Czy uważacie, że w książkach z wątkiem mafijnym już nic nie jest w stanie was zaskoczyć?
Hmm…? To sięgnijcie po Serię gruzińską od Pauliny Jurgi. Ona udowodni wam w, jak wielkim błędzie jesteście.
„𝘕𝘢𝘥𝘻𝘪𝘦𝘫𝘢 𝘵𝘰 𝘱𝘰𝘫𝘢𝘸𝘪𝘢𝘫ą𝘤𝘢 𝘴𝘪ę 𝘯𝘢𝘨𝘭𝘦 𝘪𝘴𝘬𝘳𝘢 𝘳𝘰𝘻𝘱𝘢𝘭𝘢𝘫ą𝘤𝘢 𝘰𝘱𝘵𝘺𝘮𝘪𝘻𝘮. 𝘙𝘢𝘱𝘵𝘰𝘸𝘯𝘦 𝘰𝘭ś𝘯𝘪𝘦𝘯𝘪𝘦, ż𝘦 𝘰𝘵𝘰 𝘪𝘴𝘵𝘯𝘪𝘦𝘫𝘦 𝘤𝘪𝘦ń 𝘴𝘻𝘢𝘯𝘴𝘺 𝘯𝘢 𝘸𝘺𝘫ś𝘤𝘪𝘦 𝘻 𝘱𝘰𝘵𝘳𝘻𝘢𝘴𝘬𝘶”.
Nawet nie wyobrażacie sobie jak trudno jest mi pisać o tej książce, i to nie dlatego, że było z nią coś nie tak. Nie. Wręcz przeciwnie. Jestem świeżo po lekturze „Worowki” i przepełnia mnie tyle emocji, że ciężko mi to wyrazić słowami to po pierwsze. A po drugie, mam wrażenie, że cokolwiek o niej napiszę to będzie za dużo, że niechcący mogę zdradzić coś, co jeżeli nie czytaliście poprzednich części, może być zbyt dużym spojlerem. Więc wybaczcie, ale opisu fabuły tym razem nie będzie. 😏
„Worowka” to chyba najbardziej emocjonalna część z całej serii. Ogrom cierpienia, jakiego wciąż doświadcza Aisza jest niewyobrażalny. Kiedy wydaje się nam, że to już koniec, że znalazła swoje miejsce na ziemi, że w końcu trafiła na ludzi, którzy zapewnią jej bezpieczeństwo i pozwolą zapomnieć o bolesnej przeszłości, następuje nieoczekiwany zwrot akcji… Autorka zrzuca na tę biedną dziewczynę kolejną porcję nieszczęść.
Ile cierpienia jest w stanie jeszcze znieść Aisza? I czy kiedykolwiek zazna choć odrobiny szczęścia?
Niewątpliwie wątkiem, który uderzył we mnie emocjonalnie z siłą rozpędzonego pociągu jest wątek Kaliny.
Kalinę – Otara poznajemy w pierwszym tomie serii (pamiętna scena miażdżenia palców dłoni skrzydłami drzwi). Relacja łącząca Kalinę z Igorem wychodziła daleko poza ramy czysto zawodowe. Byli przyjaciółmi. I choć Igor zadał Otarowi cios najsilniejszy z możliwych ten wciąż przy nim trwa. Kalinę polubiłam właśnie za to oddanie oraz za humor, jaki wprowadzał w tę mroczną historię.
Był moment, w którym wstrzymałam na kilka sekund oddech, nie, żeby takich momentów nie było więcej, ale od tej jednej sceny zależało, czy doczytam książkę do końca (czy zrobię to później, jak emocje opadną 😏). Krzyczałam w myślach: „Jurga, kuźwa, nie rób tego!”. Wiecie, bo z tą autorką to nigdy nic nie wiadomo… Nie przewidzicie, kiedy zrzuci na was taką bombę, po której nie będziecie wiedzieć, jak się nazywacie. 🙈
„𝘒𝘢𝘭𝘪𝘯𝘢, 𝘬𝘵ó𝘳𝘺 𝘻𝘢 𝘤𝘦𝘭 ż𝘺𝘤𝘪𝘰𝘸𝘺 𝘰𝘣𝘳𝘢ł 𝘴𝘰𝘣𝘪𝘦 𝘮𝘪𝘦ć 𝘸 𝘥𝘶𝘱𝘪𝘦 𝘸𝘴𝘻𝘺𝘴𝘵𝘬𝘰 𝘪 𝘸𝘴𝘻𝘺𝘴𝘵𝘬𝘪𝘤𝘩, 𝘱ł𝘢𝘬𝘢ł. 𝘡𝘢𝘮𝘬𝘯ął𝘦𝘮 𝘰𝘤𝘻𝘺, 𝘣𝘰 𝘯𝘪𝘦 𝘮𝘰𝘨ł𝘦𝘮 𝘯𝘢 𝘯𝘪𝘦𝘨𝘰 𝘱𝘢𝘵𝘳𝘻𝘦ć. 𝘕𝘪𝘦 𝘮𝘰𝘨ł𝘦𝘮, 𝘣𝘰 𝘤𝘻𝘶ł𝘦𝘮, 𝘫𝘢𝘬 𝘴𝘻𝘱𝘰𝘯𝘺 𝘴𝘵𝘳𝘢𝘤𝘩𝘶 𝘳𝘰𝘻𝘴𝘻𝘢𝘳𝘱𝘶𝘫ą 𝘮𝘯𝘪𝘦 𝘰𝘥 ś𝘳𝘰𝘥𝘬𝘢, 𝘱𝘰𝘤𝘻ą𝘸𝘴𝘻𝘺 𝘰𝘥 𝘴𝘦𝘳𝘤𝘢…”.
Jeżeli myślicie, że autorka zaszczyci was happy endem to, no cóż, rozczaruję was. To jest mafia. Brutalny, wyzuty z uczuć świat, który nie zna litości. Tu nie może być mowy o szczęśliwym zakończeniu. A mimo to tliła się gdzieś głęboko w głowie myśl, że Aisza i Igor dobili w końcu do brzegu i teraz już mogą być szczęśliwi. Jeżeli, chcecie, by tak było przerwijcie lekturę po pierwszym epilogu… Tak, autorka lubi łamać wszelkie schematy i daje nam nie jedno, a dwa zakończenia. Drugim epilogiem Paulina Jurga rozwiewa wszystkie romantyczne myśli czytelnika. 🤯
Jest mi smutno, że to już koniec, ale wierzę, że autorka zabierze mnie jeszcze w niejedną podróż, którą będę pamiętać bardzo długo. Poza tym mam jeszcze do nadrobienia serię „Rosyjska mafia”😉.
Kochani, gorąco polecam wam „Serię gruzińską”. Jest to absolutny must read dla każdego fana gatunku. Ode mnie ⭐ 10/10 nie może być inaczej. 🖤