Mam coś szczęście do książek w tym roku. Mało jest takich, o których mógłbym napisać, że są mocno złe, a coraz więcej dobrej literatury, którą będę pamiętał długo. Są jednak książki, których nie zapomina się nigdy, czasem są to pojedyncze sceny zaległe w pamięci, czasami jakieś większe wycinki fabularne. Ale prawie zawsze pamięta się, jak mocne wrażenie wywarła lektura, jakie emocje budziła. Bardzo dobra książka potrafi zostawić swój ślad, swoją pieczęć na świadomości czytelnika. Zaledwie kilka książek w moim całym czytelniczym życiu zrobiło na mnie tak niesamowite wrażenie, jak właśnie Shogun Jamesa Clavella.
Książka wydana przez Vis-a-Vis Etiudę prezentuje się całkiem solidnie, choć nieco archaicznie jak na dzisiejsze czasy. Graficznie okładka jest średnio przemyślana i dość niechlujnie zaprojektowana. Plusem jest biały i mocny papier, twarda oprawa oraz ogólnie nieprzesadzony format książki. Nigdy nie przyczepiam się do wyglądu książki, bo przecież nie po okładce ja oceniamy, ale najnowsze wydanie Shoguna wygląda jak z 1997 roku, trochę bez wizji i lekko zniechęcająco. Na tyle, że trzeba to wytknąć.
Jeżeli jednak czytelnikowi uda się nie zniechęcić dramatycznym projektem okładki, wpadnie w cug, w te 1136 stron historii, która przenosi czytelnika do roku 1600. Na wybrzeżach feudalnej Japonii wraz ze swoją załogą ląduje angielski pilot/nawigator John Blackthorne. Już od pierwszych stron wspaniała narracja porywa nas za uszy. Absolutnie nie czułem, że za dużo stron, ile jeszcze, trochę się ciągnie itd. Fabularnie to jest mistrzostwo świata. Podczas lektury poznajemy zwyczaje panujące w feudalnej Japonii rządzonej przez marionetkowego Cesarza, rzeczywiście przez wojskowych władców pod egidą Shoguna właśnie. Zwyczaje i chłopskie, ich powinności, oraz „szlacheckie” dotyczące Samurajów właśnie. Co ciekawe w fabule cesarz pojawia się właściwie na zasadzie wzmianki, że jest. Osią powieści jest przede wszystkim intryga, intryga i jeszcze raz intryga. Wewnętrzna wojna domowa wisi na włosku, poszczególni Panowie knują przeciw sobie, sojusze to się sypią, to powstają, a nasz główny bohater, choć nieprędki rozumem, zostaje pionkiem w Wielkiej Grze, jak ją nazywa Pan Toranaga, jeden z najważniejszych bohaterów książki. Nie jest to jednak swoista gra o tron. Książka jest pełna emocji, miłości, niewyobrażalnych ambicji i chłodnych kalkulacji, ale też całkiem ciekawych spostrzeżeń i mądrości. Nie jako coachingowy materiał, bo za nieposłuszeństwo nie utniemy komuś głowy, ale tyle można się od tych Japończyków nauczyć!
Ale mimo to zdarza się, że potrzebujemy tej chłodnej, okrutnej, złośliwej, przebiegłej, praktycznej mądrości kobiet. Są o wiele sprytniejsze od nas, nie?
Oprócz intryg, polityki i nieco sztuki wojennej, autor zaprezentował krzewienie chrześcijaństwa w postaci katolicyzmu przez jezuitów, którzy zawładnęli handlem między Chinami a Japonią, czy też nienawiści wobec różnych odmian Chrześcijaństwa wobec siebie nawzajem. Co ciekawe katoliccy księża odnoszą dość istotną rolę fabularną. Do tego możemy dołączyć wspaniałe wątki miłosne, erotyczne (a jakże! Choć bez scen erotycznych per se) i wobec wspomnianej już niesamowitej narracji powstaje powieść niemalże idealna. Szczerze mówiąc, i tysiąc stron to za mało.
Żądza nie trwa wiecznie, trzeba coś z nią zrobić.
Jest też kilka zastrzeżeń, czytałem opinie, że Clavell nieco ubarwił okoliczności, w jakich samuraje łapali za miecze, żeby otwierać sobie brzuchy, podobnież nie robili tego tak chętnie jak to jest w powieści, natomiast przyznać trzeba, że tło historyczne powieści jest jak najbardziej realne, a podobne wydarzenia miały miejsce w rzeczywistości, łącznie z głównym bohaterem wzorowanym na prawdziwej postaci.
Jakie piękne jest życie i jakie smutne! Jak ulotne, bez przeszłości i przyszłości, zamknięte w bezgranicznym teraz!
Shogun to powieść historyczna, która właściwie nie ma wad. Życzyłbym sobie innego zakończenia, choć w świecie wykreowanym przez Autora inne nie byłoby możliwe. Pomimo czytelniczych rozczarowań emocje i wrażenia związane z książką sprawiają, że ocena inna niż maksymalna, nie jest możliwa. Hai!
05.09.2022 r.