To moje drugie spotkanie z twórczością autorki i muszę przyznać, że tym razem między nami zaiskrzyło tak po prostu. Tylko nie Ty ma w sobie to coś. Nie wiem czy w mojej opinii będę w stanie to opisać, ale ta książka wywołała we mnie mnóstwo emocji od uśmiechu, po wypieki i napięcie, a dodatkowo pozwoliła choć na parę chwil zapomnieć o problemach.
Rozpoczyna się bardzo tajemniczo, nie wiadomo z jakiego powodu Remi przyjeżdża w pośpiechu na rodzinną wyspę zaskakując tym swoich najbliższych. Ta wiecznie uśmiechnięta i spontaniczna dziewczyna, zachowuje się inaczej i ewidentnie coś ukrywa. Brick pokochał wyspę od momentu kiedy przeprowadził się na nią za dzieciaka, ale to Remi wywoływała w nim szybsze bicie serca. Jednak była dla niego za młoda, za dobra, według niego niedostępna. Od najmłodszych lat wybawiał ją z wszelkich kłopotów i był jej osobistym aniołem stróżem. Do pewnego momentu, gdy wszystko się zmieniło, a Remington na dłuższy czas zniknęła z wyspy. Mężczyzna czuł, że póki nie krąży w jego orbicie to serce jest bezpieczne. Jednak kobieta wróciła, a on postawił sobie za cel poznać powód jej zmiany. Znał ją na wylot i od razu wyczuł, że coś musiało się wydarzyć. Już sama ta tajemnica sprawiła, że z dużym zainteresowaniem przewracałam kolejne strony.
Do tego klimat małej wysepki odciętej od reszty lądu w trakcie zimy, zamieszkałej przez kilkuset mieszkańców dodatkowo uatrakcyjnił książkę, mrożąc powietrze w trakcie czytania.
Przeczytałam historię Remi i Bricka w dwa dni i gdyby nie potrzeba snu to pewnie bym jej w ogóle nie odłożyła. Coś było w piórze autorki, że ciężko było rozstać się z literkami, ale również Remi i Brick przyciągali do siebie swoimi skomplikowanymi osobowościami.
Remington urodziła się z synestezją, widzi kolory jak słyszy muzykę. Od zawsze marzyła o tym, aby zostać artystką w wielkim mieście. Ekspresyjna, wiecznie uśmiechnięta, lekkomyślna i jasna jak słońce. Autorka przedstawiła ją w taki sposób, że czytając o głównej bohaterce czułam tę pozytywną energię i ciepło.
Natomiast Brick to małomówny gbur o wielkim sercu. Z uwagi na brak wzorców rodzinnych nie potrafił okazywać uczuć, był pełen lęków o byciu niewystarczającym. Uwielbiany przez mieszkańców wyspy za obecność i pomoc w każdej sprawie. Jednakże z jego strony czułam głównie ból i smutek. Ten bohater nie był szczęśliwy od bardzo dawna.
Każdy wątek miał swoją przestrzeń, autorka nie pominęła żadnego z nich, od relacji między głównymi bohaterami, po ich osobiste problemy i wątki poboczne. Dobrze wpisał się również wątek sensacyjny, który zwiastował niebezpieczeństwo czyhające na Remi i Bricka.
Sceny zbliżeń w przeważającej większości mega gorące jak dla mnie, nie ukrywam, że wywoływały wypieki na twarzy w trakcie lektury, ale z drugiej strony nie czułam zażenowania. Powiedziałabym, że tak długo tłumione pożądanie między bohaterami musiało znaleźć ujście. Z jednej strony był seks, ale z drugiej te uczucia, które oboje żywili do siebie, były tak silne i autentyczne. Ich miłość na przestrzeni lat jedynie się umacniała, było w tym coś zarówno pięknego, jak i smutnego.
Jedyna rzecz, która średnio przypadła mi do gustu to tłumaczenie i powtarzanie słowa "wpieprzona/y", nie wiem jaka słowo było w oryginale, ale lepiej by pasowało wkurzona albo wkurwiona. Może się czepiam, ale te słowo po prostu powtarzało się dość często i nigdy nie słyszałam, żeby ktoś go używał.
Tylko nie Ty opowiada m.in. o byciu innym, o problemach z zaufaniem, o tym jak wpływa na dorosłe życie brak rodzicielskiej uwagi w dzieciństwie, o miłości, która jest w stanie wszystko przetrwać
Z pewnością wrócę do Bricka i Remi kiedy będę miała gorszy dzień i będę na nowo odkrywała te gorące uczucie, którym tak mocno się darzyli. Polecam z całego serducha!