"(...) dom i miłość są dane każdemu z nas jedynie na chwilę. Musimy o nie dbać, dopóki do nas należą, i pielęgnować wspomnienia o nich, gdy ich już zabraknie".
Wychowanie człowieka w duchu segregacji rasowej, oraz w niczym nieograniczonym poczuciu obowiązku wobec swojego "Pana" i "Pani", którym się służy – może przybrać skrajną formę poddaństwa, szokującego współczesnego czytelnika. "Kolor jej serca" to książka, która pokazuje w pełnej krasie obraz takiego właśnie wypaczonego poczucia obowiązku. Obowiązku, będącego zgubnym skutkiem polityki apartheidu.
Barbara Mutch to południowoafrykańska pisarka, która urodziła się i wychowała w Afryce. Jest wnuczką irlandzkich imigrantów, którzy przybyli do Karoo na początku 1900 roku. Autorka jest żoną i matką dwóch synów, pracuje w firmie konsultingowej. Podobnie, jak jej powieściowa bohaterka – kocha muzykę. "Kolor jej serca" to jej debiut literacki, zainspirowany losami przodków.
W 1919 r. młoda Cathleen, wyrusza z Irlandii do Afryki Południowej w podróż swojego życia. Na miejscu poślubia swojego narzeczonego Edwarda Harringtona, którego nie widziała przez pięć lat. Młoda mężatka rodzi dwójkę dzieci, a pisanie dziennika pozwala jej na chwilę wytchnienia. W posiadłości Harringtonów, w 1930 r. rodzi się czarnoskóra córka służącej – Ada, którą Cathleen od samego początku traktuje jak córkę, ucząc dziewczynę gry na fortepianie. Przyjaźń pomiędzy Adą i jej pracodawczynią zostaje wystawiona na ciężką próbę, gdy służąca zachodzi w ciążę z mężem Cathleen. Ciążę, będącą skutkiem niemalże wyssanego z mlekiem matki bezwzględnego posłuszeństwa.
Debiut powieściowy Barbary Mutch nie jest łatwą lekturą, którą można szybko przeczytać, licząc na mile spędzony czas. Książka bowiem dotyka trudnego tematu, który w Afryce był nadal aktualny do drugiej połowy lat 90. Chodzi mianowicie o problem polityki apertheidu i związanej z nią segregacji rasowej, która pozbawiła istnień wielu ludzi. Historia Ady i jej białej przyjaciółki to ukazanie w dość chłodny, ale jednocześnie mocno realistyczny sposób najgorszego obrazu nietolerancji i niesprawiedliwości społecznej, czyli rasizmu. Muszę przyznać, że temat segregacji rasowej był mi do tej pory szerzej znany w kontekście Stanów Zjednoczonych, dlatego też tło historyczne i obyczajowe Afryki w dobie apartheidu – okazało się dla mnie bogatą lekcją współczesnej historii. Historii mało znanej. Barbara Mutch bowiem nie szczędzi czytelnikom wielu szczegółów z tamtych czasów, które tak samo szokują, jak i zadziwiają. Nienawiść do człowieka z powodu wyglądu jego skóry, umniejszanie wartości takiego życia – to zjawiska, które nie przestaną mnie doprowadzać do wściekłości. Mogę więc z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że jedną z dwóch płaszczyzn książki południowoafrykańskiej pisarki jest niewątpliwie historia apartheidu, dostarczona w bardzo przystępnej, zbeletryzowanej formie.
"Kolor jej serca" to także niezwykle wzruszająca i zapadająca w pamięć historia przyjaźni, która nie miała prawa istnieć. Przyjaźni, którą oprócz różnic w kolorze skóry, winno także zakończyć postępowanie Ady. To bowiem Cathleen otworzyła swojej służącej inny świat – pokazała jej bezcenną wartość muzyki, nauczyła czytać i pisać, a przede wszystkim pozwoliła poczuć dziewczynie, że ludzie mogą być sobie równi. Do tej pory zadziwia mnie naiwność i widoczne otępienie Ady, które łącznie zaowocowały oddaniem swojego ciała mężowi przyjaciółki pod jej nieobecność. Barbara Mutch na tym właśnie przykładzie pokazała wpływ segregacji rasowej na psychikę czarnoskórych służących, które nawet pójście do łóżka traktowały, jako część swojej powinności. W trakcie lektury często pojawiało się w mojej głowie pytanie: Czy Adę można za ten czyn potępiać? Biorąc pod uwagę kontekst społeczny i sytuację służącej – chyba nie sposób być zbyt surowym. Nie wiem, czy istnieją aż tak kryształowi ludzie, którzy potrafią wybaczyć. Wiem, że jednak ta fikcyjna historia, tak wspaniałej przyjaźni może Was wzruszyć - to jest pewne.
W powieści oprócz dość widocznej pierwszoosobowej narracji Ady, znajdziecie także fragmenty z dziennika Cathleen, które z każdą kolejną stroną, układają jej smutne życie w jedną całość. Muszę również przyznać, że okładka powieści została trafnie dobrana, a wydanie skrzydełkowe pozwala trzymać w ręku pięknie wydaną książkę.
Historia dwóch kobiet, które dzieliło niemal wszystko wywoła w Was wiele uczuć, zarówno pozytywnych jak i negatywnych. Nie obędzie się oczywiście bez oceny głównych bohaterów, jak również zdumienia i oburzenia wydarzeniami, które miały miejsce w realnym świecie. Zachęcam Was do odwiedzin Cradock House, w którym ciągle rozbrzmiewa odgłos gry na fortepianie. Ada i Cathleen czekają bowiem, by opowiedzieć Wam swoją nietuzinkową historię.