Cały czas w biblioteczce moich dzieci brakuje mądrych książek o uczuciach, które mogłyby nas zainspirować do ciekawej rozmowy o tych jakże istotnych w wieku dziecięcym sprawach. Kiedy Sztukater udostępnił egzemplarz recenzencki książki „7 uczuć małej Zosi” autorstwa Stephanie Couturier z rysunkami Maureen Poignonec, postanowiłam sprawdzić, co oferuje ta pozycja, zwłaszcza, że została wydana przez Jedność, której publikacje dla dzieci bardzo cenię. Po raz kolejny dostałam książkę niebanalną, piękną i zdecydowanie godną polecenia. Autorka jest pedagożką i terapeutką, co samo w sobie również stanowi zachętę do tego, by sięgnąć po jej książkę, bo zyskujemy pewność, że zawarte w niej treści mają znaczenie nie tylko rozrywkowe.
Wiadomo, że nasze maluchy wymagają ogromnej uwagi w swoich pierwszych latach życia, bo jest to czas najważniejszy dla ich późniejszego rozwoju i dobrego funkcjonowania w społeczeństwie. Od najmłodszych lat powinniśmy uczyć je rozpoznawać emocje oraz dostarczać narzędzi, które pozwolą im samodzielnie poradzić sobie z tymi złymi uczuciami, które przecież nie omijają tych małych istotek. Brak doświadczenia sprawia, że nie zawsze są w stanie je udźwignąć, ani też nie będą umiały doceniać tego, co dobrego je spotyka na co dzień. Na szczęście współcześni rodzice mogą korzystać ze wsparcia, jakie oferuje mnóstwo cudownych publikacji dostępnych w księgarniach.
Książka została wydana w dużym, kwadratowym formacie picture booka i na ponad czterdziestu stronach opowiada o siedmiu dniach z życia małej dziewczynki, która codziennie przeżywa inną emocję. Każdego dnia w przedszkolu i w domu Zosia ulega różnym uczuciom – złości, strachowi, zazdrości, radości, smutkowi, dumie, a nawet odczuwa nieśmiałość. Każda z tych emocji została również zilustrowana w postaci towarzyszącego dziewczynce stworka czy zwierzątka, którego wygląd odzwierciedla to, co dzieje się w Zosi. Kiedy więc pewnego dnia budzi się niezadowolona, a na dodatek kończą się jej ulubione płatki śniadaniowe, to potem w przedszkolu jest marudna, a inne dzieci wybierają innych partnerów do zabawy, Zosia czuje, że budzi się w niej czerwona, warcząca złość, która zmusza ją do wyrządzenia przykrości swojej koleżance. Na szczęście jest sposób na przepędzenie tego niemiłego potwora – to kilka kontrolowanych wdechów i wydechów, które skutecznie pozwalają pozbyć się złości i odprężyć.
Na takim właśnie schemacie opierają się wszystkie przeżywane przez Zosię emocje. Najpierw dziewczynka mierzy się z jakimś uczuciem, które w niej narasta, aż do momentu kulminacyjnego, w którym trzeba podjąć jakieś działanie, aby zmniejszyć jego negatywne skutki albo wzmocnić uczucia pozytywne. Te porady zostały wyróżnione poprzez wpisanie ich w dymku (może bardziej chmurce) w rogu ostatniej strony dotyczącej danego uczucia. Zaskakującą atrakcją książki są dodatkowe, mniejsze strony albo otwierane okienka, których przełożenie sprawia, że znikają nam z oczu złe emocje, a pojawiają się te dobre.
Książka jest bardzo ładnie zilustrowana. Jest bardzo jasna, bo wszystkie najważniejsze elementy i postacie związane z opisywanym uczuciem przedstawione zostały na białym tle, co nadaje całej publikacji przyjemną lekkość i skupia uwagę na najistotniejszych rzeczach. Tekstu, jak na picture book przystało, jest niewiele, a jednocześnie został napisany w przyjazny, pozytywny sposób, z którego bije entuzjazm i akceptacja dla wszystkich emocji.
Warto wspomnieć, że książkę można uzupełnić o zeszyt ćwiczeń „Moje emocje. Pokazuję, co czuję” tych samych autorów, w którym znajdziemy mnóstwo atrakcyjnych ćwiczeń, również z naklejkami, dzięki którym dzieci nauczą się rozpoznawać uczucia im towarzyszące. Myślę, że ze względu na wartość pedagogiczną i estetyczną obu publikacji, powinny znaleźć się w biblioteczkach wszystkich przedszkolaków.