„Cokolwiek jest twoim piętnem, garb, brzydota, nieprawe pochodzenie, bieda albo to, że czymś się różnisz od innych, zawsze znajdzie się ktoś, kto ci o tym przypomni i by samemu poczuć się lepiej, rzuci kamieniem albo nienawistnym słowem”.
Nowa powieść Zofii Mąkosy jest doskonała, napisana z ogromną pasją i zaangażowaniem. Autorka zaimponowała mi niesamowitą wiedzą historyczną, dbałością o szczegóły i oczarowała wspaniałą kreacją bohaterów. Nawet przez chwilę nie zakładałam, żeby ta powieść miała mnie w którymś momencie zawieść lub rozczarować. Liczyłam na wielką ucztę literacką, i taką dostałam. Nawet chyba większą niż zakładałam. Zakochałam się w bohaterach powieści pani Zofii, a najbardziej moje serce skradła Wiga, stara zielarka, doświadczonej przez życie, która pomimo dobrego serca i chęci niesienia pomocy innym, oberwała najbardziej. Czytajcie, bo ta książka warta jest, każdej spędzonej z nią chwili.
Zielarka Wiga od lat pomaga ludziom we wsi, żyje skromnie, ale nie cierpi głodu, bo za jej usługi, ludzie odwdzięczają jej się podarkami w postaci żywności. Ma co jeść i gdzie spać, ale nie jest szczęśliwa, bo przed laty jej jedyna córka Dorota, która była solą w oku wiejskiej społeczności, wystrojona w makową spódnicę, wychodzi z domu na tajemnicze spotkanie w lesie, z którego nigdy nie wraca. Nie pojęty jest fakt, że porzuciła swoją ukochaną dwuletnią córeczkę Rozalkę, ale jej zniknięcie nikogo nie martwi, oprócz matki. Społeczność nie może jej wybaczyć, że żyła po swojemu, bo chciała zbyt wiele, nie pasowała do tego środowiska, to pewnie zasłużyła sobie na taki los. Wiga bezskutecznie wciąż każdego dnia poszukuje córki, bo nie może uwierzyć, że tak po prostu zniknęła. Mijają lata, a po Dorocie wszelki ślad zaginął, Rozalka zdążyła wyrosnąć na rezolutną, nastoletnią panienkę, równie ciekawą świata, co jej matka. Jedynym jej przyjacielem jest chłopiec nieznanego pochodzenia, którego pod swój dach przygarnął Baltazar von Lest, zarządca majątku Christopha von Unruha. Dzieci podświadomie lgną do siebie, być może dlatego, że oboje nie znają swoich korzeni, ale im więcej czasu ze sobą spędzają, tym Wilgę ta niecodzienna przyjaźń coraz bardziej niepokoi. Życie Wigi i jej wnuczki toczy się biednie, ale w miarę spokojnie, aż do dnia, gdy zielarka odmawia pomocy niewłaściwej osobie, ponieważ dostrzegła zło gnieżdżące się w domu tej kobiety, a potem na domiar złego podczas zbierania ziół w lesie, zobaczy coś, czego widzieć nie powinna. Odtąd życie Wigi zmieni się w koszmar, będzie nękana, szykanowana i prześladowana. Ludzie z łatwością uwierzą, że jest winna wszelkim niepowodzeniom i tragediom. Złoczyńcy nietrudno odwrócić uwagę od siebie , a winę za wszystkie nieszczęścia zrzucić na zielarkę, która oprócz tego, że nie zbyt często jest widywana w kościele, nikomu w niczym nie zaszkodziła, a wprost przeciwnie zawsze niosła pomoc i ulgę w cierpieniach. Wiga zaczyna obawiać się już nie tylko o swoje życie, ale także życie wnuczki.
„Makowa spódnica” Zofii Mąkosy, to niesamowita opowieść o czasach, które znane mi były tylko z lekcji historii. Opowiada o mieszkańcach polskiej wsi leżącej przy granicy z Branburgią i Śląskiem. Teraz gdy suche fakty historyczne i trudne do zapamiętania daty, zostały ubrane w przepiękną fikcję literacką, stały mi się nagle bliskie i znajome. Z wielką przyjemnością przeniosłam się do wsi Karge na kilka lat przed szwedzkim potopem. To nic, że autorka wraz z bohaterami powieści kazała mi przeżywać głód i biedę, kataklizmy, choroby, znosić trudy i znoje dnia codziennego na ówczesnej wsi, ale obdarzyła tę historię takimi emocjami, że nie miałam najmniejszej ochoty rozstawać się z tą historią. To nie tylko wspaniałe opisy przyrody, plastyczne przedstawienie postaci, możliwość obserwowania rodzących się miłości, ale możliwość zachwycania się ówczesną kulturą i wierzeniami, pomimo istnienia wiary katolickiej.
Autorka z dużym znawstwem przedstawiła różne warstwy społeczne z ich tajemnicami i trudnymi życiowymi doświadczeniami. Pokazała także do czego może doprowadzić ludzka podłość i niewdzięczność. Jestem pod ogromnym wrażeniem talentu i niecodziennej wiedzy historycznej Pani Zofii. Tego jak pisze z niesamowitą pasją i zaangażowaniem, dzięki czemu jej postacie na kartach powieści żyją, a ja z wielkim entuzjazmem i zainteresowaniem czytałam tę historię, której oddałam całe swoje serce. Piękna, niebanalna opowieść nie tylko o tęsknocie i miłości, marzeniach o lepszej przyszłości, lojalności, o sile przyjaźni na dobre i złe, ale też o samotności i braku zrozumienia oraz akceptacji dla odmienności, ludzkiej zawiści i zachłanności. To także opowieść o trudnej roli wiejskiej kobiety, która miała prawo ciężko pracować, rodzić dzieci i służyć mężowi. „Kobiety są przeznaczone do dźwigania ciężarów, a jeśli czasem umierają ze zmęczenia, to nic nie szkodzi, bo przecież po to są.”
Nie ważne jak bardzo ludziom w życiu się pomoże, bo czy można liczyć na ludzką wdzięczność. Łatwo można się o tym przekonać w momencie, gdy tylko ktoś rzuci oskarżenie, puści w obieg plotkę, wtedy znajdą okazję, by odpowiednio podziękować za otrzymaną pomoc. „Wystarczy, że ludzi przeciwko tobie podburzy. Na taki argument nie ma dobrej odpowiedzi. […] jak niewiele trzeba, żeby ludziom, w głowach namieszać”. Było, jest i będzie. Mijają lata, wieki, a natura ludzka wciąż taka sama. Nieodmienna, wieczna. Ludzie we wszystkim szukają znaków, każde zwyczajne zjawisko można odpowiednio ubarwić i urośnie ono wtedy do rangi przepowiedni. Wystarczy tylko odpowiednio wszystko ukierunkować. Wiga wie, że nie zmieni tego nic, nawet zaraza. „Nadal otacza ją nieprzyjazna aura. Świadczą o tym wrogie spojrzenia, plotki i ból zadany z ukrycia”.
Chciałam nadal czytać, chciałam dowiedzieć się więcej, ale niestety ta znakomita powieść, na tę chwilę ma swój koniec i nie pozostaje mi nic innego jak czekać na jej ciąg dalszy.
„[…] nie tylko szarpanie z się życiem przeznaczone jest człowiekowi. Bóg dał mu tez piękno, radość, miłość i oparcie w drugim człowieku”.
Książkę przeczytałam dzięki uprzejmości Wydawnictwa Książnica.
W czasach, gdy kobiety nie powinny rzucać się w oczy, ona nosiła makową spódnicę Jest rok 1647. Za kilka lat Rzeczpospolitą zaleje szwedzki potop. Na razie mieszkańcy polskiej wsi leżącej na pograni...
W czasach, gdy kobiety nie powinny rzucać się w oczy, ona nosiła makową spódnicę Jest rok 1647. Za kilka lat Rzeczpospolitą zaleje szwedzki potop. Na razie mieszkańcy polskiej wsi leżącej na pograni...
Uwielbiam książki historyczne, zarówno te realnie odtwarzające fakty z naszej przeszłości, jak i te wykorzystujące tylko historię, jako tło do przedstawianych fikcyjnych wydarzeń. Musiałam więc sięgn...
Są autorzy, po których książki sięgam w ciemno i są wydawnictwa, które wydają jakoś szczególnie wyselekcjonowane książki i wiem, że nigdy nie trafię na szmirę. Tak właśnie jest w przypadku Pani Zofii...
@rudemysli71
Pozostałe recenzje @gala26
𝗠𝗮𝗴𝗶𝗰 𝗠𝗶𝗸𝗲
𝑀𝑖𝑘𝑜ł𝑎𝑗 𝑑𝑜 𝑤𝑦𝑛𝑎𝑗ę𝑐𝑖𝑎 to ostatnia książka świąteczna, którą przeczytałam w tym roku. Była to niezwykła przygoda literacka – autorka oczarowała mnie niebanalną historią, w...
Małgorzata Starosta to moja niekwestionowana królowa komedii kryminalnych i powieści wszelakich. To autorka zdolna, empatyczna i otwarta na ludzi. Kobieta o wielu twarza...