Muszę przyznać, że ponowne spotkanie z bohaterami serii "Miliarderzy z Krainy Marzeń" było dla mnie jak powrót do domu po bardzo długiej i wyczerpującej podróży. Trylogia autorstwa Lauren Asher to seria, którą pokochałam już od pierwszej książki, dlatego z niecierpliwością czekałam, aż kolejny tom trafi w moje ręce. Gdy już tak się wreszcie stało, przekonałam się, że będzie to kolejna publikacja, którą z przyjemnością umieszczę na mojej liście comfort reading books. Między innymi dlatego mam nadzieję, że wydawnictwo, które wydaje tę serię w naszym kraju, nie każe nam długo czekać na finałowy tom, który wydaje mi się, że będzie najlepszym z całej trylogii. Jednak zanim dostanę w swoje ręce "Ostateczną ofertę" skupię się jednak na "Warunkach umowy", ponieważ to właśnie jej miała być poświęcona ta recenzja.
W tej części autorka skupiła się opowiedzeniu historii najstarszego z braci Kane — Declana (chociaż sama podczas czytania nie raz stwierdzałam, że swoim zachowaniem zasłużył, aby nazywać go "dekiel"). Jego przeznaczeniem jest objęcie stanowiska dyrektora generalnego rodzinnego imperium, jednak, aby stało się to realne, mężczyzna musi wypełnić klauzulę, która została zawarta w testamencie zmarłego niedawno nestora rodu. Declan musi spełnić marzenie dziadka, który pragnął, aby najstarszy z wnuków ożenił się i spłodził dziedzica.
Chociaż zadanie wydaje się najprostsze ze wszystkich, jeśli porównamy je z tymi, które otrzymali Rowan i Callahan, jednak dla gbura, dla którego najważniejszym aspektem życia jest praca, prezentuje się arcytrudnie. Czy Declan podoła zadaniu, które wyznaczył mu zmarły dziadek?
Wydaje się, że tak, szczególnie gdy do odgrywania roli jego żony zgłasza się Iris, jego wieloletnia asystentka, którą mężczyzna darzy zaufaniem. Jednak czy kobieta udźwignie rolę, która zostanie jej powierzona? Czy udawane uczucia z biegiem czasu przerodzą się w te prawdziwe? Czy fałszywi małżonkowie zrozumieją, iż ich pierwotny kontrakt należy wyrzucić do kosza, ponieważ przestali dotrzymywać warunków umowy? Odpowiedzi na te pytania znajdziecie w drugim tomie "Miliarderów z Krainy Marzeń".
Muszę przyznać, że ta część podobała mi się jeszcze bardziej niż pierwsza, chociaż wcześniej byłam przekonana, że nic nie przebije losów Rowana i Zahry, chociażby ze względu na całą otoczkę, która im towarzyszyła. Historia Declana i Iris jest jednak zupełnie inna, powiedziałabym, że przez to, że dzieje się w większości poza Krainą Marzeń, jest bardziej realna. Dlatego, że główni bohaterowie spędzają ze sobą niemal dwadzieścia cztery godziny na dobę, ich wady i zalety są bardziej uwydatnione, a ich zmienne nastroje dodają tej historii pikanterii. Dodatkowym atutem publikacji jest również mój ulubiony książkowy motyw, czyli grumpy & sunshine, który w wykonaniu Declana i Iris nabiera zupełnie innego wymiaru.
Bardzo podobało mi się, że w tej części również pojawiały się postacie, które poznałam i polubiłam w "Drobnym drukiem", a niektóre z nich, jak chociażby średni z braci Kane, zostali przedstawieni w zupełnie innym świetle niż poprzednio. Jestem przekonana, że ostatnia część serii, która skupi się właśnie na historii Calla, będzie tą, dla której całkowicie przepadnę, dlatego będę z niecierpliwości wypatrywać jej premiery.
Jeżeli jeszcze nie mieliście okazji zagłębić się w lekturze dwóch pierwszych tomów "Miliarderów z Krainy Marzeń" serdecznie Was do tego zachęcam, a jeżeli tak jak ja, czekacie już tylko na ostatnią odsłonę, życzę zarówno sobie, jak i Wam, aby ten czas wyczekiwania nie był zbyt długi.