Bardzo przygnębiający i mega ciężki do strawienia tom opowiadań chyba z gatunku grozy, w mocnym klimacie fantasmagorycznym. Z mocno zatartą granicą pomiędzy jawą, snem, marzeniami, przywidzeniami. Opowiadania bardzo osobliwe i... odważne? Sama nie wiem, jak to zdefiniować? Z uwagi na ekshibicjonistyczne zapędy narratora w postaci nastoletniego chłopca, polegające na ujawnianiu w najmniej oczekiwanych momentach i sytuacjach intymnych zachowań wywołanych burzą hormonów w dojrzewającym ciele. Czytelnik chcąc nie chcąc, bierze w tych aktach udział. Szczególnie mocno obfitują w takie opisy opowiadania drugiej części zbioru. Mocno to podkoloryzowane erotycznymi wizjami, dość szokującymi i perwersyjnymi wchodzącymi na grunt pewnych filii (zoofilii czy nekrofilii). Nie, nie jest to opisane jakoś wyjątkowo wulgarnie czy obrzydliwie, nawet ujęte to jest dość poetycko, ale ja chyba na takie cuda nie jestem otwarta.
Ogólnie cała proza, każda niemal strona przesiąknięta jest śmiercią, wszystkimi jej najgorszymi obrazami. Tu nie ma triumfu dobra nad złem, miłości nad nienawiścią, odwagi nad strachem, życia nad śmiercią. Wyczuwa się eskalację zła i okrucieństwa. Głód. Choroby. Strach. Nienawiść, niezrozumienie, zemsta, prymitywne odruchy. Bezmyślna przemoc dorosłych wobec dzieci wyzwalająca w tych biednych, głodnych dzieciach najgorsze instynkty. Katowani chłopcy z patologicznych, alkoholowych rodzin przeistaczają się w bestialskich dręczycieli i morderców bezbronnych i bogu ducha winnych zwierząt. I tu autor nie pozostawia nic naszym domysłom. Ze szczegółami (mam wrażenie, że z jakąś dziką fascynacją, nie ogarniam, żołądek mi się wywracał) stawia nam obrazy aktów okrucieństwa waląc nimi czytelnika po oczach.
Nieokiełznana seksualność bohaterów zaspokajana niemal na miejscu. Dewiacje. Po prostu jak dla mnie jeden wielki, mroczny, makabryczny obłęd.
Dodatkowo, jak już autor wczuł się w jakieś słowo to go nadużywał. Za dużo tu powtarzających się określeń, jak "rosochata mgła" czy "kłusowniczy". Tak więc był i kłusowniczy ołtarz, i kłusownicza rozkosz, i kłusowniczy skurcz, i strach, i świat, a także kłusowniczy wzrok. I wszystko tak blisko siebie, że nie wiem... Możliwe, że moje odczucia związane są z moją wrażliwością na ból i cierpienie, i może dlatego, że wolałabym, żeby tego zła było jak najmniej. A tu kamieniem w łeb!
Pozostanie (na szczęście niezbyt długo) we mnie pytanie bez odpowiedzi po tej lekturze, co skłoniło autora do stworzenia tak makabrycznych opisów? Umęczyłam się prymitywnością zachowań i ogromem okrutnych, czarnych, zgniłych obrazów, z których swe życie i jadowitą satysfakcję czerpie jedynie śmierć...