Tak, akurat to Remigiusz Mróz z całą pewnością potrafi robić: tworzyć powieściową atmosferę. Młody autor udowadniał to już setki razy, w cyklu forstowskim naprawdę czuć atmosferę górskich szlaków, w nielubianym przeze mnie cyklu chyłkowym atmosferę warszawskiego światka prawniczego (oraz samej stolicy), w cyklu z Sewerynem Zaorskim - prowincji we wschodniej Polsce itd. I powieść którą teraz recenzuję w żadnym razie nie jest tu wyjątkiem. Kiedy się ją czyta to wręcz uderza, w „Enklawie” jest… zimno. Czujemy mróz przez cały czas lektury, ten – no, od niego trzeba zacząć - zupełnie dosłowny, doświadczający bohaterów powieści, widzimy, że chodzą wszędzie w szalikach i kurtkach, choć Remkowym zwyczajem, każącym unikać opisów wyglądu postaci, nie jest to nigdzie wspomniane wprost, ale nie tylko ten. Także ten obecny w relacjach międzyludzkich.
I nie, nie chodzi tu o to, co mogłoby się w tym kontekście narzucać, o prosto rozumianą powściągliwość, nieokazywanie emocji. Najpłodniejszy rozpisał to wszystko bardziej finezyjnie. Więź rodząca się między parą kochanków, ta między ojcem a dorastającą córką, pamięć wdowca o kochanej przez niego niegdyś kobiecie, sytuacja człowieka, który ze względu na zaniki pamięci nie może w pełni zaufać samemu sobie, PTSD, stosunek między młodą adeptką sztuki policyjnej a jej doświadczonym, kibicującym jej karierze przełożonym, wszystkie te elementy, które bądź to już w „normalnym” Mrozowym pisarstwie widzieliśmy, bądź co najmniej możemy się nader dokładnie domyślać (mam tu na myśli czytelników, którzy przeczytali kilka jego książek) jak by w nim wyglądały, w tej powieści są zrobione o kilka stopni zimniej :) Tak jak by były nam pokazane tam, w Remkowych powieściach z akcją w Polsce, tylko kilka stopni Celsjusza idzie w dół :) Tak, dosłownie tak :)
Owszem, napiszę to – dobry warsztat Remka oraz jego talent w tym względzie zagrały tak, jak on chciał.
Za co jeszcze mogę tę powieść pochwalić, i to na bardzo podobnej do tej wzmiankowanej w poprzednim akapicie, zasadzie, to ukazanie stosunków duńsko – farerskich. Bez fajerwerków (jakże by tam one mogłyby się w zimnej powieści pojawić?), bez szarżowania, Najpłodniejszy wygrał swoje. Bo nie ma wątpliwości, że to był jeden z najważniejszych celów Remka, gdy przystępował do pisania „Enklawy”. Czujemy tę podskórną niechęć, brak zaufania, choć (no, w zasadzie) tak zupełnie wprost nie jest to pokazane. Za to również plusik.
I to tyle chwalenia :) No, bo nie da się ukryć, że sam pomysł na intrygę kryminalną to tu nie powala :) Śledczy łażą po świadkach, przepytują ich, starają się kojarzy fakty, wpadają na mylne tropy, a na końcu po prostu okazuje się, że było tak i tak, zabił ten i ten (nawet dwa razy się to w sumie okazuje, przy czym końcowy twist żadnym twistem nie jest, tylko podaniem nam po raz drugi pewnych danych, The End) i tyle. Tak, wiem, to miało zapewne być celowe nawiązanie do skandynawskich kryminałów, które często gęsto tak właśnie wyglądają, może nawet hołd dla nich i ich wpływu na światową literaturę, okej. Notabene Åke Edwardson nawet jest wprost wymieniony w tekście książki (Jo Nesbø dziwo nie). Ale… co z tego, skoro to wciąż nie ratuje samej fabuły, zwłaszcza dla kogoś takiego, jak ja, kto fanem Mroza jest (no, do jakichś tam granic), ale fanem skandynawskiego smędzenia kryminalnego – w żadnym razie nie.
Również jakże twinpeaksowski wątek młodych dziewczyn w niezwykle kłopotliwym inicjacyjnym wieku nie powala, mam wrażenie, że padł on trochę ofiarą faktu, że pisarz uznał, że nie można mieć wszystkiego i, koncentrując się na sprawach, które chwaliłem powyżej, nieco go sobie od początku odpuścił. Jest, ale sam z siebie nijak nie przemawia. No i trochę szkoda, że Najpłodniejszy cofnął się o krok akurat, gdy zaczynało być naprawdę ciekawie w kontekście wykrzyczenia czytelnikowi, jak nieciekawe może być życie na totalnym zad*piu (tak, scena z uciekającą kobietą). A można był naprawdę ładnie ten powieściowy, wszechogarniający, ziąb na chwilę przełamać.
6/10 z dobrodziejstwem wątpliwości, bo to pierwszy tom trylogii i nie wiemy, co się jeszcze z tego wszystkiego wykluje :)