Lily Armitage nie odwiedzała rodzinnej posiadłości zwanej Endgame od wielu lat; w murach tego budynku zamknięte są bowiem tragiczne wspomnienia o śmierci jej matki. I w te święta także nie miała w planach odwiedzin, a jednak informacja o śmierci ciotki sprawiła, iż musiała zdobyć się na ten krok. Nie była to kwestia uczestnictwa w pogrzebie (o tym Lily dowiedziała się o wiele za późno), lecz po raz ostatni wzięcia udziału w tradycyjnej dla tej rodziny grze w poszukiwanie skarbów. Stawką jest Endgame House.
I choć Lily wcale nie jest zainteresowana gmaszyskiem, to musi wziąć udział w grze. W liście, który otrzymała po śmierci ciotki, zmarła informuje, że wskazówki w tegorocznej grze będą zawierały też informacje o śmierci jej matki...
Czy to jednak nie było samobójstwo, jak powiedzieli jej lata temu? Jeżeli nie, to kto zamordował jej matkę... ?
Święta coraz bliżej; nic więc dziwnego, że na rynku literackim stopniowo pojawia się coraz więcej lektur z nimi w tle. Tym razem jednak nie dostajemy opowieści o świątecznych cudach, lecz krwawą rozgrywkę między członkami rodziny. I można rzec, że ów thriller jest dowodem na sławne porzekadło- z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciach.
Zajęta swoim życiem Lily nie myśli o Endgame House ani o rodzinie, a przynajmniej na tyle, na ile to możliwe. Choć kocha ciotkę z całego serca (w końcu przez te wszystkie lata zastępowała jej matkę), to z roku na rok odrzuca jej zaproszenia na spędzenie rodzinnych świąt w posiadłości. Fakt faktem, przebieg owych dni w budynku przebiega nieco inaczej niż w innych rodzinach- członkowie familii na kilka dni stają się poszukiwaczami skarbów. Teraz pozostało najmłodsze pokolenie, kuzynostwo, które praktycznie -poza Endgame House- się nie widuje. Tegoroczne święta są jednak inne- ciotka nie żyje, a pozostali członkowie mają grać o dom. Rozgrywka jest tak zażarta, że niesie za sobą śmierć...
Prawie świąteczna propozycja od pani Benedict jest całkiem ciekawym urozmaiceniem pośród lektur nastawionych na niesienie pociechy pod sztandarem miłości- słowem, wszelkich powieści obyczajowych, gdzie święta to cudowny czas i zawsze dzieje się wówczas coś dobrego. Tutaj mamy zupełnie inną sytuację, bowiem dla tej rodziny świąteczny czas niesie tylko śmierć, a zarazem (dla Lily) rozwiązanie tajemnicy sprzed lat. Przyznam, że czytało się bardzo dobrze, choć dosyć łatwo obstawić winowajców.
Powiem tylko tyle- to naprawdę pokręcona rodzinka. Wcale nie dziwię się głównej bohaterce, że postanowiła się od nich odciąć. Chociaż to nie do końca tak, że miała ze wszystkimi jakieś problemy- z niektórymi łączą ją bardzo dobre wspomnienia. To śmierć matki, tajemnica zamknięta w ścianach rodzinnej posiadłości sprawia, że nie patrzy już na bliskich tak, jak kiedyś, mimo że wówczas jej kuzynostwo było jeszcze bardzo młode (tak jak i ona). Faktem jest jednak, że owa familia naznaczona jest przez śmierć- jej matka ponoć popełniła samobójstwo, zaś wujostwo zginęło w dziwnym wypadku samochodowym. Żadnej z tych spraw jednak nie zgłębiano, przyjmując ustalenia policji. Dopiero śmierć ciotki przynosi wskazówki do prawdziwych wydarzeń sprzed dwudziestu jeden lat. I ta historia tylko sprawia, że wciąż zadziwia mnie fakt, jak dużo są w stanie zrobić ludzie dla pieniędzy. Skazić swoje sumienie, odebrać kogoś bliskim... niebywałe.
Zapraszam Was do gry. Stawką jest... życie. A może raczej okazała posiadłość? Sami zadecydujcie, czy jesteście w stanie ponieść konsekwencje tej rozgrywki. Macie na to kilka dni; podążajcie za wskazówkami i nie ufajcie nikomu.
Książkę znajdziecie u wydawnictwa Kobiece :)