Agnieszka Świderska wydała już kolejny tomik swojej poezji, tym razem pod tytułem „Z nadzieją i lękiem w tle”. We wcześniejszych wierszach opisywała człowieka przez pryzmat samotności, dostrzegała, że mimo wielu doświadczeń, uczuć, tłumu wokół, pozostajemy ciągle sami, bez możliwości przekazania prawdy o sobie i przeżywanych uczuciach. Tym razem autorka skupiła swoją uwagę trochę gdzie indziej, chociaż nadal obraca się wokół miłości – tej trwającej, realizującej się w zmysłowej bliskości, jak i tej wygasającej, pozostawiającej po sobie pustkę i samotność.
Utwory poetki to w zdecydowanej większości wiersze o nieregularnej długości wersów, jednak zachowujące rymy i określoną rytmikę. Dotyczą najczęściej miłości, choć inne tematy też znajdują się w ich zasięgu. Ich podmiot liryczny to kobieta, które zdaje się być słaba fizycznie, jednak jej duch reprezentuje wielką siłę. Czasami jest ona uwarunkowana akceptacją w oczach mężczyzny, czasami jednak zupełnie go nie potrzebuje, by czuć się ze sobą dobrze. Kobieta ta pragnie miłości w wymiarze cielesnym, oczekuje dotyku i intymności, a z drugiej strony czerpie też siłę duchową z pewności, że jest kochana i ma przy sobie drugą połówkę.
Miłość jest uczuciem, które trudno opisać, trudno jest znaleźć słowa, które oddadzą wszystkie jej odcienie, wszystkie nachodzące wątpliwości. Mimo że podmiot liryczny pragnie być kochany, to odniosłam wrażenie, że uważa miłość za uczucie budzące również niepokój, destabilizację. Jest więc w tym sensie niebezpieczna, chociaż taka upajająca. W tym kontekście autorka często nawiązuje do snu, który, z jednej strony może być spokojnym snem sprawiedliwego, a raz zasłoną, za którą ukrywają się nie do końca szczere pobudki i tajemnice. Motyw zasłony również kilka razy pojawił się na stronach tego tomiku jako symbol niewiadomej, jaką zwykle przynosi życie.
Autorka analizuje również moc słów, które mogą mieć charakter słodkich kłamstewek, a raz krzywdzących oszustw. W jednym z wierszy pięknie też opisała niewypowiedziane myśli, gromadzące się w ustach i gardle, by w końcu wypłynąć razem ze łzami. Dostrzegła również zmiany, jakim ulegamy – dotyczą one nie tylko nas, ale również otaczającego świata. Najmniej pożądane są te zmiany, które wiążą się ze starzeniem – przygnębiające zmarszczki. Kilka z jej utworów dotyczy wyjątkowych miejsc, które odwiedziła, a wśród nich Kraków, Turcja i Hierapolis. Wszystkie te miejsca jednak opisywane są z ukochanym w tle, w odniesieniu do niego lub jego wrażeń.
Największe wrażenie wywarł na mnie wiersz pt. „Lęk”, który ma charakter piosenki ze zwrotkami i refrenem, który nastrojem i dynamizmem wiernie oddaje wrażenia, jakie towarzyszą strachowi: przyspieszone bicie serca, wzmożone szmery i szepty, niezdolność do racjonalnego myślenia, jednak można z nim wygrać.
Poezja Agnieszki Świderskiej charakteryzuje się nostalgicznym, melancholijnym nastrojem, przez które przebijają się tytułowe nadzieja i lęk. Ta pierwsza dotyczy miłości, oczekiwania na nią oraz na to, że zapełni ona cały świat, da poczucie bezpieczeństwa i spełni pragnienia. Lęk z kolei odnosi się znów do braku miłości, a co za tym idzie samotności, pustki, poczucia bezsensu. Nie do końca odpowiada mi tego typu przekaz, bo w literaturze szukam więcej dynamiki, a przede wszystkim zróżnicowania. Tutaj miałam do czynienia z dość płaskim spectrum uczuć, skupionych na smutku, kojarzonym z lękiem przed utrata miłości, jej końcem lub obawą, że być może nigdy nie nadejdzie. Niemniej, zgodnie z przekonaniem, że warto czytać poezję, zachęcam do sięgnięcia po tomik Świderskiej, by samemu się przekonać, czy tego rodzaju sposób opisywania świata jest nam bliski.