Mocne słowa, prawda? Jeśli Francja, z jej republikańską tradycją, nie zadbała o edukację, o duszę swoich obywateli, to jak można ocenić to, co zrobiliśmy my, Polacy? Polska? Tak, to pytanie retoryczne, ale proszę, nie uciekajmy od niego, bo inaczej w życiu nie skonfrontujemy się z tym, co się dzieje u nas.
No dobrze. Wróćmy do "Wrzenia" Anny Pamuły
Uwaga, to nie jest książka o tym, co dzieje się we Francji na linii: dzieci/wnukowie imigrantów z byłych francuskich kolonii, nie jest to jedynie opowieść o dzielnicach, które płoną co pewien czas. Jeśli tak chcesz ją czytać - upraszczasz i nie chcesz zobaczyć całości w jej skomplikowaniu. Pamuła nie pisze o frustracji i islamizacji. To nie są główne tematy jej "Wrzenia. Francji na krawędzi".
Głównym tematem książki, jak ja go widzę, jest upadek spajającego społeczeństwo mitu państwowotwórczego
A po ludzku - jednej narracji, w którą wszyscy mogliby wierzyć, lub przynajmniej udawać, że wierzą, bo im się to opłaca. Kiedyś to była laicka i republikańska Francja, która daje równe szanse wszystkim, a o której przyszłość w powojennej, a później jednoczącej się Europie trzeba było zabiegać.
Później, jak już było dostatnio i bezpiecznie to przesłanie przestało wystarczać, a nowego nie było. Inaczej - pojawiło się wiele innych, wzajemnie się wykluczających i prowadzących właśnie do wykluczenia.
Co jest ciekawe, to fakt, że "wykluczonych" z Francji jest wielu
Wykluczeni czują się potomkowie emigrantów, którzy ściągani z kolonii i byłych kolonii w czasie boomu gospodarczego, czuli się wykorzystani i zostawieni samym sobie. Wykluczeni czują się bardzo tradycyjni katolicy, których w "najstarszej córze Kościoła" nie brakuje, a których irytują nie tylko ci, którzy wierzą w inną Istotę Najwyższą, ale i cała ta laickość. Wykluczeni są Żydzi, którym polityka międzynarodowa nie ułatwia życia, ułatwia za to emigrację do Izraela. Wykluczone są ofiary zamachów terrorystycznych popełnianych przez lewicowe bojówki, o których wszyscy już zapomnieli. Przecież, gdy w Europie mówi się "zamach", każdy myśli "islamiści", jakby nie było Frakcji Czerwonej Armii i innych jej podobnych. Wykluczone są kobiety, będące drugimi i trzecimi żonami, bo prawo udaje, że ich nie ma, a one same nie mają ochrony. Wykluczeni czują się "rodowici" Francuzi, bo Francja zmienia się zbyt szybko - jak na ich gust - i zdecydowanie niezdobnie z tym, jak oni by ją chcieli widzieć.
Widzicie kłopot?
Każdy może być, może się czuć wykluczony. Każdy. Ale czy znaczy, że tak faktycznie jest? Nie wiem, nie znam na tyle Francji, by odpowiedzieć na to pytanie. Nie odpowiada na nie znająca doskonale i kraj, i tematykę Anna Pamuła. Autorka "Wrzenia. Francji na krawędzi" dostarcza nam dane, pozwalając sformułować własną odpowiedź. To opowieść o katolikach z Bretanii, którzy zrobią wszystko, by uratować pomnik Jana Pawła II, o wnuczce Le Pena i ludziach głosujących na Front Narodowy, ludziach o przeróżnym pochodzeniu, statusie zawodowym i społecznym, i różnym kolorze skóry, że o wyznaniu nie wspomnę. To historia francuskich Żydów migrujących do Izraela i nie mogących tam osiąść na stałe, bo przecież Francja jest domem...
Były takie fragmenty książki, przez które ją odkładałam i wracałam do niej dopiero po kilku godzinach, po spacerze lub bieganiu. Taka była część poświęcona "zamachowcowi z Tuluzy", Mohamedowi Merahowi, i jego rodzinie.
Poplątane emocje, kłamstwa, półprawdy, krzywda, wina, pytania bez odpowiedzi. Mocny materiał, skrupulatnie zbudowany z fragmentów wiedzy, z akt sprawy, z rozmów ze świadkami.
Czytałam dwa razy, a pytań mam więcej, niż miałam, kiedy tej wiedzy nie posiadałam, a kontentowałam się tym, co przeczytałam w necie.
Więcej na
www.veryurbanfantasy.pl