O tej książce nie można napisać nic złego. Choćby nawet człowiek chciał, nie ma takiej opcji. Paulina Jurga napisała arcydzieło, którego żal było kończyć, co więcej - dając nam wybór samego zakończenia!! A że ja nie mogłam oprzeć się chęci poznania obu, to powiem Wam, że moje serce rozpadło się na milion kawałków i przy jednym i przy drugim. Ze szczęścia? Ze smutku? Jak myślicie? Jedno jest pewne i niezmienne - kocham książki autorki, nawet pomimo tego sztyletu, który wbiła w moje serce pod koniec "Worowki"! Sięgając po jej książki, ja już na samym początku wiem, że to będzie niesamowita historia! To nawet nie podlega dyskusji 😉 Pytanie czy książki Jurgi są dobre, uznam jako pytanie retoryczne 😅 chociaż jak tak pomyśle, to może i powinnam odpowiedzieć, że one nie są dobre....one są zaj****!! Wybaczcie słownictwo, ale jestem pod tak ogromnym wrażeniem tej historii, że naprawdę ciężko opanować mi emocje, a co dopiero język 😜
"Lubiłem patrzeć swoim ofiarom prosto w oczy. Widzieć swoje odbicie w szklących się tęczówkach, by nie przegapić tego najważniejszego momentu, kiedy praca serca ustaje, a źrenice rozszerzają się, przestając reagować na światło. Zawsze starałem się, by wzrok zatrzymywali na mnie. To ja miałem być ostatnim obrazem, który zarejestruje ich umysł..."
W tym akapicie przeważnie wpisuje krótki opis fabuły, ale tym razem chyba nie chce tego robić, bowiem jeśli nie czytaliście poprzednich części, to możliwe, że to zepsułoby Wam frajdę z czytania i po części wiedzielibyście czego możecie się spodziewać. A to nie o to tu chodzi... Ale żeby nie było, że kompletnie nic tu nie napisze, to może powiem tyle - na końcu "Pachana" wszystko się ...pokomplikowało. Wszystkie tajemnice, skrzętnie ukrywane przez Aisze, wyszły na jaw. Dlatego też sprawy niezałatwione w przeszłości dadzą o sobie znać właśnie teraz, przez co kobieta stanie przed naprawdę trudnym wyborem. "Żeby ocalić kogoś, kogo kocha, zaryzykuje życie równie ważnej dla niej osoby." Pytanie tylko, czy ta decyzja będzie tą właściwą?
Igora pokochałam już w Matrioszce, choć było go tam jak na lekarstwo. Ja wręcz modliłam się do Boga, żeby autorka stworzyła o nim osobną historię. Moje modły jak widać zostały wysłuchane, a ja po przeczytaniu całej serii jeszcze bardziej przepadłam, jeśli chodzi o jego osobę. Jakie to smutne, że tacy ludzie istnieją tylko w książkach. I choć jego poczynania mrożą krew w żyłach i normalny człowiek powinien uciekać przed nim gdzie pierz rośnie, ja jestem nim po prostu oczarowana. Nieraz zazdrościłam głównej bohaterce - ja wiem, brzmi to co najmniej niedorzecznie, ale co ja na to poradzę, że skradł moje serce, ten brutalny i bezwzględny typ spod ciemnej gwiazdy 😎
Autorka przy każdym tomie zadawała mi cios w serce... "Worowka" nie jest wyjątkiem. Cała seria jest niezwykle emocjonalna. Przy "Ławruszniku"' płakałam jak bóbr, przy "Pachanie" chciałam rwać włosy z głowy, a przy "Worowce"... brakło mi słów i chęci do życia. Rozstanie z tą historią naprawdę wprawiło mnie w depresyjny nastrój. Możecie sobie myśleć, że ze mną jest coś nie tak, ale nie będę ukrywać, że powrót do rzeczywistości był naprawdę bolesny. Moje myśli wciąż krążyły wokół całej książki! Do tej pory nie chce mi ona wyjść z głowy, a co sobie przypomnę to zakończenie... to mam ochotę czymś rzucić! 😅 Jakie to było dobre...ile emocji wzbudziła we mnie ta książka, to nawet nie umiem tego opisać. Momentami roztapiała moje serce, po to by za chwilę zmrozić mi krew w żyłach. Autorka tak genialnie pisze, że zatracenie się w jej powieściach, to czysta przyjemność, a wręcz ekstaza z której człowiek nie chce wychodzić!
Bohaterowie są wykreowani w naprawdę fantastyczny sposób, przez co można doskonale zrozumieć ich postępowanie i ich decyzje. Wszystko jest dopracowane w najmniejszym szczególe, przez co ta historia to istna "uczta dla smakosza". Świat rzeczywisty dosłownie przestaje istnieć. Ta książka pochłania w całości, wplatając czytelnika w sidła gruzińskiej mafii, z której nie da się uciec...a może nie chce się z niej nawet uciekać, co? 😈 To już kwestia indywidualna, w której ja zaliczam się do tej drugiej grupy 😅 W "Worowce" poznajemy bliżej samą Aisze i jej historię, która do kolorowych niestety nie należała. Przeszła ona naprawdę wiele, co nie zmienia faktu, że jej obecne życie też nie jest usłane różami..tym bardziej, że przeszłość daje o sobie znać... Momentami historia w książce jest naprawdę dynamiczna i łapiąca za serce. Ileż razy wstrzymywałam powietrze w oczekiwany na rozwój wydarzeń, to nie zliczę. No po prostu nie da się od tej książki oderwać, serio! Autorka wprowadziła tu takie zwroty akcji, że głowa mała. Za nic nie dało się zgadnąć co będzie dalej, tym bardziej, że już w "Ławruszniku" Paulina zrzuciła na mnie taką bombę, że ciężko było mi się po niej pozbierać. Dlatego tutaj, w "Worowce" czułam się jak na tykającej bombie, czekając aż ta tylko wybuchnie i rozwali mnie na kawałki. Tym bardziej, że Paulina nie szczypie się z czytelnikiem, ona chyba lubi jak jej książki wywołują tak skrajne emocje, że taki biedny czytelnik jak ja ma ochotę rzucać wszystkim co napotka na swojej drodze😂 istna przemoc psychiczna! Nie no oczywiście żartuje. Przemoc psychiczna nastąpi w momencie gdy autorka przestanie tworzyć nowe historie, a to mam nadzieje nigdy nie nastąpi 😉
Moje zachwyty nad całą serią gruzińską nie mają końca i mogłabym o niej pisać i pisać. Jedno jest pewne - to jest totalny must read dla każdego kto uwielbiam romanse mafijne. Autorka swoim genialnym researchem stworzyła historię obok której nie da się przejść obojętnie i o której nie da się zapomnieć. Kocham tę serię i bardzo żałuje, że już się zakończyła. Całym sercem z Igorem! Polecam ogromnie!