Zmaganie się ze śmiertelną chorobą w każdym przypadku zmusza człowieka do szeregu wyrzeczeń i poświęceń, a także nadludzkiego wysiłku niezbędnego do dalszej walki. Natomiast, jeżeli w takiej sytuacji znajduje się małe dziecko, to bardzo dużo cierpienia oraz zapotrzebowania na niekończącą się energię do działania leży po stronie rodziców. Każde z nich nie może uwierzyć w to, co się stało i zastanawiają się nad tym, co złego zrobili, że ich to spotkało. Niemniej w międzyczasie muszą podjąć rękawice i zawalczyć o swą pociechę.
Treść
Książka jest pamiętnikiem autora, który jako ojciec musiał zmierzyć się z najważniejszą walką w swoim życiu, a była nią ostra białaczka szpikowa jego półtorarocznego synka, który i tak na co dzień zmaga się z zespołem Downa. Historia zaczyna się od ostatniego dnia pobytu dziecka w domu, a kończy na jego powrocie po półrocznym zwycięskim leczeniu. Tytuł odnosi się do pokoju, w którym najczęściej mieszkał Maksio wraz z mamą, która co jakiś czas zmieniała się z ojcem. Mężczyzna nie mógł być ciągle ze swoimi najbliższymi, bo para miała jeszcze dwie starsze córki, a poza tym pracował jako górnik, a także muzyk występujący na różnego rodzaju uroczystościach. Autor postarał się napisać książkę bez większych szczegółów medycznych, a w zamian za to mamy opis wielu przeżyć, zmagań oraz poświęceń ze strony jego, a także jemu bliskich. Jak wyglądała choroba Maksia i jak znosił leczenie? Co dawało autorowi siłę w kontakcie z chorym synkiem? Jaką lekcję rodzice z tego wynieśli? O tym i o wielu innych wydarzeniach w książce „Pokój 2.040” autorstwa Mariusza „MuzykoMańka” Tryniszewskiego.
Przykład godny naśladowania
Ileż to razy każdy z nas słyszał o tym, jak związki rozpadały się po narodzeniu niepełnosprawnego dziecka, a w tym przypadku mamy sytuację zupełnie odwrotną. Autor został u boku swej żony zarówno w chwili otrzymania diagnozy, jak i samego porodu, ale także i później gdy dowiedzieli się o śmiertelnej chorobie, która dopadła Maksia. Mężczyzna opiekował się starszymi córkami, pracował, a także w wolnych chwilach wymieniał się z żoną, przez co wielokrotnie wykorzystywał wszelkie pokłady energii i pomimo przygnębiających chwil parł do przodu wspierając syna. Ten przykład można śmiało stawiać za wzór, który powinien dać do myślenia wszystkim rodzicom borykającym się z różnymi problemami. Innym zacnym przykładem opisanym w tejże książce jest empatyczne podejście ze strony personelu kliniki „Przylądek Nadziei”. Tak fachowe podejście, a zarazem dostosowane do sytuacji i wieku pacjenta nie zdarza się zbyt często i tylko profesjonaliści o dobrych sercach robią kawał tak dobrej roboty. Czy to dzieci, czy to dorośli chcieliby spotykać tak wspaniałych lekarzy i pielęgniarki na swej trudnej drodze, a nie być ofiarą czyjegoś kiepskiego dnia lub podłego charakteru. Pracując w takich miejscach należy potrafić zostawić prywatne problemy za drzwiami placówki, by każdy chory czuł się jak w niebie.
Maksio – „Wielki” bohater
Jednym z najważniejszych wątków książki jest walka Maksymiliana o życie. Opisy jego wesołego zachowania przez większość leczenia sprawiają, iż czytając kolejne karty czułem nadzieję, że wszystko pozytywnie się zakończy. Myślę, że brak świadomości tego, co go spotkało, pozytywne nastawienie do świata i więź ze swymi rodzicami sprawiły, iż się nie poddał pomimo gorszych chwil. Niestety wiele osób dorosłych załamuje się już na starcie, a to często prowadzi do szybszego rozwoju choroby. Toteż każdy cierpiący powinien skupiać się czymś wartościowym, przyjemnym, poprawiającym humor i nie przejmować się, tylko iść naprzód, tak jak to zrobił tan mały „Wielki” bohater.
Podsumowanie
Książka jest bardzo refleksyjna i uczuciowa, toteż pomimo niezbyt dużego gabarytu czytała się dosyć powoli, bo wielokrotnie musiałem przystanąć, by przemyśleć dane zdarzenie. Tenże pamiętnik zawiera, też kilka innych wspomnień związanych z pracą i życiem autora, a które miały miejsce w czasie choroby Maksia. Pozycja jest napisana lekkim, przystępnym językiem dla każdego i być może prościej ją będzie wszystkim przyswoić, dzięki temu, że nie ma w niej zbyt wiele medycznego żargonu. W środku znajdują się też fotografie Maksymiliana, co jeszcze bardziej uwrażliwia odbiorcę na czytaną treść. Książka ta jest pierwszym tomem i mam nadzieję, że zostaną wydane kolejne, po które z chęcią sięgnę. Okładka budzi poczucie bezpieczeństwa, przyjaźni i dzięki temu misiowi sprawia, iż sięgając po tę lekturę mamy nadzieję, że wcale nie musi się to źle skończyć. Gorąco polecam wszystkim tę książkę, bo dzięki niej każdy z nas może stać się lepszym, wrażliwszym lub na tym przykładzie będziemy mogli spróbować kogoś poinstruować, co należy robić w takich sytuacjach, a przede wszystkim jak się zachowywać, by być wsparciem dla chorej, bliskiej osoby.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu ReWizja.