Czyli rzecz o Saubuchu
W ogóle to ciężko mi pisać tę opinię. Bo patrzę że Wy wszyscy nad Saubuchem gremialnie placzecie, dostrzegacie głębię i piękno gdzie ja widzę pospolitosc albo wręcz bezczelność autora. I myślę sobie, przecież jestem, myśleć muszę, WTF?
Powinno mi się podobać. I powinnam może nawet się wzruszyć. Ale nie mogę.
Nie mogę i koniec. To napiszę chociaż dlaczego, z szacunku dla osób które napisały dlaczego ten twór im się tak bardzo podobał.
To ja zacznę od Śmiercia. Znaczy śmierci spersonifikowanej i będącej tu męskim narratorem powieści.
Śmierć jest sobie w książce obecny i co jakiś czas wtrąca jakąś mądrość ubrana w poezję. No na przykład niebo ma kolor martwych żydów, to i tak dobrze że nie Rwandyjczykow bo nic byśmy nie zobaczyli. No i to niebo płacze razem ze Śmierciem nad żydowską tragedią. Że Śmierć zabiera ich dusze gdy ciała w komorach gazowych próbują oddychać szczelinami.
Jakie szczeliny w komorach gazowych? Czyżby Śmierć nie wiedział że jedyne szczeliny były drogą dla cyklonu B? Bo on bardzo był trujący i gdyby były te szczeliny to nie tylko żydzi by umierali. Dlatego śmierć w komorach gazowych była daleka od poetyckiej mgielki na oku umierającego usilujacego oddychać przez szczeliny. Cyklon B jest ciężki, najpierw przez jakiś czas utrzymywał się tuż nad podłogą. Truci ludzie szybko się w tym orientowali i zaczynali swój wyścig. Tratowali się nawzajem, wspinali jedno na drugie bo pod sufitem było powietrze. W efekcie kiedy pracownicy Sonderkommando przychodzili zabrać ciała do krematorium widzieli ludzkie piramidy których podstawą były niemowlęta, małe dzieci i kobiety. Ci silniejsi dostawali się na górę piramidy. Stąd rozumiemy dlaczego komory gazowe miały niskie stropy. Ale skąd Śmierć mógłby o tym wiedzieć? Albo może byłoby mało poetycko gdyby o tym napomknął? On tylko zbierał dusze z martwych ciał. I nie wiedział po co to robi więc na wszelki wypadek dusze dzieci nosił w ramionach a dorosłych sobie na plecy zarzucał. Nie mówił że do tych dzieci musiał się przez trupy dorosłych przekopywac. Ach, gdyby tak powiedział poetycko o tym ostatnim który umarł na szczycie piramidy! O tym co wtedy czuł, to byłoby coś! A myślałam że tylko w obliczu śmierci człowiek może doznać wreszcie bezstronności i sprawiedliwości. Ale nie w przypadku tego Śmiercia. Ten Śmierć jest tylko nieudolnym (Ok, patrząc na oceny bardzo udolnym) agitatorem politycznym.
Bo ta książka to propaganda jest, na dodatek zupełnie niepotrzebna. Ja nie mam wątpliwości że naród niemiecki bardzo cierpiał w czasie II światowej. Był głód i była bieda, wszystko szło na wojsko. Matki traciły synów na wojnie. Dzieci traciły rodziców. I nie wątpię że Niemcy nie mieli lekko, szczególnie w późniejszym okresie. Autor Saubucha, zdaje się urodzony w Australii, pisze nam właśnie o tym. To dobrze skoro chyba nawet ja znam Niemców lepiej niż on. Większość dialogów zawiera niemieckie zwroty i wyrażenia natychmiast tłumaczone. Po co? No po to żeby podkreślić że czytamy o Niemcach i ich nie nienawidzić bo oni sami się nienawidzą, nienawidzą Hitlera i ostatecznego rozwiązania. I ja się z tym zgadzam, poniekąd. Poniekąd bo myślę że wcale by tak nie nienawidzili gdyby Hitler wygrał.
No ale pracujmy z tym co jest. Australijczyk niemieckiego pochodzenia pisze co działo się w sercach Niemców i żydów. Ponieważ gdzieś tam pod koniec książki pada sugestia że Liesel to postać autentyczna wytracil mi tu autor broń z ręki. Bo napisalabym że może nie trzeba wymyślać nowych tragedii z tamtych czasów a raczej skupić się na tych prawdziwych. Widzicie? Robię teraz to co autor Saubucha. Słowo stało się bohaterem, chociaż w tym przypadku bezpodstawnie to i tak sobie je wypowiedzialam. Prawdziwe, fikcyjne albo frykcyjne - to tylko słowa.
I aż słowa. Wypowiedziane i niewypowiedziane. Zaczynam rozumieć klasztory z regułą milczenia.
Daję trzy gwiazdki za Frau Holtzapfel i postać Ilsy Hermann.
Resztę zabieram za propagandę i nieszczere żale ubrane w maskę poezji oraz ohydny patos. Ciekawe że po angielsku pathetic to żałosny. Najbardziej żałosny fragment książki to ten kiedy autor bez użycia języka niemieckiego pisze że oto objawiło się człowieczeństwo. Koń by się uśmiał z tego człowieczeństwa.
Swastyczki? Proszę pana autora naprawdę? Za te swastyczki umierali ludzie, panscy rodacy, nieważne słusznie czy nie. Oddawali życie dla idei symbolizowanej tymi swastyczkami. A pan wcielasz się w Śmierć i ich opluwasz? To taka moda teraz i poprawność polityczna ale dobrze się z tym pan czujesz? Cudowna książka, akurat do sfilmowania.
Hmm, a co na to wszystko żydzi? Kiedy zaczną się publicznie linczowac bo żydem był wynalazca cyklonu B?
A Polacy? Ci którzy panią Nałkowska za polskie obozy śmierci potraktowali jak wroga publicznego? No geograficznie były one polskie ale przecież to SŁOWA. Niewypowiedziane i wypowiedziane.
A te wszystkie słowa nad którymi autor się tak spuszcza to zapiski z piwnicy na zamalowanym egzemplarzu Mein Kampf. Zapisków dokonał żyd który się musiał w piwnicy ukrywać. I dlatego są głębokie i poruszające, ja uważam że o wiele bardziej poruszające jest to że Niemcy produkują i jedzą ser z żywymi larwami i nikt z tym nic nie robi!