Wyprawa tragiczna w skutkach
Wyobraźcie sobie późny wieczór lub noc. Piekielne zimno, śnieg, wiatr, ciemność, a Wy wraz z przyjaciółmi jesteście w namiocie na zboczu góry. Padacie ze zmęczenia po długiej i ciężkiej wędrówce, jesteście przemarznięci do szpiku kości, bo to nie czasy na termiczną bieliznę i specjalistyczne ubrania, czy sprzęty. Pomimo niedogodności nie opuszczają Was humory, śmiejecie się, żartujecie, śpiewacie turystyczne piosenki, których znacie na pęczki, bo to przecież nie pierwsza taka wyprawa w Waszym życiu. Nawet zgrabiałymi palcami usiłujecie pisać dziennik podróży i opracowywać tekst do gazetki. I wtedy wydarza się to COŚ… Coś co sprawia, że uciekacie w popłochu z namiotu, prosto w mroźną, lutową noc i nigdy już do tego namiotu nie wracacie. Część z Was znajdą po kilkunastu dniach, część dopiero wiosną, gdy odtają śniegi. Chociaż minie sześćdziesiąt lat tajemnica Waszej śmierci ciągle nie będzie rozwiązana…
*****
O przełęczy Diatłowa usłyszałam po raz pierwszy może ze dwa lata temu, może wcześniej. Od początku historia ta rozpaliła we mnie ciekawość, bo kogóż nie pociągają nierozwiązane tajemnice? Kiedy w oko wpadła mi książka Anny Matwiejewny "Przełęcz Diatłowa. Tajemnica dziewięciorga" wiedziałam, że MUSZĘ ją przeczytać. Sięgałam po tę pozycję tylko z jednym oczekiwaniem (no może dwoma) i nie, nie było poznanie rozwiązanie tej zagadki: żeby czytało się przyjemnie i żeby poznać fakty. Patrząc z perspektywy na zaspokojone oczekiwania jestem należycie usatysfakcjonowana, co nie znaczy, że nie mam zastrzeżeń.
*****
Z punktu widzenia fabularnego książka jest słaba, nawet bardzo, ale przyjemnie i lekko napisana. To trzeba przyznać autorce, że styl ma przystępny dla czytelnika, przez co nie męczyłam się podczas lektury. Zresztą, nie czarujmy się, czytałam tę powieść tylko po to, żeby dowiedzieć się jak najwięcej o tragedii na Uralu. Choć uczciwie dodam, że kreacja bohaterów Anny i Wadika była moim zdaniem całkiem udana. Wprowadzenie elementu paranormalnego do fabuły służyło... Szczerze, to nie bardzo wiem czemu, bo nawet nie popchnięciu akcji do przodu, albo wprowadzeniu elementu niepokoju, bądź grozy. Nic z tych rzeczy. Chyba, że chodziło o nawiązanie więzi pomiędzy narratorką a grupą Igora Diatłowa... Jeśli tak, słabo to wyszło.
*****
Największą wartość powieści stanowią dokumenty, fragmenty radiogramów, artykułów, zeznań, a także pamiętników. Ubolewałam nad brakiem zdjęć, byłyby one zdecydowanym urozmaiceniem i świetnym dodatkiem. Już nie mówię o zdjęciach odnalezienych ciał (bo te są straszne, widziałam). Doskonałym pomysłem była zmiana czcionki we fragmentach dotyczących diatłowców, dzięki czemu można ominąć część fabularną i łatwo odnaleźć same informacjach dotyczące wyprawy, tragedii jaka się rozegrała na stoku góry oraz późniejszego dochodzenia i domysłów. Na końcu książki autorka umieściła listę hipotez przedstawiających przyczyny śmierci studentów.
Na mnie spore wrażenie zrobiło czytanie części dzienników uczestników wyprawy, którzy pisząc słowa czytane wiele lat później nie zdawali sobie sprawy jak niewiele życia im zostało i w jakich warunkach przyjdzie im umrzeć. To przerażające.
*****
"Przełęcz Diatłowa" przeczytałam w kilka godzin i nie wiem kiedy ten czas minął. Najbardziej ciekawiły mnie fragmenty dotyczące grupy turystów, która poniosła śmierć z 1/2 lutego 1959 roku i moje myśli krążyły wokół ich postaci także wtedy, gdy książkę odłożyłam.
Co tam się stało? Dlaczego śmierć poniosło dziewięcioro młodych, zdrowych i silnych ludzi? Dlaczego jedni nie mieli praktycznie żadnych obrażeń, podczas gdy inni tak? Kto lub co stało za śmiercią? Żołnierze, człowiek śniegu, lawina, piorun kulisty, a może UFO?
Ja Wam na te pytania nie odpowiem. I prawdę mówiąc nie odpowie Wam również niniejsza książka. Stanowi ona bowiem świetne (moim zdaniem) uporządkowanie informacji o sprawie, pozwalające wysnuć własne wnioski i przypuszczenia. Być może nadejdzie taki czas, gdy śmierć Igora Diatłowa, Aleksandra Kolewatowa, Rustema Słobodina, Ziny Kołmogorowej, Ludmiły Dubininy, Jurija Doroszenki, Gieorgija Kriwoniszenki, Nikolaja Thibeaux-Brignollesa oraz Aleksandra Zołotariowa zostanie w końcu wyjaśniona.
*****
Czy warto sięgnąć po "Przełęcz Diatłowa. Tajemnica dziewięciorga"? To zależy czego szukacie. Jeśli powieści o ciekawej fabule to podejrzewam, że doznacie zawodu. Jeśli zaś informacji, relacji, fragmentów dzienników podróżnych, zbioru teorii dotyczących tego co zaszło na Górze Umarłych, w lutym 1959 roku powinniście być usatysfakcjonowani.
"Moim celem nie było odkrycie strasznej tajemnicy Góry Umarłych. Ten cel wyznaczyłam Tobie, Drogi Czytelniku. Ja tylko postarałam się zrobić wszystko, aby ułatwić Ci zadanie." - I to się autorce udało.