Zbiór błyskotliwych tekstów amerykańskiej feministki i historyczki, który zaczyna się niewinnie. Można by nawet rzec, że humorystycznie. Podczas przyjęcia jego gospodarz objaśnia nieczytaną (ale wartą poznania) książkę jej autorce. Nie słucha innej kobiety, że właśnie rozmawia z ekspertką w danej dziedzinie. Taki żart sytuacyjny, ale Rebeka Solnit zwraca naszą uwagę, że to taki symboliczny przejaw przemocy. Mężczyzna nie docenia kobiety, nie słucha jej, uważa że nie ma wiedzy... nie poznawszy rozmówczyni.
W krótkich tekstach pokazano świat zdominowany przez mężczyzn i podporządkowany ich opiniom. Gdzie słowa mężczyzn to prawda absolutna, a kobiece... cóż... histeria i marudzenie.
Autorka publikacja przywołuje dane statystyczne, polemizuje z innymi eseistkami - Susan Sontag i Virginią Woolf.
Liczyłam na ostre feministyczne teksty, a dostałam inteligentną dogłębną analizę społeczno-kulturową. Bez napinki, stygmatyzacji płci, ale z lekkością i na codziennych przykładach. Małymi kroczkami ukazując ważny temat, który mam wrażenie zmienia się na lepsze na przestrzeni lat. Choć to i tak początek drogi do pełnego równouprawnienia, które musi też pojawić się w naszych kobiecych głowach i sercach - bo nie zawsze musimy być grzeczne i miłe, ale zawsze powinniśmy wierzyć w siebie i swoją siłę. I w swoich sióstr.
Majstersztyk.