Trudno napisać coś w kilku zdaniach po przeczytaniu takich tekstów. To smutne, przygnębiające i jednocześnie rozwścieczające, że wciąż jest potrzeba o tym mówić. W naszym społeczeństwie i kulturze panuje stereotypowy pogląd o feminizmie i na ogół negatywne nastawienie do ruchów feministycznych. Niektórzy nie znają nawet podstawowego znaczenia tego słowa i z pogardą, z lekceważeniem wypowiadają się o ludziach współtworzących ten ruch.
Bardzo dobra rzecz o siłowym urządzeniu świata i relacjach damsko-męskich, czyli wciąż obecnym patriarchacie, męskim szowinizmie oraz o przyczynach ruchów feministycznych i konieczności ich formowania.
Autorka rozpoczęła wyjątkowo głośnymi i brutalnymi obrazami z różnych miejsc na świecie, przerażającymi statystykami, by w dalszej kolejności niemal poetyczną narracją wokół wizerunku kobiety przejść do dość łagodnego zakończenia... Bo przecież świat się zmienia... no cóż. Dobrze wszyscy wiemy, że nie wszędzie.
Wystarczy przyjrzeć się bardziej własnej okolicy, często rodzinie, rodzinom bliższych lub dalszych znajomych/krewnych, by zobaczyć jak wyglądają te zmiany. Ile błędów i potknięć społeczeństwo jest w stanie wybaczyć mężczyźnie, a ile kobiecie... - to myślę jest najbardziej plastyczne porównanie. Ile się oczekuje od kobiety, a ile od mężczyzny. I to już od dzieciństwa. Nasze wyobrażenia o pewnych rzeczach mogą mieć charakter bardziej życzeniowy niż rzeczywisty. Chociażby to - jeśli kobieta zamierza poświęcić się karierze zawodowej, albo inaczej - musi zarobkować albo chce zarobkować to jest to równoznaczne nie z podziałem obowiązków domowych a jedynie z ich większą liczbą jej przeznaczonych. Z większą liczbą wyrzeczeń. Tak tak, są nieliczne przypadki zdrowego podziału, ale póki co... Dodatkowy garb na kobiece plecy.
Jestem pełna podziwu i wdzięczności dla kobiet, które ośmieliły się przestać słuchać, które potrafiły i potrafią nadal przeciwstawiać się zmurszałemu porządkowi świata.
Te eseje mnie zagotowały bo przypomniały mi kilka ważnych osobistych kwestii. Na które nigdy nie potrafiłam i nie chciałam się zgodzić pomimo wbijanej do "tępego łba" pokory ojcowską ręką. I nigdy się nie zgodzę. To się nie udało i nie uda :)
"Mężczyźni objaśniają mi świat". Mi już nie objaśniają. Bo ja nienawidzę wyższościowego charakteru relacji pomiędzy ludźmi - mnie interesują relacje i dyskusje na równych zasadach i na poszanowaniu godności działającym w obie strony. Jeśli to nie wychodzi, szkoda zbędnych słów. Nie ukrywam - próbowałam wiele razy "relacjować" pomimo braku tych rzeczy.
Lubię posłuchać mądrych. Ale gdy wyczuwam pogardę - "ja wciąż na to szczekam, ja na to warczę".
Autorka kończy zbiór podsumowaniem, że coraz więcej osób (w tym mężczyzn) wspiera ruchy feministyczne. I chwała im za to. I ja takich znam.
Tak, świat się zmienia. Ale nie zmieniłby się, gdyby nie było kobiet, którym skończyła się cierpliwość dla posłuszeństwa wobec swego pana i władcy, zarządcy jej ciałem, umysłem i sumieniem (a! i niejednokrotnie finansami) - mężczyzny; kobiet, którym skończyła się cierpliwość wobec męskiej arogancji i buty oraz przeświadczenia utrwalonego przez wieki, że kobiety pełnią funkcje, że tak ładnie to ujmę - służebną i ozdobną lub w odwrotnej kolejności.
Eseje te polecam szczególnie tym osobom, które uważają, że równouprawnienie jest i że feministki szukają dziury w całym. Nie. Jest jedna wielka dziura. Czas zmienić płaszcz.