Słowem wstępu uważam, że trzeba przeczytać poprzednie dwa tomy, żeby dobrze odnaleźć się w historii, do czego Was zachęcam, jeśli jeszcze nie czytaliście.
*
David Redfern przeżywa kryzys i podejmuje ważną decyzję dotyczącą swojej przyszłości, a w międzyczasie otrzymuje sprawę morderstwa hodowcy koni z małego miasteczka Pirbright. Jak w każdej małej społeczności ludzie są niechętni do udzielania odpowiedzi, a skrywane tajemnice aż się proszą o ich ujawnienie. Kenneth O'Malley jawił się w oczach mieszkańców jako bardzo dobry fachowiec, ale zły człowiek. Śledczy będą mieli nie lada orzech do zgryzienia. W tym miejscu tylko napiszę, że od razu zaintrygowało mnie miejsce zbrodni i znalezienia zwłok, a moja wyobraźnia już zaczęła pracować na najwyższych obrotach.
*
Ogromne uznanie za wykonany przez autorkę research dotyczący słynnego podróżnika Henry'ego Mortona Stanleya, która okazała się na tyle ciekawa, że po skończonej lekturze zagłębiłam się w jego życiorys. Lubię kiedy autor/autorka kryminału nawiązuje do wydarzeń z przeszłości przeplatając fikcję z prawdziwymi wydarzeniami.
*
Nie mogę nie wspomnieć o tym, że od początku widać, że autorka składa ukłon w kierunku twórczości Agathy Christie i jej legendarnego Herculesa Poirot, o którym wspominał również główny bohater. David pomimo swojego zespołu śledczych w zasadzie sam rozwikłał zagadkę śmierci O'Malleya. A finałowa scena konfrontacji była iście wyjęta z książek samej Christie. Czytałam jej kilka powieści i pokuszę się o stwierdzenie, że autorka zrobiła to idealnie, a może nawet lepiej.
Sama intryga kryminalna została została przemyślana w najdrobniejszych szczegółach, które podobnie jak w Maskach Pośmiertnych skryły się w przeszłości. Do samego końca nie wiedziałam kto jest sprawcą i jakimi pobudkami się kierował. Ponadto w książce poruszone zostały ważne tematy takie jak niewolnictwo, rasizm czy dyskryminację ze względu na orientację seksualną.
Jeśli zaś chodzi o przeszłość Redferna, szukanie prawdy o przyajcielu Adrianie Boone czy zaginięcie Marty Sokolińskiej to w dalszym ciągu poruszał się po omacku zbierając strzępy informacji. Prywatne śledztwo Redferna zostało niejako odsunięte na dalszy plan, bowiem główną osią powieści jest to prowadzone w sprawie śmierci hodowcy koni.
*
W tym tomie autorka bardzo wyraźnie pokazała nam również zmagania Davida nie tylko z chorobą, ale również z samotnością. Niektóre opisy samopoczucia głównego bohatera przenikały mnie przeraźliwym chłodem i najzwyczajniej w świecie mu współczułam. Ta część jest chyba najbardziej przygnębiająca w odbiorze, jeśli chodzi o Redferna, z którym współczułam wszystkie jego nastroje i emocje.
*
Jasnym punktem książki był Bohdan Siwiaszczyk, który wywoływał uśmiech na mojej twarzy, za każdym razem kiedy się pojawiał.
*
Autorka ma coś takiego w swoim stylu pisania i tworzeniu bohaterów, że nie sposób się nie zakochać. Szczególnie w głównym bohaterze, który jest tak ludzki i prawdziwy, a jego świadomość własnym ułomności pociąga jeszcze bardziej. Jednym słowem: ja chcę więcej Redferna!