"Wszystkie grzechy Korporacji Somnium" Dawida Kaina to zbiór opowiadań, które autor połączył z sobą w bardzo subtelny sposób. Kilka rzeczy spajających te krótkie formy, to kwestie dość ewidentne: Kraków, Korporacja Somnium i ostateczny brak nadziei, właściwy bohaterom każdego z utworów.
Ale jest tam coś więcej. Coś bardziej niepokojącego. Nie, nie to, że opowiadania się przenikają, rozmawiają z sobą i uzupełniają się. Raczej to, że tworzą... jakby to powiedzieć... pułapkę ze słów.
"Wszystkie grzechy Korporacji Somnium" Dawida Kaina są duszne, klaustrofobiczne, pesymistyczne, pięknie malowane obrazem i słowem. Gorzkie. Warte przeczytania, bo konfrontują nas z lękami i - co gorsza - ze spełnionymi marzeniami, które przecież mogą być gorsze niż najgorszy koszmar.
Jestem fanem języka Dawida Kaina. Jest celowy, dobrze przykrojony, porównania i przenośnie są "ze świata postaci" (na przykład religijny fundamentalista porównuje bladą twarz syna do bieli hostii). Narracja skrzy się iskierkami ironii i humoru w świecie, w którym humor jest ostatnią rzeczą, której można by się spodziewać. Kain nie ucieka od zabaw słownych, w każdym z opowiadań jest jakaś perełka, jak te:
"Otworzył przede mną drzwi i życzył powodzenia. Jakby powódź miała tu cokolwiek do rzeczy", czy "Poczułem się lekki niczym czytany na wakacjach romans". Czy wreszcie wypowiedziane o kimś, kto ma ataki podobne do epileptycznych: "Rzucał się w oczy tylko wtedy, gdy akurat miał atak" [s.101]
Jest i więcej rzeczy wartych podkreślenia, jak obecne we "Wszystkich grzechach Korporacji Somnium" Dawida Kaina piękne sięganie do literatury.
Z życiem we "Wszystkich grzechach Korporacji Somnium" jest jak z koszmarem. Wchodzimy w niego powoli, niespiesznie. Świat koszmaru nie pokazuje nam jeszcze wykrzywionej paszczy, tylko oblicze bardzo podobne do świata, w którym żyje śniący. Później, potem - krok za krokiem, krok za krokiem - zagłębiamy się w labirynt koszmaru, z którego nie ma wyjścia.
Tytułowa Korporacja Somnium, która ma wszystko i od której wszystko zależy, nie pełni we "Wszystkich grzechach Korporacji Somnium" Dawida Kaina takiej roli, jak negatywny bohater w amerykańskich blockbusterach. To nie jest klasyczny gość w czarnym kapeluszu. Nie. Jest w tle. Nie da się jej uniknąć. Jest, przenika wszystko, nie jest jednocześnie bezpośrednim sprawcą zła (no może poza jednym wyjątkiem), tylko jego... facylitatorem. Jak to "coś" we śnie, co czasem czujemy, a co jest niewidoczne, a jednocześnie bardziej przerażające, niż goniący za nami zabójca z siekierą.
Łacińskie "somnium" znaczy "sen, mara, koszmar" i już to każe nam się zastanawiać, na ilu poziomach to, co czytamy jest zapętlone? Nie będę zdradzać smaczków, ale motyw zapętlenia, przenikania rzeczywistości jest pięknie rozegrany. Nie tylko bohaterowie wątpią w to, czym/kim są, gdzie są i czym jest prawda.
Książki jest starannie zredagowana i pięknie wydana. Staranność godna podziwu! Nie jest to wcale tak powszechne, jak mogłoby się wydawać, uwierzcie mi!
Więcej na
www.veryurbanfantasy.pl