Przyznam szczerze, że w temacie grzybów to jestem zielona. Chociaż mieszkam na terenie gdzie obcokrajowcy zjeżdżają się i niemal mieszkają w lesie polując na najlepsze okazy rydzów, to mi wystarcza do życia sklepowa pieczarka, bo wychodzę z założenia że wszystkie inne leśne grzyby mogą okazać się zamaskowanymi muchomorami czyhającymi na moje życie.
Pomyślałam, że „Strzępki życia” mogą być doskonałą okazją do poszerzenia moich horyzontów i odkrycia wcześniej mi nieznanej wiedzy na temat grzybów, bo o nich właśnie jest ta książka. Pomimo, że tytuł może zalatywać pod jakąś depresyjną i dołującą lekturę, nie dajcie się temu zwieść. Książka jest czysto naukową pozycją z masą trudnych słów i pojęć, którą czyta się niezwykle ciężko bez żadnej lekkości. Nie można jednak zaprzeczyć, że jako czytelnicy z pewnością dostajemy na tacy mnóstwo interesujących ciekawostek. Jak ktoś był w szkole prymusem i lubił przyswajać trudne nauki to będzie w niebie- Jak ktoś uciekał z lekcji biologii czy innych ścisłych przedmiotów to będzie ziewał i czuł się wymęczony do szpiku kości.
Autor książki ma prawdziwego bzika na punkcie grzybów i niezwykle szczegółowo dzieli się swoją naprawdę imponującą wiedzą w tym szeroko pojętym jak się okazało temacie. Nie, bzik to zdecydowanie za mało, bo jeśli autor opowiada jak leżał na szpitalnym łóżku (zgłosił się do badania klinicznego, którego celem było określenie LSD na zdolność rozwiązywania problemów) i zaczął zastanawiać się jak to jest być… grzybem. (!?!?!)
No to wiecie, to już można określić jakimś… zboczeniem. No, ale kto nie ma jakichś zboczeń, niech pierwszy rzuci kamieniem.
Z całym szacunkiem trzeba przyznać, że Sheldrake ewidentnie błyszczy w tej książce olbrzymią wiedzą i popisuje się nią, co jest jak najbardziej pozytywne. Książka jest podzielona na osiem rozdziałów. Każdy z nich ubogaca i pozwala odkryć coś, o czym zwykły człowiek nie ma z reguły bladego pojęcia. Dowiemy się o zbliżeniach seksualnych grzybów; co z czym musi się spleść i jak do tego dochodzi.
Moje życie już nie będzie takie jak wcześniej.
Dowiedziałam się, że bez seksu nie byłoby trufli, a przecież trufle są bardzo cenne więc trzeba dużo seksu między grzybami. Dowiedziałam się też, że grzyby nie mają mózgu, ale ich sposób życia wymaga podejmowania decyzji. (Prawie jak niektórzy ludzie-taki uszczypliwy żarcik)
Potrafią też widzieć kolory czy wykrywać światło. No szok, jest tego znacznie więcej i jest to z pewnością intrygujące i fascynujące, ale ciut mnie przerósł ogrom tej wiedzy. Autor zachwyca się wszelakimi umiejętnościami i działaniami grzybów pisząc o nich w superlatywach. W swoich rozdziałach poświęca uwagę truflom, porostom, drożdżom i grzybom o właściwościach psychodelicznych. Pojawiają się też ilustracje, ale jak dla mnie i na mnie… to nie robią jakiegoś piorunującego wrażenia. Ot, zupełnie jakbym widziała gimnazjalny podręcznik do biologii.
No cóż… prawie 500 stron ciągłego „mielenia” o grzybach może się przejeść i podziałać ciężkostrawnie dla laików, nie uważacie? Niezupełnie … Muszę dodać, że ponad sto stron to przypisy końcowe i bibliografia. Powiększyło to książkę koszmarnie i zdecydowanie uważam, że zbyt wiele tych dodatkowych odniesień przez co stała się ona jeszcze bardziej „ciężka” i mniej przyjemna z tymi uzupełnieniami.
Nie mogę jednak ocenić tej lektury nisko tylko dlatego, że mnie przerosła nadmierna wnikliwość, a dalej na grzybach się nie znam i ich nie rozróżniam. Nie mam o to pretensji, wszak to nie był atlas grzybowy. Zdaję sobie jednak sprawę, że prawdziwi fanatycy takiego tematu będą mieli nie lada gratkę z tej pozycji i dla nich jest to strzał w dziesiątkę. Trzeba też jeszcze coś przyznać. Gdyby wszystkie książki były pisane przez autorów z taką pasją i oddaniem jak ta, to powstawałyby same dopieszczone perełki dla konkretnych maniaków.
Mózg mi paruje po tej lekturze, ale przydało się poćwiczyć szare komórki.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.