Są autorzy, po których książki sięgam w ciemno i są wydawnictwa, które wydają jakoś szczególnie wyselekcjonowane książki i wiem, że nigdy nie trafię na szmirę. Tak właśnie jest w przypadku Pani Zofii Mąkosy i książek wydawanych w Książnicy. Już kiedyś Wam pisałam, że Książnica wydaje nie tylko książki, które mogą poszczycić się piękną okładką, ale przede wszystkim książki mądre, piękne i napisane cudownym językiem. A już na książki Pani Zofii Mąkosy czekam jak dziecko na bożonarodzeniowy prezent. Poprzedni cykl Wendyjska Winnica mnie urzekł, a jak było w przypadku nowego cyklu autorki?
Przenieśmy się do roku 1647, gdzie w Karge rządzi Baltazar von Lest. Karge to niewielka wieś leżąca na pograniczu Królestwa Polskiego i Brandenburgii. To właśnie tutaj właściciel ziemski, a zarazem kuzyn właściciela, Unrug marzy o wybudowaniu miasta. To też w Karge mieszka Wiga - zielarka i miejscowa znachorka, której los niestety nie oszczędza. Wiga szuka swojej ukochanej córki, Doroty, która przepadłą jak kamień w wodę i o której nikt nic nie wie. Dorota przepadła jak kamień w wodę pozostawiając malutką Rozalkę, której wychowaniem musi zająć się babka. Cała wieś plotkuje, że Dorota zniknęła by pojawić się z kolejnym nieślubnym dzieckiem, ale wiadomo, wieś wie lepiej. Czy Dorota się odnajdzie? i czy Wiga będzie umiała pokochać wnuczkę? no i czy powstanie wymarzone Unruhstadt? tego wszystkiego dowiecie się sięgając po Makową spódnicę Zofii Mąkosy.
Chyba żaden ze współczesnych autorów nie umie tak jak Pani Zofii snuć opowieści, w której wszystko się zazębia, a bohaterowie są na właściwym miejscu. Tu akcja snuje się powoli, a wręcz leniwie, ale to wszystko skład się na powieść, która na długo zapadnie w pamięci czytelnikowi. To rozbudowana i wielowarstwowa powieść, w której zakochałam się od pierwszego zdania. Ogromnym walorem książki jest tło historyczne i obyczajowe, na którym opiera się akcja powieści. Widać ogrom pracy włożony przez autorkę w Makową spódnicę . Wszystko jest realne i mamy wrażenie, że przenosimy się do tamtych czasów. Czasów kurnych chat, biedy, głodu, zaraz i wojen. Razem z bohaterami uprawiamy pola, wyrabiamy chleb i boimy się tego co nieznane, cierpimy głód i modlimy się o zdrowie.
Tu język współczesny miesza się z dawnymi pojęciami.
To piękna i magiczna opowieść o ludziach chociaż niewykształconych to mądrych mądrością doświadczenia. To opowieść o Widze, która pomaga wszystkim nawet tym, którzy tego nie doceniają. To opowieść o Marcie, wiejskiej kucharce, która chociaż nie potrafi ani czytać ani pisać to jej mądrość przebija z każdej strony. To opowieść o Rozalce, która przesiąknięta jest mądrością babki, radzi sobie od najmłodszych lat i marzy o makowej spódnicy. I wreszcie to opowieść o Dorotce, której nie ma, ale której obecność odczuwamy w każdym rozdziale. To opowieść o kobietach, którym przyszło żyć w cieniu mężczyzn, bez prawa do marzeń i własnego głosu.
Ja jestem zachwycona i oczarowana. W zapowiedziach wydawniczych nie znalazłam nazwiska autorki i bardzo żałuję, bo są autorzy, których książki mogę czytać nieustannie. Po Makową spódnice pewnie jeszcze sięgnę, ale wiem, że przy najbliższej wizycie w księgarni kupie wersję papierową, bo to jedna z tych książek, które muszę mieć w papierze, a nie tylko w wersji elektronicznej.
Jeśli jeszcze nie znacie twórczości Pani Zofii Mąkosy to musicie nadrobić to koniecznie.