Mała tajemnica
Opowieść o Tajemnicy potępionej chciałabym zacząć od zwierzenia się Wam z pewnej tajemnicy. Otóż, uwielbiam czytać debiuty! Zdaję sobie, oczywiście, sprawę, że to trochę jak skok do nieznanej wody, ale o ile w życiu należę do osób raczej ostrożnych, literaturę uznaję za rewelacyjne pole do eksperymentów.
Co złego może się stać? Najwyżej zniechęcę się do czytania na jakiś czas.
Pewna receptura?
Kiedy zatem Wydawnictwo Novae Res zaproponowało mi wybór kolejnej książki do recenzji, dość szybko zdecydowałam się na powieść Mateusza Koniecznego. Zgodnie z opisem wydawniczym miała to być pełna tajemnic historia rodzinna. Jeśli dołożymy do tego motyw nawiedzonego domu i niewyjaśnione samobójstwo, otrzymamy przepis na bestseller. Jednocześnie te same składniki mogą sprawić, że autor, zwłaszcza młody, zupełnie się pogrąży. Jak było w tym przypadku?
Na dwoje babka wróżyła
Tajemnica potępionej to powieść idealna na letnie (nawet te mniej pogodne) dni. Fabuła, oparta na powieści gotyckiej, szybko wciąga czytelnika, a bohaterowie, choć schematyczni, nie są przesadnie irytujący. Dlaczego zatem ocena debiutu Mateusza Koniecznego nastręcza mi trudności? Otóż, chodzi o język. Pozwólcie, że omówię ten problem nieco szerzej.
Przeglądając katalog wydawnictwa w poszukiwaniu kolejnego łupu, zauważyłam, że pod opisem zamieszczono również fragmenty tekstu.
Muszę powiedzieć, iż kilka zdań wyrwanych z Tajemnicy potępionej zupełnie mnie urzekło. Miały w sobie coś ze starej, dobrej powieści Sienkiewicza: plastyczny opis krajobrazu, a do tego wyjątkową, jak na współczesną literaturę, dbałość o poprawność stylistyczną. Pomyślałam wtedy, że będzie to naprawdę miła odmiana. Jakież więc było moje zdumienie, gdy, otworzywszy książkę, odkryłam straszną prawdę: bohaterowie używali pięknego, choć zupełnie nieautentycznego języka!
Dylematy językowe
Na pewno zdajecie sobie sprawę, że autor, pisząc powieść musi podjąć wiele istotnych decyzji: nie tylko tych dotyczących rozwiązań fabularnych, ale także tych związanych z realiami życia bohaterów. To od nich w dużej mierze zależy, jak będą zachowywać się postaci i jakim językiem przemówią.
Decydując się na osadzenie akcji we współczesności, Mateusz Konieczny powinien był zadać o to, by wypowiedzi bohaterów brzmiały autentycznie. Nie mam tu na myśli wszechobecnych wulgaryzmów, czy anglicyzmów - w końcu nie każdy się nimi posługuje. Chodzi raczej o stosowanie bardziej współczesnego słownictwa i konstrukcji gramatycznych.
Zdaję sobie sprawę, że język to sprawa indywidualna, w dużej mierze zależna od wieku, oczytania i wychowania człowieka. W Tajemnicy potępionej nie ma jednak żadnego rozróżnienia. Wszyscy bohaterowie używają słownictwa uznanego dziś za przestarzałe. By nie być gołosłowną podam kilka przykładów.
Około trzydziestoletnia bohaterka, cierpiąca z powodu bezpłodności, opowiadając o swoim losie, mówi, że "chciałaby być brzemienną". Oczywiście, jest to zwrot jak najbardziej poprawny, ale w ustach tak młodej postaci brzmi on nieco sztucznie, prawda?
Podobnie, poprawne, choć dziś już zanikające, jest używanie formy wołacza od czyjegoś imienia. Rzecz jasna, wzorcowo powinniśmy powiedzieć "Marku, chodź do domu.", jednak na co dzień słyszymy raczej: "Marek, chodź do domu" i to ta forma odczuwana jest przez nas jako bardziej autentyczna.
Na koniec