Muszę szczerze przyznać, że do kupna książki skusiła mnie jej cena, ponieważ udało mi się ją dostać w promocji za niecałe 10zł, nie był to jedyny powód, dla którego zdecydowałam się właśnie na tą książkę. Jestem fanką książek o tematyce fantasy i horrorów, więc po przeczytaniu opisu z tylnej okładki pomyślałam, że będzie to coś innego, ciekawego. Czy faktycznie tak było? Cóż, przyznam, że bardzo się zawiodłam, bo chyba zbyt wiele sobie obiecywałam.
Wielkie sekretne widowisko to pierwszy tom otwierający trylogię Księgi Sztuki. Głównym bohaterem jest znudzony życiem pracownik poczty Randolph Jaff. Jaff trafia do Pokoju Niedoręczonych Listów, gdzie w przesyłkach zaczyna zauważać pewien sekretny kod, który miałby go doprowadzić do tajemniczej Szkoły, strzegącej krainy zwanej Quiditty, cudownego miejsca, do którego człowiek trafia tylko trzy razy - podczas narodzin, pierwszej nocy spędzonej z ukochaną osobą i oczywiście w chwili śmierci. Znalezienie kodów, które doprowadziłyby Jaffa do Szkoły stały się jego obsesją, za sprawą której posunął się do morderstwa. Wreszcie postanawia opuścić Pokój Niedoręczonych Listów i znaleźć ów cudowne miejsce. Zwrócił się o pomoc do naukowca-narkomana Richarda Wesleya Fletchera, który opracowuje substancję zwaną nuncjo, substancja ta pomaga przenieść się na wyższy poziom świadomości. Chociaż Fletcher na początku chciał pomóc Jaffowi to później stwierdza, że nie może pozwolić mu na dotarcie do Oceanu Snów (Quiditty), dlatego postanawia zażyć nuncjo, które daje mu niemalże boską moc, niestety Jaff również zażył tę substancję, skutkiem czego jest wyniszczająca walka o krainę snów i panowanie nad światem. Czy uda im się zniszczyć świat? Który z nich wygra i będzie rządził światem marzeń? A może żadnemu z nich się to nie uda? Odpowiedzi te można uzyskać jedynie poprzez przeczytanie książki.
We mnie książka ta nie wywołała żadnych pozytywnych emocji, wręcz przeciwnie było mnóstwo negatywnych, walczyłam z chęcią rzucenia książką o ścianę i nie wracania już do niej. Jednak należę do osób, które jak już zaczną coś czytać to muszą skończyć. Zwykle przeczytanie książki nie zajmuje mi zbyt wiele czasu jednak w przypadku tej książki ciągnęło się to w nieskończoność. Męczyła mnie też trochę wielowątkowość, którą Barker zaszczycił czytelników, w pewnym momencie zaczęłam się gubić między Szkołą, Quiditty, Jaffem, Fletcherem, istotami nie z tej ziemi czy nagle pojawiającą się amerykańską rodziną, która jest powiązana z jednym z bohaterów. Owszem, lubię gdy akcja nie jest monotonna, kiedy jest zmienna, ale jak dla mnie w tej książce było tego wszystkiego za dużo. Szczerze mówiąc nie do końca wiem co siedziało w głowie autora podczas pisania Wielkiego sekretnego widowiska. Może po prostu nie jestem osobą, która rozumie fenomen Barkera.
Jest to pierwsza książka tego autora, którą przeczytałam i może jest to też powodem, dla którego nie rozumiem tego fenomenu, jednak książka nie zainteresowała mnie na tyle żeby sięgnąć po kolejne części trylogii, co więcej nawet mnie nie zachęciła żeby sięgnąć po inne pozycje Barkera. Może jego twórczość jest dla mnie zbyt ciężka? To, że moja opinia na temat Wielkiego sekretnego widowiska nie jest pochlebna, nie znaczy, że zniechęcam innych do sięgnięcia po tą lekturę, może komuś przypadnie do gustu bardziej niż mi, jednak ja dawno nie czytałam książki, która tak bardzo nie przypadłaby do mojego gustu.