaci były bardzo dobrze, wręcz idealnie wykreowane. O wszystkich wiedzieliśmy tyle, ile potrzeba, nie więcej, gdyż nie o to chodzi w tej powieści. Po co nam opis wyglądu głównej bohaterki? Do wyobrażenia jej sobie wcale tego nie potrzeba, uwierzcie mi.
Koniec był bardzo wzruszający. Nie mogłam pohamować łez, ale były one tego warte. Chyba żadna książka nie wywołała u mnie tyle emocji. Z żalem przewracałam ostatnie strony, nie chcąc się rozstać z Kim.
„Z tęsknoty za Judy” powinno być obowiązkową lekturą dla każdego. Ta króciutka książeczka sprawia, że inaczej się patrzy na świat. W każdej chwili możemy stracić kogoś bliskiego, więc cały czas trzeba poświęcać ludziom wiele uwagi. To książka, którą trzeba nie tylko przeczytać, ale i myśleć o niej. Polecam z całego serca!
Moja ocena: 10/10