Muszę przyznać, że mam słabość do twórczości Lauren Asher. Pokochałam jej serię o kierowcach Formuły 1, pokochałam historię Rowana i Zahry z "Drobnym drukiem", czyli pierwszego tomu serii Miliarderzy z Krainy Marzeń, ale to co zrobiła ze mną historia Declana i Iris przechodzi moje najśmielsze oczekiwania. Straciłam głowę dla ich historii!
Tym razem poznajemy losy drugiego z braci Kane - Declana. Jest on moim zdaniem tym najchłodniejszym, najbardziej wymagającym i najtrudniejszym w obyciu. Mężczyzna, aby dostać spadek po zmarłym dziadku i stać się dyrektorem generalnym w rodzinnej firmie musi znaleźć sobie żonę i... Spłodzić dziedzica. Przez trudny charakter Declana nie jest to jednak łatwe zadanie. Gdy kolejna kandydatka na przyszłą żonę ucieka z płaczem, do gry wkracza jego pracownica - Iris. Jako asystentka sprawdza się idealnie, jednak jak młoda dzieczyna poradzi sobie w roli żony? I matki?
Jest to historia dla miłośników:
- romansów biurowych (mamy tutaj relację szef - asystentka),
- historii z motywami: aranżowane małżeństwo i grumy & sunshine,
- książek, na których łzy płyną po policzkach (zarówno ze śmiechu jak i ze smutku).
Zarwałam dla tej historii noc, jednak niczego nie żałuję. Sama fabuła oczywiście nie jest bardzo oryginalna, bo zawiera popularne motywy i większość wątków już gdzieś wcześniej się pojawiała, jednak to nie zmienia faktu, że całość śledziłam z zaciekawieniem i nie wiedziałam do końca jak to wszystko się potoczy. Autorka ma swój własny styl, który sprawia, że jej książki ciężko odłożyć.
Postacie są wykreowane cudownie. Iris nie da się nie kochać! Jest takim słoneczkiem rozjaśniającym każdą stronę. Lauren Asher ma szczególny dar do tworzenia motywu grumy & sunshine i nigdy mnie jej książki pod tym względem nie zawodzą. Declan jest zupełnym przeciwieństwem Iris i choć wiele razy mnie irytował, albo sprawiał, że miałam ochotę go uderzyć, to i tak pod koniec straciłam dla niego głowę i umieściłam go na szczycie listy moich książkowych mężów. Pomiędzy postaciami było czuć wyraźną chemię już od samego początku i aż iskry leciały. Ich sprzeczki to złoto!
Ogromny plus ta historia dostaje ode mnie za zawarty w niej humor. Były momenty, gdzie płakałam ze śmiechu i szczególnie sceny z Calem, trzecim z braci, kradły moje serce. Potyczki słowne są tutaj cudowne!
Styl Lauren jest bardzo prosty i czytelny, mamy dużo dialogów, przez co całość czyta się szybko i w ogóle czytelnik nie odczuwa grubości tej książki. Mam wrażenie, że idealnie się sprawdza jako niezobowiązująca lektura. Potrafi zaangażować, ale jednocześnie nie przytłacza i nie wywołuje wiele sprzecznych emocji. Jak dla mnie jest to bezpieczna, komfortowa lektura.
Zaliczam tę historię do lekkich, zabawnych romansów, jednak trzeba mieć na uwadze, że mimo wszystko jest to lektura dla dorosłych czytelników, bo znajdziemy tutaj kilka opisowych scen +18. Napisane są dobrze i ze smakiem, ale jednak policzki się od nich mogą zaczerwienić.
"Warunki umowy" gwarantują bezsenną noc, więc nie zaczynajcie jej wieczorem, jeżeli musicie wcześnie wstać! Znalazłam tutaj wszystko to, co kocham w romansach. Zabawne dialogi, trudną przeszłość, skomplikowane relacje rodzinne, ciekawą fabułę, świetnie wykreowane postacie i przede wszystkim dostarczyła mi ona mnóstwa pozytywnych emocji. Jestem oczarowana historią Declana i Iris i aż żałuję, że tak szybko tę książkę skończyłam. Hm... Chyba czas na reread! I jestem pewna, że będę się na nim bawić równie dobrze jak podczas pierwszego czytania.