Niegodziwość, niesprawiedliwość dotyka wielu z nas. Nie wiem czy istnieje osoba, która czegoś podobnego w życiu kiedykolwiek nie doświadczyła. Owa krzywda jest znacznie gorsza, gdy dotyka dzieci, czym one zawiniły, by w swych najlepszych latach cierpieć przez tego czy innego oprawcę. Niestety większość z nich już życia sobie nie ułoży, bo kto zaufa dziecku alkoholika, tyrana domowego, niewiele takich przypadków możemy znaleźć w otaczającym nas świecie. Tematyka związana z okrucieństwem wobec dzieci została dogłębnie poruszona w książce „Walcząc z przeszłością” Pani Małgorzaty Brodzik.
Zarys fabuły
W tej książce spotykamy Emmę, która wspomina swoje lata dzieciństwa i adolescencji, jest córką alkoholika i sadysty. Ojciec bije i poniża jej matkę Paulę, wyzywa córkę, brakuje pieniędzy na wszystko, no przecież musi mieć na alkohol. Jakby tego było mało w szkole Emma jest cały czas szykanowana przez dzieci z klasy, czy w ogóle ze szkoły, ja się pytam gdzie byli nauczyciele? Dlaczego jedyną pomocą, jakiej doświadczyła było wsparcie sąsiadki? Niestety okazało się doraźne, bo nikt nie dzwonił na policję aby im pomóc. Matka uciekła od swoich rodziców będąc w ciąży, gdyż była zakochana w swoim przyszłym oprawcy Michale, dodatkowo Emmie cały czas powtarzała, że jej dziadkowie nie żyją. Pewnego dnia w urodziny naszej bohaterki, ojciec dotkliwie pobił Paulę, dzięki reakcji Emmy nie doszło do zabójstwa, mogło by się wydawać, że jest już po wszystkim, niestety najgorsze dopiero się wydarzy. Dlaczego Paula nie odeszła od swego męża? Co się tragicznego wydarzyło tego dnia w życiu Emmy? Kto pomógł naszej bohaterce w wyjściu na prostą? Co dalej z bestialskim ojcem? O tym wszystkim przeczytamy w książę „Walcząc z przeszłością”.
Siła w tak młodym organizmie
Emma była naprawdę silna by od najmłodszych lat walczyć wewnętrznie z upokorzeniami, wyzwiskami, obrazem bitej i gwałconej matki przez jej ojca. Wielu z nas doświadczyło takich, bądź innych cierpień podczas dzieciństwa i adolescencji, ja sam pewne elementy z tej historii znam z własnego życia, które zakończyły bieg całkiem niedawno. Upór takich ludzi jest nieokreślony, ale tylko nieliczne jednostki potrafią wyjść z opresji obronną ręką. Emma miała na tyle odwagi, by odciągać ojca od matki, co dla dziecka, czy nastolatki jest niezwykłym przeżyciem. Sam pamiętam takie sceny z przeszłości. W sercu takiego dziecka pozostanie uraz na zawsze, jeżeli uda mu się ułożyć z kimś dorosłe życie to będzie się starał ze wszystkich sił by jego dzieci i partnerka/partner nigdy nie doświadczyły jakiegokolwiek nieszczęścia z którejkolwiek strony. Ktoś zarzuci dlaczego matka z tym nic nie zrobiła, od razu odpowiadam: przeważnie partner/partnerka jest zastraszona, stłamszona i wiecznie oszukiwana przez oprawcę, że to był ten jeden raz. W mniemaniu takiej osoby nie ma wyjścia z tej sytuacji, dopóki ktoś z zewnątrz nie wyciągnie do niej ręki. Ktoś znów zarzuci, że są instytucje pomocowe w obecnych czasach. Tak są, ale ofiara boi się o swoje dzieci, o to że tylko rozpęta jeszcze większe piekło w domu zanim te instytucje zaczną coś działać, często też takie osoby nie myślą racjonalnie, bo ich psychika jest wypaczona przez tego oprawcę.
Znieczulica społeczna
W przypadku Emmy byli sąsiedzi, wspierali ją, ale gdy przychodziło do rozróby to wszyscy jak jeden mąż milczeli. Raz tylko wnuczek sąsiadki, który przyjechał do niej w odwiedziny anonimowo zadzwonił na policję. Jedynym wątłym usprawiedliwieniem było to, że były to osoby starsze, które spotkania z Michałem mogłyby nie przeżyć. Niestety nadal w obecnych czasach sąsiedzi nie reagują tak, jak należy w przypadku jakiegokolwiek podejrzenia o znęcanie się nad rodziną. Moim zdaniem osąd, że to tylko i wyłącznie znieczulica społeczna jest temu winna jest błędem, dlaczego? Otóż sąsiedzi nie zgłaszają takich spraw organom ścigania i instytucją społecznym w trosce o swoje życie. Trzeba podać swoje dane, potem oprawca się o nich dowie i osoba starająca się pomóc rodzinie, sama jest w niebezpieczeństwie. Drugim aspektem jest bierność tych instytucji zobligowana prawem, przyjdzie taki urzędnik, czy policjant, dostanie informację że wszystko jest jak należy od potencjalnej ofiary i właściwie sprawa się zakończyła. A gdyby tak poobserwowali, posłuchali pod drzwiami co się tam dzieje, weszli na siłę do tamtego domu, zabrali oprawcę na 48 godzin albo do izby wytrzeźwień na koszt państwa, jednocześnie wzywając psychologa do rodziny. Gdyby wiązało się to z automatycznym zakazem zbliżania się do rodziny przy jednoczesnym kontrolowaniu oprawcy np. za pomocą opaski z nadajnikiem. Moim zdaniem sposobów na lepsze działanie państwa w tym zakresie jest wiele, tylko trzeba chcieć pokombinować, wprowadzić to w życie nowelizując odpowiednie ustawy, myślę że wtedy sąsiedzi chętniej by okazywali pomoc, zwłaszcza gdy mogliby to robić anonimowo.
Podsumowanie
Książkę czyta się lekko, jeśli można to tak nazwać, gdyż owe określenie odnosi się do pióra autorki, natomiast treść jest przytłaczająca i smutna. Trzeba zaznaczyć, że niektóre wydarzenia opisane w książce są autentycznymi wspomnieniami autorki z lat dzieciństwa. Gorąco polecam czytelnikowi tę pozycję, zwłaszcza dla ludzi którzy nigdy nie doświadczyli czegoś podobnego w okresie młodych lat. Dla nas dzieci oprawców jest to swego rodzaju pocieszenie, że nie jesteśmy sami i są osoby, które z tego wyszły i nie boją się o tym mówić publicznie. Ogromne podziękowania dla autorki za poruszenie ciężkiego tematu, który dotyka wiele rodzin, a przede wszystkim dzieci, gdyż to one płacą największą cenę niekiedy przez całe życie.
Dziękuję Pani Małgorzacie Brodzik za egzemplarz wygrany w konkursie.